Tylko 12,3 proc. zarobili średnio klienci OFE w ciągu trzech lat
W polityce inwestycyjnej OFE strach przed ryzykiem zdominuje chęć do kreatywnego myślenia — oto skutki bessy i złego prawa.
Ach, kiedyś to było — mogą wzdychać klienci otwartych funduszy emerytalnych (OFE). Jeszcze rok temu trzyletnia średnia stopa zwrotu wynosiła 52,5 proc. Najlepszy OFE zarobił ponad 59 proc., najgorszy — 43,8 proc. Dziś o takich wynikach można pomarzyć. Za kilka dni nadzór opublikuje kolejne zestawienie. "PB" pokusił się o wyliczenie trzyletniej stopy zwrotu (bez ostatniego tygodnia września). Wyniki są dramatyczne — średnio klienci zarobili 12,3 proc. Najlepszy Pekao wypracował 17,8 proc., najgorszy Bankowy — 7,9 proc. Małe zyski to niejedyny powód do zmartwienia klientów. Niskie stopy zwrotu oznaczają, że rośnie ryzyko nieosiągnięcia przez OFE minimalnej wymaganej stopy zwrotu (połowa średniej lub średnia minus 4 pkt proc.). To oznaczałoby dla PTE konieczność dopłaty do rachunku klientów. Dlatego ważniejsze jest unikanie błędów niż przynoszenie klientom potencjalnych zysków.
— Mechanizm minimalnej wymaganej stopy zwrotu nie jest całkowicie pozbawiony sensu. Dość dobrze zabezpiecza klientów funduszy przed niewłaściwą polityką inwestycyjną firmy zarządzającej. Problem w tym, że efekty uboczne, jakie powoduje, w długim terminie są niekorzystne dla całego systemu i wszystkich uczestników — ocenia Michał Szymański, wiceprezes CU PTE.
Nie wychylać się
Minimalna wymagana stopa zwrotu miała zmniejszać ryzyko klientów. Szkopuł w tym, że mechanizm je zwiększa.
— W obecnych warunkach idealna sytuacja to taka, w której portfele funduszy mają jak najbardziej zbliżony skład i są wypełnione jak najmniej płynnymi instrumentami. Wówczas ryzyko dopłaty jest najmniejsze. Z punktu widzenia inwestycyjnego ryzyko jest jednak największe. Paradoksalnie więc, mechanizm minimalnej wymaganej stopy zwrotu ogranicza dywersyfikację, a przez to zwiększa ryzyko — dodaje Michał Szymański.
To niejedyna konsekwencja strachu przed odchyleniem od średniej. Wymuszone dążenie do niej sprawia, że wybór OFE ma w praktyce małe znaczenie.
— