Zainwestuj w cenny czas

Ewa Kozakiewicz
opublikowano: 2008-01-08 14:20

Starych zegarów jest coraz mniej na rynku. Jeśli pochodzą z zamierzchłej przeszłości i mają skomplikowane sygnowane mechanizmy, ich ceny rosną. Na takich okazach na pewno się nie straci. Ale zegar to nie tylko lokata kapitału czy przedmiot pożądania kolekcjonerów. Liczy nam upływający czas. Kojarzy się z domem rodzinnym, z tęsknotą za dawnym dworem.

„Ten zegar stary...

...gdyby świat, kuranty ciął jak z nut. Zepsuty wszakże od stu lat, nakręcać próżny trud” śpiewa Skołuba słynną arię w „Strasznym Dworze” Moniuszki.
A powracający panicz, gdy przyjechał do dworu, od razu poznał stary zegar kurantowy „I z dzieciną radością pociągnął za sznurek / By stary Dąbrowskiego usłyszeć mazurek.” To już Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”. Księga „Gospodarstwo”.
„Zegar, słyszę wybija, / ustąp melankolija” – żąda Jan Kochanowski w swej „Pieśni XXIV”. Słowa te przypomina współcześnie Grzegorz Turnau, a Justyna Steczkowska śpiewa o zegarze, co modlitwy i kabały zna, jakieś słowa tajemnicze...
Zegary domowe, które towarzyszą nam od narodzin do śmierci, od dawna były meblem ważnym i symbolicznym, pojawiającym się często w literaturze. Pierwsze czasomierze przeznaczone do ustawiania we wnętrzach rozpowszechniły się w XV wieku, w dobie późnego gotyku i wtedy miały mechanizmy odkryte, a napędzane były obciążnikami. Wynalazek Christiana Huygensa z Hagi, który w 1675 roku wprowadził napęd sprężynowy, sprawił, że konstrukcję zegara zaczęto obudowywać szafkami osłaniającymi ją od kurzu i chroniącymi mechanizm przed rozregulowaniem. Powstały tak zegary ścienne, stołowe, szafkowe podłogowe i kominkowe i wiele innych, przystosowywanych do ówczesnych potrzeb.
Szkoda, że ich miejsce zajęły bezszmerowe i bezduszne elektroniczne repliki.

Żyjące dzieła sztuki
 Niewątpliwie każdy stary zegar, materializując coś tak nieuchwytnego jak czas, staje się przedmiotem magicznym. Dla mnie pięknym i tajemniczym – mówi Elżbieta Błażewska, kustoszka Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. – Wewnątrz tyka i ożywia zegar precyzyjny mechanizm odmierzający minuty, godziny, tygodnie, i miesiące. A na zewnątrz obudowa, dzieło artysty rzemieślnika, wyrażają określone podejście poetyckie lub filozoficzne do kwestii czasu. Zewnętrzna forma, czasem bardzo prosta, czasem bogata przekazuje nam prawdę o życiu naszych przodków, ich gustach i upodobaniach – mówi Błażewska, historyczka sztuki zafascynowana starymi zegarami.
Zegary żyją i przemawiają podwójnym językiem dźwięków: tykaniem, biciem, dzwonieniem, graniem melodii oraz dekoracyjnym kodem zmiennych historycznie motywów zawartych w ich oprawach. Czegoż to nie używano do ozdobienia szafek okrywających skomplikowany mechanizm - najszlachetniejszego drewna, marmurów, alabastrów, laki, masy perłowej, szylkretu, srebra, porcelany i kamieni półszlachetnych. Aby stworzyć wykwintną powłokę zegara, trzeba było być nie tylko zręcznym konstruktorem mechanizmu, ale złotnikiem, cyzelerem, stolarzem, rzeźbiarzem, snycerzem i malarzem. Dlatego z czasem funkcje te rozdzielano i na zegarach oddzielnie sygnowali swe mistrzostwo zegarmistrzowie, a osobno rzemieślnicy tworzący zewnętrzną obudowę zegara - stolarze czy złotnicy.

