Wszyscy bywamy złodziejami

Sylwia WedziukSylwia Wedziuk
opublikowano: 2012-09-18 00:00

Nie pomoże monitoring ani dobór ludzi, którym dobrze patrzy z oczu. Jeśli chcemy, żeby pracownicy nie kradli, zabierzmy motywy

Prawie 80 proc. firm w ciągu ostatniego roku padło ofiarą nadużyć pracowników. Tak wynika z badania Euler Hermes i Pracodawców RP. Jeśli jednak wziąć pod uwagę także te, które do podobnych problemów się nie przyznają, obawiając się skazy na wizerunku, można stwierdzić, że zjawisko kradzieży i oszustw popełnianych przez pracowników dotyczy każdego przedsiębiorcy.

Kto kradnie?

Najczęściej kradną pracownicy w wieku 26-40 lat (60 proc. wszystkich sprzeniewierzeń), w 90 proc. mężczyźni, których statystyczny czas pracy wynosi 4-10 lat (ponad 50 proc. wszystkich sprzeniewierzeń). W 59 proc. kradzieży dokonują szeregowi pracownicy. Sprawcy pracują w dziale zakupów i zaopatrzenia (28 proc.), sprzedaży (20 proc.), IT (13 proc.) i finansach (3 proc.). Tyle z badań.

W rzeczywistości ukraść może każdy — starszy, młodszy, gorzej czy lepiej zarabiający. Zdaniem Bartosza Pikuły, kierownika Biura Ubezpieczenia Ryzyka Sprzeniewierzenia w Euler Hermes, ci gorzej zarabiający kradną co prawda częściej, ale na mniejsze kwoty. Kradzieże na wyższych szczeblach są już bardziej kosztowne.

— W niektórych sytuacjach wszyscy bywamy złodziejami. Nie da się podzielić ludzi na odpornych na pokusy i nieodpornych— twierdzi prof. Marek Kosewski, kierownik Instytutu Zarządzania przez Wartości w Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania w Warszawie.

Stąd też polityka odpowiedniego doboru pracowników, którą stosują niektóre firmy w celu minimalizacji ryzyka nadużyć w swojej firmie, ma nikłe szanse na powodzenie. Nie oznacza to jednak, że nie można wyodrębnić pracowników, wśród których ryzyko kradzieży jest większe.

Dlaczego oni kradną?

Wiele tłumaczy reakcja czytelników na nasz tekst o nadużyciach w firmach, przywołujący dane raportu Euler Hermes i Pracodawców RP. — Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie — napisał ktoś.

— Firmy natomiast nie okradają pracowników, firmy są święte. Dbają o nich, pomagają im i godnie wynagradzają za pracę — pożalił się ktoś inny.

Trudno sobie wyobrazić skuteczną walkę z nadużyciami, dopóki pracodawca będzie postrzegany jak wyzyskiwacz i złodziej, a nie ten, kto daje pracę i możliwość rozwoju.

— Praca obecnie została sprowadzona do poziomu zaspokajania dążeń materialnych i finansowych. Rzadko jest sposobem realizacji ambicji i zainteresowań — twierdzi Monika Gładoch, doradca prezydenta Pracodawców RP.

Jej zdaniem, pracownicy mają też społeczne przyzwolenie na kradzież. Kto zwróciłby uwagę koledze kserującemu firmową drukarką, że właśnie wykorzystuje służbowy sprzęt do prywatnych celów?

Niektóre praktyki upowszechniły się już do tego stopnia, że nie wzbudzają niczyjego zdziwienia. Generalnie kradzieże w firmach ułatwiają pracownikom trzy czynniki: presja, okazja i racjonalizacja. Okazja pojawia się tam, gdzie jest co ukraść i do tego system kontroli wewnętrznej zawodzi.

Tak więc w grupie dużego ryzyka są m.in. pracownicy działów księgowości i sprzedaży. Pracodawcy często też popełniają błąd, obdarzając pracowników zbyt dużym zaufaniem. Presja dotyczy każdego, bo wszyscy chcielibyśmy więcej, niż mamy. Jednak w największym stopniu trzeba zwracać uwagę na tych pracowników, którzy zarabiają najmniej albo z jakiegoś powodu są w trudnej sytuacji materialnej.

— Dużym zagrożeniem jest także pracownik na wypowiedzeniu — mówi Bartosz Pikuła. Do kradzieży potrzebne jest też usprawiedliwienie.

