Dziś w Cancun w Meksyku oficjalnie rozpoczyna się piąte spotkanie ministrów 146 krajów członkowskich organizacji WTO. Od tego, czy uda im się porozumieć, może zależeć podpisanie światowej umowy handlowej do końca 2004 r.
Od dziś do 14 września potrwa spotkanie ministrów krajów Światowej Organizacji Handlu (WTO) w Cancun. Negocjacje są kontynuacją rundy rozpoczętej w 2001 r. w Doha. Dotąd członkom WTO nie udawało się zrobić zbyt dużych postępów. Wyjątkiem jest udostępnienie ubogim krajom patentów na lekarstwa. Wciąż otwarta pozostaje jednak kluczowa sprawa — rolnictwo.
Do 31 marca kraje WTO miały ustalić ramy reformy rolnictwa. W Doha ministrowie zgodzili się, że należy obciąć cła, zredukować a potem wyeliminować subsydia eksportowe i zmniejszyć wsparcie dla krajowych producentów. Jednak projekt przygotowany przez Stuarta Harbinsona, mediatora WTO w kwestiach rolnictwa, odrzuciły obie strony. UE i główni importerzy żywności uznali go za zbyt ambitny, a ubogie kraje i duzi eksporterzy, jak Australia i USA — za zbyt łagodny. Z podobnym przyjęciem spotkał się niedawny plan ambasadora Urugwaju.
Także w kwestii towarów przemysłowych członkowie WTO chcieli osiągnąć wstępne porozumienie wcześniej, ale się nie udało. Z tym, że obniżka ceł jest konieczna, zgadzają się wszyscy, ale nie mogą ustalić, jak to zrobić. Trudno też uzgodnić im specjalne warunki dla uboższych krajów.
Pozostają jeszcze tzw. kwestie singapurskie — związane z inwestycjami oraz polityką konkurencji. Część krajów nalega, by właśnie od nich rozpocząć negocjacje. Może to zbieg okoliczności, ale są to ci, którzy najzacieklej bronią subsydiów dla rolników: UE, Szwajcaria i Japonia. Tymczasem Indie i wiele krajów Afryki uważa, że jest zbyt wcześnie, by zajmować się tymi kwestiami.
— Ryzykownie byłoby zakładać, że Cancun będzie przełomowe. Mamy nadzieję, że zostaną zrobione jakieś postępy -— mówi James Wolfensohn, szef Banku Światowego.