Wzrost inwestycji może pociągnąć gospodarkę

Konrad Soszyński
opublikowano: 2002-08-05 00:00

Brak wyraźnej poprawy w tempie wzrostu produkcji przemysłowej, niski poziom optymizmu konsumentów i bardzo wolno rosnące nastroje wśród przedsiębiorców źle wróżą perspektywom gospodarczym naszego kraju. Szczególnie, że szansa na szybszy wzrost konsumpcji indywidualnej, która decyduje o około 65 proc. PKB, maleje wraz ze wzrastającym zagrożeniem bezrobociem. Wyraźnie widać to, kiedy spojrzymy na dane o optymizmie konsumentów i liczbie zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw.

Nikt już nie ma wątpliwości, że odbicie gospodarcze będzie bardzo powolne i w żaden sposób nie będzie przypominało tego z 1999 r. Wtedy, po spadku dynamiki PKB do 1,6 proc. r/r w I kwartale, w drugim znalazła się ona na poziomie 3 proc. r/r, by w trzecim przyspieszyć do 5 proc. r/r. Zwłaszcza, że tym razem przyczyny spowolnienia są zupełnie inne. Wtedy był to nagły szok popytowy, spowodowany kryzysem rosyjskim. Obecne spowolnienie wynika z zakończenia cyklu koniunkturalnego, połączonego z głębokim spowolnieniem gospodarki światowej. Dodatkowo trzeba pamiętać, że w 1999 r. spadek aktywności gospodarczej połączony ze spadkiem inflacji wywołanym czynnikami przejściowymi przyczynił się do zbyt radykalnej reakcji polityki pieniężnej. Ekspansywna polityka pieniężna zaś została wsparta przez niekontrolowaną ekspansję fiskalną.

Dziś sytuacja jest zupełnie inna, inne też będą źródła odbicia gospodarczego. Trudna sytuacja finansów publicznych uniemożliwia aktywną stymulację fiskalną gospodarki. Również polityka pieniężna, której reakcja była tym razem zbyt słaba i mocno spóźniona, nie będzie w stanie szybko wpłynąć na spadek popytu, jaki nastąpił ze strony gospodarstw domowych. W tej sytuacji możemy oczekiwać, że źródłem ożywienia może być eksport lub wzrost inwestycji. Pierwszy z nich jeszcze niedawno uchodził za niemal pewny czynnik, który dostarczy impulsu wzrostowego polskiej gospodarce. Niestety, największy partner handlowy Polski — Niemcy — jest w dużej mierze zależny od koniunktury, jaka panuje w gospodarce amerykańskiej. Ta zaś jest częściowo zdeterminowana przez wydatki amerykańskich konsumentów, których aktywność na rynku i optymizm zostały znacznie ograniczone przez skandale finansowe i wynikające z nich spadki na giełdzie. W tej sytuacji można jeszcze liczyć na odbudowę popytu na polski eksport na rynkach krajów WNP. Jednak jego skala, ze swojej natury, jest dość ograniczona i w dużej mierze zależna od cen ropy.

W tym stanie rzeczy ostatnie co nam pozostało, to liczyć na wzrost aktywności inwestycyjnej. I wiele wskazuje, że nadzieje na odbicie w inwestycjach nie są pozbawione podstaw. Dane o sprzedaży samochodów wskazują, że przedsiębiorstwa rozpoczęły wymianę swoich flot samochodowych, zaś informacje o sprzedaży hurtowej pokazują duży wzrost zakupów dóbr inwestycyjnych i zaopatrzeniowych — wzrosły one w czerwcu w cenach bieżących o 12,7 proc. r/r. Był to trzeci miesiąc dość silnego wzrostu sprzedaży hurtowej w tej kategorii dóbr.

Trudno w tej chwili jednoznacznie wyrokować, można jednak uznać, że jest to jeden z długo wyczekiwanych symptomów ożywienia gospodarczego. Szczególnie, że towarzyszy mu od pewnego czasu bardzo powolny wzrost optymizmu przedsiębiorców i spadające koszty kredytów dla firm. Jednak utwierdzić nas w przekonaniu, że ożywienie już nadeszło, może dopiero trwałe odbicie w produkcji przemysłowej, czyli utrzymanie niezłej dynamiki z czerwca (2,2 proc. r/r) w kolejnych miesiącach.