Pasyjka baronowej
Marii Closmann z dzwonkiem. – To jeden z dwóch oryginalnych zegarów, znajdujących się w kolekcji naszego muzeum – opowiada Elżbieta Błażewska. Takie zegary, produkowane były dla dostojników kościelnych w latach 1580-1660 w Niemczech, Czechach i na Morawach. Stawiano je na ołtarzach podczas mszy. – Nasze pasyjki nie mają ruchomych wskazówek. Są zegarami rotacyjnymi, typowymi dla okresu manieryzmu, a cyfry godzin umieszczano na szczycie krzyża, gdzie obracał się swoisty mały globus z pierścieniem. Te bardzo rzadkie egzemplarze pochodzą z kolekcji Władysława Miodońskiego, krakowskiego kuśnierza, znanego kolekcjonera historycznych zegarów – opowiada Błażewska. – Ten egzemplarz zegara ma udokumentowaną historię – co jest rzadkie: wiadomo, że do 1938 roku był w posiadaniu baronowej Closmann, mieszkającej w Krakowie, potem znalazł się w kolekcji Miodońskiego, którą właściciel przekazał muzeum.
Krakowska pasyjka to krzyż z drewna dębowego, pokryty miedzią, mosiądzem, pod którym ustawione są figury Matki Bożej i św. Jana. Druga pasyjka z kolekcji Miodońskiego nie ma tak przejrzystej metryki pochodzenia i znawcy podejrzewają, że pochodzi z augsburskiego warsztatu. Być może wykonał ją polski rzemieślnik na początku XVII wieku. Co ciekawe, jak mówi kustoszka Muzeum Historycznego – krakowskie zegary trafiają się rzadko, mimo że właśnie w Krakowie był cech zegarmistrzów. A cenny zegar monstracyjny - z licznymi wskazaniami astronomicznymi, wykonany w trzeciej ćwierci XVII wieku - znajdujący się na Wawelu wyszedł spod ręki Lorenca Wolbrechta z Torunia. Do oryginalnych zegarów należą rzadko spotykane zegary XVII-wieczne w kształcie kuli, podpinane do baldachimu łóżka.
Najwybitniejsze i najstarsze polskie wyroby zegarmistrzowskie oglądać można najczęściej za granicą. Tak jest z krakowskim zegarem mistrza Hansa Gayslera. Zegar z 1544 roku znajduje się w Kunstgewerbemuseum w Berlinie. Sama oprawa mechanizmu z zegara Zygmunta Augusta tego samego autora sygnowana napisem i datą 1550 przechowywana jest w zbiorach Muzeum Książąt Czartoryskich. Z kolei najpiękniejszy zegar wieżyczkowy z połowy XVII wieku, polskiej roboty Łukasza Weydmanna, znajduje się w British Museum. Wywędrował z Polski po abdykacji króla Jana Kazimierza.

Gabinet kolekcjonera
Czasem klient nie miał pieniędzy, a chciał uszyć futro, miał za to w domu stary zegar. Kuśnierz i klient dochodzili do porozumienia i zegar wędrował do pracowni Władysława Miodońskiego (1898-1972) przy Rynku Głównym 7. Kolekcjonera bardziej interesowały obudowy zegarów, które zbierał w celach dekoracyjnych. Nie zgłębiał zawiłości mechanizmów, ich wnętrza. Tak powstał zbiór ponad 150 różnych zegarów; przekazany Muzeum Historycznemu Miasta Krakowa, został włączony do kolekcji muzealnej, która liczy obecnie 263 sztuki.
Witold Turdza, kustosz muzeum, postanowił zwiedzającym przybliżyć kolekcję, dlatego zaaranżował gabinet kolekcjonera. To tu wśród draperii, starych mebli w oszklonych szafkach tykają i biją cenniejsze okazy pochodzące z początku XVII wieku, i późniejsze, aż do lat 50. XX stulecia.
Najstarszym zegarem w zbiorach muzealnych - pochodzi z kolekcji Miodońskiego - jest zegar wieżyczkowy z około 1599 roku, augsburskiego mistrza, wykonany z brązu cyzelowanego i złoconego. Przypomina kwadratową wieżę ustawioną na cokole wspartym na czterech nóżkach.
W XVIII wieku formą dominującą były zegary kaflowe, zwane tak ze względu na swój kształt. Są rzadkością na rynku antykwarycznym, dlatego dla kolekcjonerów to prawdziwy rarytas. W gabinecie kolekcjonera oglądnąć można „kaflak” stołowy Michała Wagnera z Wrocławia z około 1700 roku i krakowski wyrób Jakuba Lichty z około 1780 roku. Do rzadkości należy okaz oficerskiego zegara przenośnego. Bogatym zdobieniem wyróżniają się zegary szafkowe konsolowe pochodzenia francuskiego. Jeden z nich, stołowy, z 1860 roku, z pracowni braci Lerolle z Paryża, został przekazany przez urząd skarbowy, po bezpotomnie zmarłym krakowianinie, i oszacowany na 40 tys. złotych. Wiszący konsolowy z podobnego okresu z markieterią typu Boulle wyceniono na 80 tys. złotych. Zegar kominkowy typu biedermeier z pracowni Christiana Gropplera z około 1820 roku przypomina czasy, kiedy dobierano czasomierz do stylu mebli.
Cennym zegarem podłogowym pochodzącym ze słynnej pracowni Tomasza Taborskiego, działającej w Krakowie, jest zegar astronomiczny, który muzeum kupiło w 1994 roku w jednym z salonów Desy. Cena wówczas wynosiła 28 tys. złotych.
Najmłodszy Atoms, pochodzi z witryny sklepu znanego zegarmistrza krakowskiego Józefa Cyankiewicza i jest czasomierzem, którego nie trzeba nakręcać! Nakręca się sam pod wpływem zmian temperatury i ma regulator balansowy specjalnie skonstruowany przez szwajcarskiego inżyniera Jena Leona Reuttera. Zegar roczny, unikatowy czasomierz, powstał w latach 1949-1956 w Świebodzicach w dawnej fabryce zegarów Gustawa Beckera.
Zegary z czasów oświecenia, z widocznym mechanizmem pod szklanym kloszem, albo austriackie z dużym orłem, z postaciami harfiarki, która porusza oczyma, i aniołka, Chronosa czy niedźwiedzia, stojącego huzara, z imitacją piramidy obrazują bogactwo i różnorodność kolekcji, w której odnaleźć można prawie wszystkie typy zegarów domowych. – O takie egzemplarze na rynku antykwarycznym bardzo trudno – przyznaje Elżbieta Błażewska. Czasem się jednak zdarzają i to przeważnie na aukcjach.

