„Ten zegar stary...
...gdyby świat, kuranty ciął jak z nut. Zepsuty wszakże od stu lat, nakręcać
próżny trud” śpiewa Skołuba słynną arię w „Strasznym Dworze” Moniuszki.
A
powracający panicz, gdy przyjechał do dworu, od razu poznał stary zegar
kurantowy „I z dzieciną radością pociągnął za sznurek / By stary Dąbrowskiego
usłyszeć mazurek.” To już Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”. Księga
„Gospodarstwo”.
„Zegar, słyszę wybija, / ustąp melankolija” – żąda Jan
Kochanowski w swej „Pieśni XXIV”. Słowa te przypomina współcześnie Grzegorz
Turnau, a Justyna Steczkowska śpiewa o zegarze, co modlitwy i kabały zna, jakieś
słowa tajemnicze...
Zegary domowe, które towarzyszą nam od narodzin do
śmierci, od dawna były meblem ważnym i symbolicznym, pojawiającym się często w
literaturze. Pierwsze czasomierze przeznaczone do ustawiania we wnętrzach
rozpowszechniły się w XV wieku, w dobie późnego gotyku i wtedy miały mechanizmy
odkryte, a napędzane były obciążnikami. Wynalazek Christiana Huygensa z Hagi,
który w 1675 roku wprowadził napęd sprężynowy, sprawił, że konstrukcję zegara
zaczęto obudowywać szafkami osłaniającymi ją od kurzu i chroniącymi mechanizm
przed rozregulowaniem. Powstały tak zegary ścienne, stołowe, szafkowe podłogowe
i kominkowe i wiele innych, przystosowywanych do ówczesnych potrzeb.
Szkoda,
że ich miejsce zajęły bezszmerowe i bezduszne elektroniczne repliki.
Żyjące dzieła sztuki
Niewątpliwie każdy stary zegar,
materializując coś tak nieuchwytnego jak czas, staje się przedmiotem magicznym.
Dla mnie pięknym i tajemniczym – mówi Elżbieta Błażewska, kustoszka Muzeum
Historycznego Miasta Krakowa. – Wewnątrz tyka i ożywia zegar precyzyjny
mechanizm odmierzający minuty, godziny, tygodnie, i miesiące. A na zewnątrz
obudowa, dzieło artysty rzemieślnika, wyrażają określone podejście poetyckie lub
filozoficzne do kwestii czasu. Zewnętrzna forma, czasem bardzo prosta, czasem
bogata przekazuje nam prawdę o życiu naszych przodków, ich gustach i
upodobaniach – mówi Błażewska, historyczka sztuki zafascynowana starymi
zegarami.
Zegary żyją i przemawiają podwójnym językiem dźwięków: tykaniem,
biciem, dzwonieniem, graniem melodii oraz dekoracyjnym kodem zmiennych
historycznie motywów zawartych w ich oprawach. Czegoż to nie używano do
ozdobienia szafek okrywających skomplikowany mechanizm - najszlachetniejszego
drewna, marmurów, alabastrów, laki, masy perłowej, szylkretu, srebra, porcelany
i kamieni półszlachetnych. Aby stworzyć wykwintną powłokę zegara, trzeba było
być nie tylko zręcznym konstruktorem mechanizmu, ale złotnikiem, cyzelerem,
stolarzem, rzeźbiarzem, snycerzem i malarzem. Dlatego z czasem funkcje te
rozdzielano i na zegarach oddzielnie sygnowali swe mistrzostwo zegarmistrzowie,
a osobno rzemieślnicy tworzący zewnętrzną obudowę zegara - stolarze czy
złotnicy.
Pasyjka baronowej
Marii Closmann z dzwonkiem. – To jeden
z dwóch oryginalnych zegarów, znajdujących się w kolekcji naszego muzeum –
opowiada Elżbieta Błażewska. Takie zegary, produkowane były dla dostojników
kościelnych w latach 1580-1660 w Niemczech, Czechach i na Morawach. Stawiano je
na ołtarzach podczas mszy. – Nasze pasyjki nie mają ruchomych wskazówek. Są
zegarami rotacyjnymi, typowymi dla okresu manieryzmu, a cyfry godzin umieszczano
na szczycie krzyża, gdzie obracał się swoisty mały globus z pierścieniem. Te
bardzo rzadkie egzemplarze pochodzą z kolekcji Władysława Miodońskiego,
krakowskiego kuśnierza, znanego kolekcjonera historycznych zegarów – opowiada
Błażewska. – Ten egzemplarz zegara ma udokumentowaną historię – co jest rzadkie:
wiadomo, że do 1938 roku był w posiadaniu baronowej Closmann, mieszkającej w
Krakowie, potem znalazł się w kolekcji Miodońskiego, którą właściciel przekazał
muzeum.
