Wojciech Olszewski zawstydził konkurentów

Adrian Boczkowski
opublikowano: 2008-12-22 07:23

W ramach akcji "Szukamy guru rynku finansowego" wybieramy co miesiąc ekspertów, którzy najlepiej diagnozują sytuację na rynkach akcji, obligacji, surowców czy walut. Wyczucie rynku, trzeźwa ocena fundamentów gospodarki czy szczera i trafna decyzja prezesa spółki giełdowej zasługują na wyróżnienie. Chcemy być użyteczni, wskazywać wiarygodne źródła informacji i motywować specjalistów.

Co miesiąc wybieramy guru i przyznajemy dwa wyróżnienia . Bohatera roku wybiorą w styczniu nasi czytelnicy, w ankiecie na portalu pb.pl.

Po ogromnej, październikowej fali wyprzedaży, która przetoczyła się przez rynki akcji, surowców i walut krajów rozwijających się, w listopadzie było już spokojniej. Kupujących wciąż jednak było niewielu. Bierność krajowych instytucji finansowych nie spodobała się Wojciechowi Olszewskiemu, dyrektorowi departamentu inwestycji PTE Polsat i zarządzającemu OFE Polsat. Na naszych łamach alarmował on, że szczególnie OFE przesypiają rzadką szansę na zakup tanich akcji (udział akcji w portfelach funduszy emerytalnych był najniższy od 2000 roku). Zarzucił konkurentom OFE Polsat, którzy tanie akcje zastępowali w portfelach obligacjami, działanie nieracjonalne. Tymczasem — według Olszewskiego — struktura portfeli funduszy emerytalnych powinna być w granicach prawa i zdrowego rozsądku — odwrotna. OFE działają przecież długoterminowo.

Być może Wojciech Olszewski zawstydził konkurentów, którzy w listopadzie ożywili się na warszawskim parkiecie. Zaczęli przeważać akcje w portfelu, czym zapewne przyczynili się do "minihossy" pod koniec listopada.

Wojciech Olszewski , zarządzający OFE Polsat
Jestem zaskoczony, że przy tak silnie przecenionym rynku jesteśmy jedynym OFE, który akceptuje duże zaangażowanie w akcje. Zaprzecza to lapidarnej prawdzie inwestycyjnej, która mówi, że należy mieć dużo akcji, gdy są tanie, i mało, gdy są drogie. Obecne wyceny spółek z  WIG to okazja, która zdarza się raz na wiele lat. Dlaczego zatem nie ma chętnych do kupowania? Przyczyną jest pasywność dużych graczy, którzy nie kupują mimo niskich cen.

WYRÓŻNIENI
Kamil Kliszcz, analityk DI  BRE Banku
Wycena docelowa akcji  Lotosu na 0 zł, jaką zaserwował  Unicredit CA IB, wstrząsnęła rynkiem. Rekomendacja, jaką przed sesją 24 listopada udostępniła agencja Bloomberg, sprawiła, że kurs paliwowej spółki pikował nawet o 19 proc. Emitent uspokajał inwestorów. Jednak notowania systematycznie się obniżały. Dopiero Kamil Kliszcz, analityk DI BRE Banku, otworzył wielu inwestorom oczy. Argumenty, że właśnie jest okazja na wyjątkowo tanie zakupy akcji Lotosu, przekonały rynek. Kurs Lotosu przestał spadać i zaczął odrabiać straty.

Perspektywa wysokiej straty w IV kw. oraz negatywny sentyment wokół koncernu stanowią okazję do budowania pozycji inwestycyjnej. W związku z tym zalecamy kupowanie akcji Lotosu, które, uwzględniając konserwatywnie spadek marż rafineryjnych w przyszłym roku, wyceniamy na 29,4 zł.

Dariusz Grzeszczak, członek zarządu  Erbudu
W listopadzie wybuchła opcyjna bomba. Złoty osłabiał się szybciej, niż prognozowali pesymiści. Wyceny opcji kupna, jakie w pierwszej połowie roku na potęgę wystawiały firmy, stały się ujemne. Niektórym zajrzało w oczy widmo bankructwa. Do spekulacji walutowej, jako jeden z pierwszych na GPW, przyznał się Erbud. Jego władze podjęły błyskawiczną decyzję o cięciu strat. I słusznie. Później złoty dalej tracił. Gdyby nie to, straty spółki zwiększyłyby się o wiele milionów.

Naszą decyzję o zrealizowaniu opcji przyspieszyły informacje o tym, że w kolejce do zamknięcia podobnych kontraktów stoją inne firmy, co podniosłoby jeszcze kurs  euro i zwiększyło nasze straty.