Wieprzowina koronawirusa się nie boi

Zamknięcie niemieckiej rzeźni nie zaszkodzi unijnemu rynkowi mięsa. Mógłby to zrobić wirus ASF, który stoi u bram naszych zachodnich sąsiadów.

W zeszłym tygodniu media poinformowały o ogromnym ognisku koronawirusa w należącej do koncernu Toennies największej niemieckiej rzeźni położonej w Nadrenii Północnej-Westfalii. Z najnowszych informacji wynika, że obecność wirusa potwierdzono u ponad 1,5 tys. pracowników. Na wczorajszej konferencji prasowej Armin Laschet, premier landu, zdecydował o przywróceniu obostrzeń do końca czerwca w powiecie, gdzie znajduje się przetwórnia mięsa. W zakładach Toennies pracuje ponad 900 Polaków. Nie wiadomo, ilu z nich jest zakażonych.

STARY WIRUS, STARY PROBLEM:
STARY WIRUS, STARY PROBLEM:
Polskich producentów trzody chlewnej od koronawirusa dużo bardziej niepokoi ASF, z którym rynek walczy już od kilku lat. Do tej pory występujący we wschodniej części kraju, jesienią przywędrował do zachodnich województw. Zdaniem ekspertów, jeżeli wirus uaktywni się ponownie w tym roku, polski rynek mięsa wieprzowego może czekać trudny czas.
Fot. AdobeStock

— Koncern Toennies przekazał władzom powiatu niekompletne dane osobowe pracowników, trwa ich weryfikacja. Tutejsze władze nie podały jeszcze liczby obywateli RP (ani Bułgarii i Rumunii), u których stwierdzono koronawirusa — mówi Jakub Wawrzyniak, konsul generalny RP w Kolonii.

Przetwórnia mięsa Toennies to ogromny dostawca mięsa do Niemiec, ale i na rynki międzynarodowe, w tym do Chin. Obecność wirusa spowodowała zamknięcie zakładu na co najmniej dwa tygodnie. Aleksander Dargiewicz, prezes Krajowego Związku Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej, uważa, że spowoduje to zawirowania, ale jedynie chwilowe, które nie odbiją się szerszym echem na rynku Unii Europejskiej.

— Podobny przypadek zakażeń koronawirusem miał miejsce niedawno w dużej rzeźni w Holandii. Spadek liczby pracowników wywołany przymusową kwarantanną przełożył się na zmniejszenie zdolności ubojowych przetwórni. W konsekwencji Holendrzy byli zmuszeni do wywozu żywca do niemieckich i polskich ubojni. Wydaje mi się, że i tu możemy spodziewać się podobnego scenariusza. Zakłady Toennies są największą przetwórnią wieprzowiny w Niemczech. Dziennie zabija się tam około 20 tys. świń, firma nie będzie w stanie zagospodarować takiej ilości żywca, więc część zwierząt może trafić do uboju do Polski. Ten scenariusz może wywołać spadki cen żywca wieprzowego w kraju, ale nie będą to spektakularne i długotrwałe obniżki. Kwarantanna trwa dwa tygodnie, po tym czasie zdrowa część załogi wróci do pracy i sytuacja powinna pomału wracać do normy — mówi Aleksander Dargiewicz.

Podobnego zdania jest Witold Choiński, prezes zarządu Związku Polskie Mięso.

— Ze względu na dużą liczbę zakażeń koronawirusem firma wstrzymała działanie na dwa tygodnie, jednak maksymalnie do miesiąca powinna wrócić do normalnego trybu pracy. Obecnie produkcja mięsa została przekierowana do innych niemieckich zakładów. Dlatego też nie spodziewam się zawirowań na niemieckim rynku mięsnym, a szerzej na rynku polskim i unijnym. Oczywiście, gdyby sytuacja się nawarstwiła, a koronawirus został stwierdzony w innych niemieckich rzeźniach, wtedy mogłoby to zahamować produkcję — mówi Witold Choiński.

Zdaniem Aleksandra Dargiewicza dla niemieckiej firmy dużo większym zagrożeniem mógłby okazać się inny wirus — ASF [afrykański pomór świń — red.], choroba dotykającawyłącznie świnie i dziki. W Polsce jest obecny od sześciu lat na wschodzie kraju. W listopadzie ubiegłego roku stwierdzono jednak pierwsze przypadki zakażonych dzików także w zachodnich województwach.

— Wiosną tego roku w dwóch dużych fermach świń domowych stwierdzono ogniska zarażeń ASF. Niedawno wykryto kolejne w mniejszej fermie w Wielkopolsce — mówi Aleksander Dargiewicz.

Z Wielkopolski do Niemiec jest już tylko krok.

— Według doniesień Reutersa chińskie firmy zablokowały chwilowo import mięsa z zakładów Toennies ze względu na zakażenia koronawirusem. Jednakże dużo większe zagrożenie dla rynku wieprzowego w Niemczech stanowi wirus ASF, który jest już blisko granicy niemieckiej. Można się spodziewać, że jeżeli dotrze do Niemiec, Chińczycy wprowadzą całkowity zakaz importu wieprzowiny z tego kraju. Wywoła to duży kryzys nie tylko u naszych zachodnich sąsiadów, ale w całej Unii Europejskiej. Niemcy najwięcej mięsa wieprzowego eksportują właśnie do Chin, Polacy natomiast do Niemiec. Jeżeli Chińczycy wprowadzą sankcje, nadwyżka mięsa zostanie w Niemczech, a polscy producenci nie znajdą odbiorców za Odrą — uważa Aleksander Dargiewicz.

Z danych Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa wynika, że eksport wieprzowiny w 2019 r. wyniósł 744 tys. ton (w ekwiwalencie tusz) i był o 9 proc. mniejszy niż w roku 2018. Największymi nabywcami polskiego mięsa wieprzowego są w kolejności: Niemcy, USA, Włochy, Czechy, Słowacja, Węgry i Hongkong.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Dominika Masajło

Polecane