Krakowska pasyjka to krzyż z drewna dębowego, pokryty miedzią,
mosiądzem, pod którym ustawione są figury Matki Bożej i św. Jana. Druga pasyjka
z kolekcji Miodońskiego nie ma tak przejrzystej metryki pochodzenia i znawcy
podejrzewają, że pochodzi z augsburskiego warsztatu. Być może wykonał ją polski
rzemieślnik na początku XVII wieku. Co ciekawe, jak mówi kustoszka Muzeum
Historycznego – krakowskie zegary trafiają się rzadko, mimo że właśnie w
Krakowie był cech zegarmistrzów. A cenny zegar monstracyjny - z licznymi
wskazaniami astronomicznymi, wykonany w trzeciej ćwierci XVII wieku -
znajdujący się na Wawelu wyszedł spod ręki Lorenca Wolbrechta z Torunia. Do
oryginalnych zegarów należą rzadko spotykane zegary XVII-wieczne w kształcie
kuli, podpinane do baldachimu łóżka.
Najwybitniejsze i najstarsze polskie
wyroby zegarmistrzowskie oglądać można najczęściej za granicą. Tak jest z
krakowskim zegarem mistrza Hansa Gayslera. Zegar z 1544 roku znajduje się w
Kunstgewerbemuseum w Berlinie. Sama oprawa mechanizmu z zegara Zygmunta Augusta
tego samego autora sygnowana napisem i datą 1550 przechowywana jest w zbiorach
Muzeum Książąt Czartoryskich. Z kolei najpiękniejszy zegar wieżyczkowy z połowy
XVII wieku, polskiej roboty Łukasza Weydmanna, znajduje się w British Museum.
Wywędrował z Polski po abdykacji króla Jana Kazimierza.
Gabinet kolekcjonera
Czasem klient nie miał pieniędzy, a
chciał uszyć futro, miał za to w domu stary zegar. Kuśnierz i klient dochodzili
do porozumienia i zegar wędrował do pracowni Władysława Miodońskiego (1898-1972)
przy Rynku Głównym 7. Kolekcjonera bardziej interesowały obudowy zegarów, które
zbierał w celach dekoracyjnych. Nie zgłębiał zawiłości mechanizmów, ich wnętrza.
Tak powstał zbiór ponad 150 różnych zegarów; przekazany Muzeum Historycznemu
Miasta Krakowa, został włączony do kolekcji muzealnej, która liczy obecnie 263
sztuki.
Witold Turdza, kustosz muzeum, postanowił zwiedzającym przybliżyć
kolekcję, dlatego zaaranżował gabinet kolekcjonera. To tu wśród draperii,
starych mebli w oszklonych szafkach tykają i biją cenniejsze okazy pochodzące z
początku XVII wieku, i późniejsze, aż do lat 50. XX stulecia.
Najstarszym
zegarem w zbiorach muzealnych - pochodzi z kolekcji Miodońskiego -
jest zegar wieżyczkowy z około 1599 roku, augsburskiego mistrza, wykonany z
brązu cyzelowanego i złoconego. Przypomina kwadratową wieżę ustawioną na cokole
wspartym na czterech nóżkach.
W XVIII wieku formą dominującą były zegary
kaflowe, zwane tak ze względu na swój kształt. Są rzadkością na rynku
antykwarycznym, dlatego dla kolekcjonerów to prawdziwy rarytas. W gabinecie
kolekcjonera oglądnąć można „kaflak” stołowy Michała Wagnera z Wrocławia z około
1700 roku i krakowski wyrób Jakuba Lichty z około 1780 roku. Do rzadkości należy
okaz oficerskiego zegara przenośnego. Bogatym zdobieniem wyróżniają się zegary
szafkowe konsolowe pochodzenia francuskiego. Jeden z nich, stołowy, z 1860 roku,
z pracowni braci Lerolle z Paryża, został przekazany przez urząd skarbowy, po
bezpotomnie zmarłym krakowianinie, i oszacowany na 40 tys. złotych. Wiszący
konsolowy z podobnego okresu z markieterią typu Boulle wyceniono na 80 tys.
złotych. Zegar kominkowy typu biedermeier z pracowni Christiana Gropplera z
około 1820 roku przypomina czasy, kiedy dobierano czasomierz do stylu
mebli.