Zegar w cenie samochodu
- Na zegar nie można patrzeć tylko przez pryzmat lokaty kapitału – mówi Piotr Lengiewicz, prezes Domu Aukcyjnego „Rempex” w Warszawie. - Tym bardziej że tymi przedmiotami interesuje się wąska grupa kolekcjonerów. Z moich obserwacji wynika, że zajmują się bardziej dekoracją zegara niż jego mechanizmem. Ale i ten musi być w nienagannym stanie. O zegarze trzeba myśleć w dłuższej perspektywie – to nie jest natychmiastowy zysk, ale z posiadania niezwykłego przedmiotu na pewno będziemy mieć satysfakcję - mówi. - Wysokie ceny u nas, ale i tak niższe niż za granicą, osiągają dekoracyjne zegary dobrych marek, pochodzące z Francji czy Danii. Wyżej cenione w kraju niż za granicą są polonica. Ceny obiektów znakomitych, z najwyższej półki, takich jakie posiadają muzea, są zawsze bardzo wysokie. W tej chwili mamy właśnie taką rzadkość – polski zegar kaflowy z budzikiem, datowany na 1616–1664, z pracowni Jakuba Gierke z Wilna. Z tej samej pracowni pochodzi podobny jedyny okaz, który jest w tej chwili w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie – chwali się Lengiewicz. Cena wywoławcza kaflaka z budzikiem na 128. Aukcji Sztuki Dawnej w „Rempexie” wynosiła w grudniu 2007 roku 95 tys. złotych.
Dom Aukcyjny „Rempex” prawie na każdej aukcji licytuje dwa lub trzy zegary. Już w 1997 roku wydarzeniem aukcji był barokowy zegar Johanna Eichsteda z rozbudowanym mechanizmem wskazujący godziny, dni, znaki zodiaku, fazy księżyca, sygnalizujący godziny, kwadranse i z funkcją budzika.
– To są przedmioty, które ludzie do nas przynoszą w zaufaniu, decydując się je sprzedać – mówi Lengiewicz. Najdroższy, jaki dotąd mieliśmy, zegar talerzowy, sprzedano za 250 tysięcy złotych, a zegary kaflowe wyceniane są w granicach 50-100 tysięcy złotych.