— Większość z nas czuje satysfakcję, kiedy postępuje moralnie. Kradzież daje korzyść materialną. Jeśli tylko uda nam się obniżyć złe samopoczucie z powodu kradzieży, droga do korzyści stoi otworem — tłumaczy prof. Marek Kosewski.

Usprawiedliwić się nietrudno — „Jeśli pracodawca mnie okrada, dlaczego ja mam tego nie robić?”, „Wszyscy kserują, wszyscy prywatnie korzystają ze służbowych samochodów, a kilka dodatkowych kilometrów czy kilka stron na ksero, nikomu nie zaszkodzi”.

Co zrobić, żeby nie kradli?

Firmy z kradzieżami starają się walczyć na różne sposoby, ale te wciąż mają miejsce, a do tego informacja o nich do pracodawców najczęściej trafia przypadkiem. Trzeba jednak przyznać, że odpowiedni dobór pracowników, który stosuje 66 proc. firm, albo system ochrony i monitoringu (62 proc.) nie są najbardziej skutecznymi metodami.

— Ludzie, którzy w pracy spędzają codziennie średnio osiem godzin, znają każdy zakątek biura i wszelkie systemy potrafią sprawnie obejść — twierdzi Bartosz Pikuła.

Najlepiej byłoby zlikwidować wszystkie trzy czynniki motywujące do kradzieży — presję, okazję i racjonalizację. W największym stopniu pracodawcy mogą wpłynąć na to drugie. Nie doprowadzą do sytuacji, w której nie ma czego ukraść, ale mogą zminimalizować to ryzyko dzięki jego odpowiedniej analizie i uszczelnieniu systemu kontroli wewnętrznej.

— Mogą także zwiększać szansę wykrycia zaistniałych nadużyć poprzez odpowiednie szkolenia, skierowane w szczególności do kadry menedżerskiej, oraz zachęcanie pracowników do przekazywania informacji o zaobserwowanych czy podejrzewanych nieprawidłowościach, w tym również w ramach sformalizowanych mechanizmów „hotline” — uważa Piotr Hans, audytor wewnętrzny grupy kapitałowej Novol.

Na presję wpłynąć trudniej. Można ją zmniejszyć, stosując odpowiedni system wynagrodzeń czy też korzystając z dostępnych narzędzi wsparcia finansowego pracowników, np. zapomóg w przypadku chorób członków rodziny finansowanych z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych.

— Warto też mieć po prostu uszy i oczy szeroko otwarte, by w porę zidentyfikować, mniej lub bardziej obiektywne, problemy finansowe pracowników. Dzięki temu części pracowników można zawczasu pomóc, a część objąć zwiększonym nadzorem — radzi Piotr Hans.

Na presję mogłaby też wpłynąć świadomość kary, której wielu pracowników nie ma. Firmy po wykryciu nadużycia rzadko wyciągają konsekwencje prawne od pracowników, choć prawo takie przewiduje. Najczęściej po prostu zwalniają dyscyplinarnie.

— W ten sposób pozbywają się źródła cennych informacji. Tymczasem warto ich chwilę zatrzymać, bo pracownik zaraz po wykryciu nadużycia jest bardziej chętny do współpracy niż później, kiedy już ma świadomość, że nic mu nie grozi, co najwyżej zwolnienie — twierdzi Bartosz Pikuła.

Nie przestaną kraść

Najtrudniejsza, ale również najważniejsza jest walka z usprawiedliwieniami. Żeby je wyeliminować, trzeba zmienić mentalność pracowników — by praca miała dla nich inną wartość prócz materialnej, a pracodawca był kimś godnym zaufania i kojarzył się pozytywnie, a nie tylko z wyzyskiem i oszustwami.

Do tego potrzeba większego, a także długotrwałego zaangażowania pracodawcy, które przyniesie efekty w dłuższej perspektywie. Pracownicy na pewno powinni też wiedzieć, na co mogą sobie pozwolić, a czego robić nie powinni. Ale nie chodzi o moralizowanie.

— Wszyscy dobrze wiemy, co jest dobre, a co złe — zauważa prof. Marek Kosewski.

Warto jednak informować o zasadach, ponieważ wielu pracowników może nie zdawać sobie sprawy, że niektóre ich działania są nadużyciem. Całkowicie problemu kradzieży wyeliminować się nie da. Ale walka z nadużyciami polegająca na zmianie postrzegania pracy i pracodawcy, braku przyzwolenia społecznego na kradzież może opłacić się wszystkim.