Cennym zegarem podłogowym pochodzącym ze słynnej pracowni Tomasza
Taborskiego, działającej w Krakowie, jest zegar astronomiczny, który muzeum
kupiło w 1994 roku w jednym z salonów Desy. Cena wówczas wynosiła 28 tys.
złotych.
Najmłodszy Atoms, pochodzi z witryny sklepu znanego zegarmistrza
krakowskiego Józefa Cyankiewicza i jest czasomierzem, którego nie trzeba
nakręcać! Nakręca się sam pod wpływem zmian temperatury i ma regulator balansowy
specjalnie skonstruowany przez szwajcarskiego inżyniera Jena Leona Reuttera.
Zegar roczny, unikatowy czasomierz, powstał w latach 1949-1956 w Świebodzicach w
dawnej fabryce zegarów Gustawa Beckera.
Zegary z czasów oświecenia, z
widocznym mechanizmem pod szklanym kloszem, albo austriackie z dużym orłem, z
postaciami harfiarki, która porusza oczyma, i aniołka, Chronosa czy
niedźwiedzia, stojącego huzara, z imitacją piramidy obrazują bogactwo i
różnorodność kolekcji, w której odnaleźć można prawie wszystkie typy zegarów
domowych. – O takie egzemplarze na rynku antykwarycznym bardzo trudno –
przyznaje Elżbieta Błażewska. Czasem się jednak zdarzają i to przeważnie na
aukcjach.
Zegar w cenie samochodu
- Na zegar nie można patrzeć
tylko przez pryzmat lokaty kapitału – mówi Piotr Lengiewicz, prezes Domu
Aukcyjnego „Rempex” w Warszawie. - Tym bardziej że tymi przedmiotami
interesuje się wąska grupa kolekcjonerów. Z moich obserwacji wynika, że zajmują
się bardziej dekoracją zegara niż jego mechanizmem. Ale i ten musi być w
nienagannym stanie. O zegarze trzeba myśleć w dłuższej perspektywie – to nie
jest natychmiastowy zysk, ale z posiadania niezwykłego przedmiotu na pewno
będziemy mieć satysfakcję - mówi. - Wysokie ceny u nas, ale i tak niższe
niż za granicą, osiągają dekoracyjne zegary dobrych marek, pochodzące z Francji
czy Danii. Wyżej cenione w kraju niż za granicą są polonica. Ceny obiektów
znakomitych, z najwyższej półki, takich jakie posiadają muzea, są zawsze bardzo
wysokie. W tej chwili mamy właśnie taką rzadkość – polski zegar kaflowy z
budzikiem, datowany na 1616–1664, z pracowni Jakuba Gierke z Wilna. Z tej samej
pracowni pochodzi podobny jedyny okaz, który jest w tej chwili w zbiorach Muzeum
Narodowego w Krakowie – chwali się Lengiewicz. Cena wywoławcza kaflaka z
budzikiem na 128. Aukcji Sztuki Dawnej w „Rempexie” wynosiła w grudniu 2007 roku
95 tys. złotych.
Dom Aukcyjny „Rempex” prawie na każdej aukcji licytuje dwa
lub trzy zegary. Już w 1997 roku wydarzeniem aukcji był barokowy zegar Johanna
Eichsteda z rozbudowanym mechanizmem wskazujący godziny, dni, znaki zodiaku,
fazy księżyca, sygnalizujący godziny, kwadranse i z funkcją budzika.
– To są
przedmioty, które ludzie do nas przynoszą w zaufaniu, decydując się je sprzedać
– mówi Lengiewicz. Najdroższy, jaki dotąd mieliśmy, zegar talerzowy, sprzedano
za 250 tysięcy złotych, a zegary kaflowe wyceniane są w granicach 50-100 tysięcy
złotych.
Na każdą kieszeń
Stare zegary szafkowe z okresu
międzywojennego kosztują około 1500 złotych. To znacznie mniej niż za obecnie
robione na wzór dawnych – w jednej z firm stojący zegar szafkowy z niemieckim,
fabrycznym mechanizmem współczesnym kosztuje aż 4200 złotych! - A przecież
nawet wiszące tak zwane kwadransiaki są u nas znacznie tańsze – mówi Monika Kuś
z działu przyjęć galerii Desy Unicum przy ulicy Marszałkowskiej. - Kupujemy
tylko zegary sprawne, z odnowionymi skrzynkami i gwarancją zegarmistrza na
piśmie – opowiada. Takie ludzie kupują przede wszystkim na prezenty ślubne,
czasem do swoich domów, aby „ocieplić” wnętrze. Twierdzi, że przez jej ręce
przechodzi sporo zegarów z fabryki Beckera, można je kupić już za 400–600
złotych, a biedermeirowskie kolumnowe, ale niesygnowane, w cenie 6 tysięcy
złotych.
