W środowisku startupowym coraz częściej pada stwierdzenie, że w Polsce zaczynamy mieć do czynienia z rynkiem start-upu, a nie inwestora. Paradoksalnie, w przypadku naszego kraju nie musi to wcale oznaczać sukcesu. Chętnych do prowadzenia własnej firmy i rozwijania pomysłów na kolejne produkty mamy wielu, ale w nieformalnych rozmowach z inwestorami coraz częściej pada stwierdzenie, że mało jest projektów, w które inwestować warto. Mówi się wręcz o deficycie dobrych konceptów biznesowych. Na rynkach, gdzie sektor vc nie jest tak mocno jak w Polsce uzależniony od publicznego finansowania, inwestorzy szukają wartościowych start-upów również za granicą. U nas taka formuła jest jeszcze ograniczona.

Na własnym podwórku
Paweł Chudziński, partner niemieckiego Point Nine Capital, prezentując na łamach „PB” nowy fundusz venture capital MOC, w który zaangażowany jest jako prywatny inwestor, mówił, że polski rynek nie jest zintegrowany ani z europejskim, ani ze światowym środowiskiem i „działa obok głównego nurtu międzynarodowych technologii”, a „w krajowych ramach mocno utrzymuje go dopływ do finansowania z programów publicznych, które narzucają np. konieczność tworzenia funduszy i zakładania nowych firm w kraju”. MOC — zasilany z budżetu Europejskiego Funduszu Inwestycyjnego oraz z kieszeni grupy rodzimych przedsiębiorców — chce poza te ramy wychodzić. Start- -upów będzie szukać w Polsce, Hiszpanii, we Włoszech, Rumunii i na Ukrainie. Swoje biura uruchamia w Warszawie i w Barcelonie. To jeden z nielicznych na rynku podmiotów myślących o rozwoju w takiej perspektywie.
Poza „narodowe” ramy wychodzi również fundacja Startup Hub Poland, która w obrębie swojego funduszu vc do kraju sprowadzała Polaków z zagranicy, gdzie wcześniej zdobywali wykształcenie lub doświadczenie zawodowe i biznesowe. Inwestowała też w projekty międzynarodowe, mające jednak „polski pierwiastek” w zespole założycielskim. Fundacja wspólnie z władzami Warszawy organizuje również program akceleracyjny Startup Hub Warsaw dla przedsiębiorców technologicznych z Europy Środkowo-Wschodniej. Teraz z podobną inicjatywą wyszła Fundacja Przedsiębiorczości Technologicznej. Wspólnie z partnerami biznesowymi — PKO Bankiem Polskim, PGE i Visą — rozpoczęła akcelerację projektów w Bridge to MassChallenge Warsaw. Do programu zakwalifikowane zostały firmy z 12 krajów.
— Start-upy stają się mobilne — coraz częściej rozwijają biznesy poza krajem pochodzenia, tam, gdzie znajdują najwięcej odbiorców. Również fundusze działają międzynarodowo. W tym zakresie na rynku uwidacznia się spora internacjonalizacja. Z naszym MassChallenge chcemy się w ten nurt wtopić — zaznacza Paweł Bochniarz, szef Fundacji Przedsiębiorczości Technologicznej.
W globalnym wymiarze
Także z jego obserwacji wynika, że w Polsce funduszy vc, głównie dofinansowywanych z pieniędzy unijnych, przybywa znacznie szybciej niż start-upów. Rynkowe proporcje zaczynają się zmieniać i w najbliższych latach może nasilić się potrzeba ściągania do Polski zagranicznych projektów.
— W rozwoju firm kapitał jest istotny — ale przede wszystkim musi być rozwinięty i działający w harmonii ekosystem startupowy — przedsiębiorcy, wysokiej klasy mentorzy, fundusze vc specjalizujące się w inwestowaniu i wspieraniu firm na początkowym etapie, wsparcie korporacji i uczelni. Stworzenie takiego ekosystemu zajmuje wiele lat, a obecne działania na rynku wskazują, że i u nas zaczyna się to odbywać coraz sprawniej — mówi Rafał Plutecki, szef Campus Warsaw. Jego zdaniem, spółki, takie jak AirBnB, Facebook czy Google, na początku działalności też wzbudzały spore wątpliwości wśród inwestorów.
— Najlepsze efekty uzyskuje się, gdy przedsiębiorca spotka na swojej drodze fundusz, który oprócz kapitału kreatywnie wspiera rozwój start-upu wiedzą i ma szerokie kontakty biznesowe — dodaje Rafał Plutecki.