Na każdą kieszeń
Stare zegary szafkowe z okresu międzywojennego kosztują około 1500 złotych. To znacznie mniej niż za obecnie robione na wzór dawnych – w jednej z firm stojący zegar szafkowy z niemieckim, fabrycznym mechanizmem współczesnym kosztuje aż 4200 złotych! - A przecież nawet wiszące tak zwane kwadransiaki są u nas znacznie tańsze – mówi Monika Kuś z działu przyjęć galerii Desy Unicum przy ulicy Marszałkowskiej. - Kupujemy tylko zegary sprawne, z odnowionymi skrzynkami i gwarancją zegarmistrza na piśmie – opowiada. Takie ludzie kupują przede wszystkim na prezenty ślubne, czasem do swoich domów, aby „ocieplić” wnętrze. Twierdzi, że przez jej ręce przechodzi sporo zegarów z fabryki Beckera, można je kupić już za 400–600 złotych, a biedermeirowskie kolumnowe, ale niesygnowane, w cenie 6 tysięcy złotych.
- Cena znacznie starszych, sygnowanych zegarów może sięgać 50 tysięcy złotych, ale takie rzadko się trafiają – twierdzi. Potwierdza to Jadwiga Kozłowska z krakowskiego domu aukcyjnego Desy. – Superzegarów nie ma, za to zalew francuszczyzny w kiepskim stylu albo podróbki dawnych zegarów ludowych – mówi rzeczoznawczyni. – Poza tym Polacy mają specyficzny gust i nie bardzo się spieszą do takich zakupów, preferując wyroby Ikei – twierdzi Kozłowska. - Od ponad roku mamy wystawione na aukcji jeszcze w 2006 roku dwa zegary kominkowe i dwa szafkowe stołowe, których nikt nie chce kupić. Zegar to przedmiot delikatny, którego nie powinno się przesuwać, aby nie uległ rozregulowaniu, musi być dobrze wypoziomowany. Wymaga stałej opieki dobrego zegarmistrza, a o takiego fachowca coraz trudniej – tłumaczy Kozłowska odwrót od starych zegarów.

Gmerk czyni cuda
- Zegary mechaniczne mają pozytywny wpływ na człowieka. Ruch wahadła, tykanie, zbliżone jest do rytmu uderzeń serca - twierdzi Michał Rzepka, zegarmistrz starych konstrukcji, konserwator kolekcji Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. To on przedłuża życie zegarom. – Czasem zatrzymuję je celowo, aby niektóre elementy mechanizmu „odpoczęły”, aby nie pękła sprężyna – wyjaśnia Rzepka, który ma pod opieką około 300 zegarów. Od momentu, kiedy przywrócił do życia XVIII-wieczny konsolowy zegar szwajcarski ze słynnego warsztatu w La Chaux-de-Fonds restauruje i naprawia wszystkie typy mechanizmów. - Pracowałem przy nim miesiąc i udało się udrożnić miechy i piszczałki. Ten mechanizm tworzący fletowe urządzenie, wygrywa aż siedem melodii menuetów w pełnych godzinach. Naciąg urządzenia grającego „Mazurek Dąbrowskiego” dodany został już w Krakowie w pracowni przy ulicy Wiślnej 7 przez nieznanego organmistrza w 1831 roku – opowiada Rzepka.
Rzepka twierdzi, że każdy zegar można naprawić, jeśli się tylko chce. - Warto to odnotować na werku inicjałem - mówi. Tak też czyni. Na mechanizmie, który naprawia, pozostawia zawsze datę i swój inicjał. To gmerk.

Porady Jadwigii Kozłowskiej, historyka sztuki i rzeczoznawcy, oraz Michała Rzepki, zegarmistrza i konserwatora muzealnego:

 zegar powinien być w dobrym stanie; nie tylko obudowa nie powinna budzić wątpliwości, ale i mechanizm tzw. werk powinien „chodzić”
 zegar wysokiej jakości powinien być sygnowany, inicjałów trzeba szukać na mechanizmie, a także na obudowie; czasem jest to kilka nazwisk, bo każdy szanujący się zegarmistrz odnotowuje kolejną naprawę
 nie warto kupować nieczynnego zegara, bo jego naprawa przysparza trudności: mało kto umie to zrobić, nie ma fachowców, a konserwacja starego zegara jest dosyć droga
 jeśli już mamy stary zegar, warto go oddać do konserwacji dobremu fachowcowi, który go wyreguluje i wypoziomuje i tym samym przedłuży mu żywot
 uwaga na falsyfikaty, które robiono w XIX wieku; poznać je po nacięciu trybów – dawne urządzenia robione były ręcznie, inaczej wyglądały stare gwinty tzw. kowalskie; warto zwrócić uwagę na sposób złocenia – dawniej w procesie technologicznym wykorzystywano cyjanek, obecnie większość wyrobów złoci się galwanicznie
 czasem łączy się tzw. werk z jednego zegara z obudową z innego zegara, pochodzącego z innego okresu; taki zestaw może zmylić nawet specjalistę, jeśli części są w podobnym stylu
 należy radzić się znawców, historyków sztuki, zegarmistrzów, nie kupować przez internet

Więcej przeczytasz w najnowszym "Naszym Rynku Kapitałowym".