- Cena znacznie starszych, sygnowanych zegarów może sięgać 50
tysięcy złotych, ale takie rzadko się trafiają – twierdzi. Potwierdza to Jadwiga
Kozłowska z krakowskiego domu aukcyjnego Desy. – Superzegarów nie ma, za to
zalew francuszczyzny w kiepskim stylu albo podróbki dawnych zegarów ludowych –
mówi rzeczoznawczyni. – Poza tym Polacy mają specyficzny gust i nie bardzo się
spieszą do takich zakupów, preferując wyroby Ikei – twierdzi Kozłowska. - Od
ponad roku mamy wystawione na aukcji jeszcze w 2006 roku dwa zegary kominkowe i
dwa szafkowe stołowe, których nikt nie chce kupić. Zegar to przedmiot delikatny,
którego nie powinno się przesuwać, aby nie uległ rozregulowaniu, musi być dobrze
wypoziomowany. Wymaga stałej opieki dobrego zegarmistrza, a o takiego fachowca
coraz trudniej – tłumaczy Kozłowska odwrót od starych zegarów.
Gmerk czyni cuda
- Zegary mechaniczne mają pozytywny
wpływ na człowieka. Ruch wahadła, tykanie, zbliżone jest do rytmu uderzeń
serca - twierdzi Michał Rzepka, zegarmistrz starych konstrukcji,
konserwator kolekcji Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. To on przedłuża życie
zegarom. – Czasem zatrzymuję je celowo, aby niektóre elementy mechanizmu
„odpoczęły”, aby nie pękła sprężyna – wyjaśnia Rzepka, który ma pod opieką około
300 zegarów. Od momentu, kiedy przywrócił do życia XVIII-wieczny konsolowy zegar
szwajcarski ze słynnego warsztatu w La Chaux-de-Fonds restauruje i naprawia
wszystkie typy mechanizmów. - Pracowałem przy nim miesiąc i udało się
udrożnić miechy i piszczałki. Ten mechanizm tworzący fletowe urządzenie, wygrywa
aż siedem melodii menuetów w pełnych godzinach. Naciąg urządzenia grającego
„Mazurek Dąbrowskiego” dodany został już w Krakowie w pracowni przy ulicy
Wiślnej 7 przez nieznanego organmistrza w 1831 roku – opowiada Rzepka.
Rzepka
twierdzi, że każdy zegar można naprawić, jeśli się tylko chce. - Warto to
odnotować na werku inicjałem - mówi. Tak też czyni. Na mechanizmie, który
naprawia, pozostawia zawsze datę i swój inicjał. To gmerk.
Porady Jadwigii Kozłowskiej, historyka sztuki i rzeczoznawcy, oraz Michała Rzepki, zegarmistrza i konserwatora muzealnego:
zegar powinien być w dobrym stanie; nie tylko obudowa nie powinna
budzić wątpliwości, ale i mechanizm tzw. werk powinien „chodzić”
zegar
wysokiej jakości powinien być sygnowany, inicjałów trzeba szukać na mechanizmie,
a także na obudowie; czasem jest to kilka nazwisk, bo każdy szanujący się
zegarmistrz odnotowuje kolejną naprawę
nie warto kupować nieczynnego
zegara, bo jego naprawa przysparza trudności: mało kto umie to zrobić, nie ma
fachowców, a konserwacja starego zegara jest dosyć droga
jeśli już mamy
stary zegar, warto go oddać do konserwacji dobremu fachowcowi, który go
wyreguluje i wypoziomuje i tym samym przedłuży mu żywot
uwaga na
falsyfikaty, które robiono w XIX wieku; poznać je po nacięciu trybów – dawne
urządzenia robione były ręcznie, inaczej wyglądały stare gwinty tzw. kowalskie;
warto zwrócić uwagę na sposób złocenia – dawniej w procesie technologicznym
wykorzystywano cyjanek, obecnie większość wyrobów złoci się galwanicznie
czasem łączy się tzw. werk z jednego zegara z obudową z innego zegara,
pochodzącego z innego okresu; taki zestaw może zmylić nawet specjalistę, jeśli
części są w podobnym stylu
należy radzić się znawców, historyków sztuki,
zegarmistrzów, nie kupować przez internet
Więcej przeczytasz w najnowszym "Naszym Rynku Kapitałowym".