Zarządzanie wierzytelnościami to jedna z bardziej odpornych na cykle koniunkturalne branż. Kiedy bezrobocie spada, dłużnicy spłacają więcej, kiedy rośnie liczba kredytów niepracujących, firmy mają możliwość większych zakupów portfeli na rynku po to, by odzyskać należności nawet w odległej przyszłości — po 15 czy 20 latach.
Przez ćwierć wieku istnienia rynek zdołał wypracować wewnętrzne regulacje, kodeksy działania, dzięki którym poprawiło się m.in. postrzeganie firm odzyskujących długi. Dla rządzących to jednak za mało — postanowili uregulować rynek ustawą o działalności windykacyjnej i zawodzie windykatora. Według naszych informacji projekt autorstwa Marcina Warchoła, wiceministra sprawiedliwości, mocno skrytykowany nie tylko przez branżę, ale też wewnątrz rządu, trafił na listę tych ustaw, które jako zbyt kontrowersyjne nie będą dalej procedowane.
W Ministerstwie Finansów natomiast trwają prace nad ustawą, której celem jest wdrożenie dyrektywy NPL. Są już opóźnione, bo choć ma ona wejść w życie do końca tego roku, realny termin to połowa 2024. Ten akt prawny — w przeciwieństwie do ustawy windykacyjnej — jest akurat rynkowi potrzebny. Uporządkuje wiele kwestii i ułatwi ekspansję polskich windykatorów na rynki zagraniczne.
Lądowanie w zamrażarce
W przedstawionym na początku września programie wyborczym „Bezpieczna przyszłość Polaków” PiS zapowiedział, że jeśli wygra wybory, ureguluje m.in. kwestię „dzikiej windykacji”. To określenie w odniesieniu do rynku wierzytelności pojawiło się już wcześniej — w projekcie ustawy Ministerstwa Sprawiedliwości z października 2022 r. — i wywołało, delikatnie mówiąc, duży niesmak w branży, która dokonała wielu istotnych pozytywnych zmian w sposobie komunikacji i obsługi dłużników.
„Dziś windykatorzy usiłują zastępować komorników, do czego nie mają uprawnień. Często nadużywają prawa i naruszają godność ludzi. Dlatego profesja windykatora będzie podlegać licencjonowaniu. Osoby, które przeprowadzają dochodzenie zaległych należności, zobowiązane zostaną do wykazania się ponadprzeciętnymi kwalifikacjami merytorycznymi i moralnymi” — zapowiada w programie PiS.
— Projekt znalazł się na liście ustaw kontrowersyjnych w ramach koalicji, czyli takich, które mogą wywoływać wewnętrzny spór, i trafił do tzw. zamrażarki. Zawiera bardzo wiele elementów, które mogą być przeciwskuteczne i uderzać w elektorat, czyli np. osoby starsze. W związku z tym jest bardzo ryzykowny i został zablokowany — mówi PB wiceprezes giełdowej spółki windykacyjnej.
Nie wylać dziecka z kąpielą
Choć ustawa windykacyjna została napisana w duchu ochrony konsumentów, to przełożenie troski polityków na konkretny akt prawny stało się bardzo problematyczne. Ustawa miała wejść w życie 1 stycznia 2023 r., a do tej pory nie została nawet zakwalifikowana do ścieżki sejmowej, i to się raczej nie zmieni.
— Przepisy w takim kształcie jak obecnie nie wejdą w życie, bo w części są po prostu niemożliwe do wprowadzenia. Jeśli Ministerstwo Sprawiedliwości będzie chciało zachować twarz i będzie się upierać przy dalszym procedowaniu projektu, to może on ograniczyć się do tego, że firmy będą musiały mieć licencję i certyfikowanych pracowników. Pójdzie więc to de facto w kierunku kontroli rejestracyjnej niż zmian, które dotyczą ograniczenia możliwości polubownego spłacania długu — uważa rozmówca PB.
Właściwe tory
Rynek ocenił projekt ustawy jako niepotrzebny, a wręcz szkodliwy, wskazując wielokrotnie, że aktem, nad którym powinny koncentrować się prace legislacyjne, jest ustawa o podmiotach obsługujących kredyty i nabywcach kredytów, wdrażająca unijną dyrektywę NPL. Odpowiedzialne za ten dokument Ministerstwo Finansów pierwszą wersję projektu przekazało do szerokich konsultacji publicznych pod koniec czerwca.
W czwartek zakończy się dwudniowa - pierwsza konferencja uzgodnieniowa w sprawie nowej ustawy, podczas której swoje stanowisko wraz z uwagami przedstawi m.in. Związek Przedsiębiorstw Finansowych, reprezentujący ponad 90 proc. (w ujęciu wartościowym) rynku przedsiębiorstw windykacyjnych w Polsce.
Ustawa wdrażająca dyrektywę NPL to bardzo ważny akt prawny, który wyznaczy ramy działania wszystkich firm windykacyjnych w Europie. Wprowadza jednolite zasady uzyskiwania zezwolenia na działalność, reguluje także stosunki prawne z wierzycielami, w imieniu których działają firmy windykacyjne.
— Novum w stosunku do obecnego stanu prawnego będzie transgraniczność dokonywania czynności windykacyjnych. Wpis do rejestru firm windykacyjnych w jednym kraju otworzy możliwość dokonywania czynności windykacyjnych w każdym kraju członkowskim Unii Europejskiej pod warunkiem notyfikacji usług. W tym zapisie dostrzegam szansę rozwoju polskich podmiotów z sektora zarządzania wierzytelnościami, które posiadają już znaczną renomę w Europie — mówi Marcin Czugan, prezes Związku Przedsiębiorstw Finansowych.
Prezesi firm windykacyjnych mówią jednym głosem, że ustawa wdrażająca dyrektywę jest potrzebna, ale mają obawy, czy przeszczepiając prawo unijne na polski grunt, politycy nie zechcą zbyt mocno w nią ingerować.
— W niektórych krajach trwają już zaawansowane prace nad dyrektywą. Obawiam się jednak dziwnych pomysłów, które przychodzą do głowy politykom, nie tylko w Polsce. Miesiąc temu we Włoszech pojawił się pomysł, zgodnie z którym dłużnik miałby prawo odkupić od firmy windykacyjnej wierzytelność, którą nabyła ona od banku. Jeśli zapłaciłby za tę wierzytelność 20-25 proc. więcej niż wierzyciel, to byłby zwolniony z pozostałego długu. Boję się takiej legislacji — mówi Piotr Krupa, prezes Kruka, lidera polskiego rynku.
Po drodze z bankami
Dyrektywa NPL nakłada na banki, od których głównie skupują portfele NPL firmy windykacyjne, takie same obowiązki w całej Unii Europejskiej dotyczące udostępniania danych w procesach sprzedaży wierzytelności. Dzięki temu zwiększy się wiedza kupujących na temat oferowanych portfeli, a proces sprzedaży portfeli wierzytelności będzie bardziej przejrzysty. Efektem będzie większa konkurencja na rynku — z korzyścią również dla sektora bankowego.
— Jako sektor nie boimy się tej ustawy, pracujemy z Związku Banków Polskich nad tym, by przejść przez to wdrożenie bezboleśnie. Jeśli będzie zachowany umiar na gruncie prawa krajowego i nikt nie będzie chciał tej ustawy wzbogacać na siłę, to skorzystają na niej i banki, i sektor zarządzania wierzytelnościami — mówi Paweł Kurpiński, dyrektor departamentu restrukturyzacji i windykacji klientów detalicznych w mBanku.