Bank Światowy radzi: uważajcie na tempo wzrostu
Gospodarki nowych członków UE pędzą. Bank ostrzega, że mogą tego tempa nie wytrzymać i zaczną się przegrzewać.
Gospodarki nowych krajów członkowskich UE będą się nadal szybko rozwijać, choć już nie tak szybko jak w 2006 r. — wynika z raportu Banku Światowego (BŚ) dla krajów EU 8+2 (dotyczy państw, które weszły do UE w 2004 r. — z wyjątkiem Malty i Cypru — oraz obecnych w UE od początku 2007 r. (Bułgarii i Rumunii).
W 2006 r. tempo wzrostu gospodarczego w regionie wyniosło średnio 7 proc.: od 4 proc. na Węgrzech do 11 proc. w Estonii i na Łotwie. Analitycy banku zwracają uwagę, że wzrost wystąpił mimo umacniania się lokalnych walut w stosunku do euro, a szczególnie dolara, przy jednoczesnym spowolnieniu dynamiki PKB w krajach strefy euro.
Thomas Laursen, główny ekonomista BŚ i główny autor raportu, uważa, że tak szybki wzrost obarczony jest wielkim ryzykiem.
— Rok 2007 przyniesie dalszy wzrost cen regulowanych w większości krajów UE 8+2, a wpływ tej sytuacji na inflację będzie prawdopodobniej największy na Węgrzech, w Czechach, Estonii, na Litwie i w Rumunii. Choć gwałtowny spadek cen ropy naftowej może pomóc w przezwyciężeniu presji inflacyjnej w 2007 r. — uważa Thomas Laursen.
Problem inflacji nie dotyczy na razie Polski i Czech, gdzie indeksy cen pozostają niskie. Jednak w republikach nadbałtyckich, a w pewnym stopniu także w Bułgarii i Rumunii, znaczny wzrost płac i wzmożona akcja kredytowa prowadzą do przegrzania gospodarki i wywierają istotną presję inflacyjną. W niektórych krajach np. na Węgrzech, spadek wartości lokalnych walut w połowie 2006 r. doprowadził do wzrostu cen w drugiej połowie roku.
Oceniając wyniki polskiej gospodarki Leszek Kąsek, ekonomista BŚ, stwierdził, że przyspiesza i nadrabia zaległości z 2005 r., kiedy rozwijała się najwolniej w regionie, i apeluje:
— Dobra koniunktura to dobry czas na reformę finansów publicznych. Jest niezbędna, jeśli wzrost gospodarczy w Polsce ma mieć trwały charakter — uważa Leszek Kąsek.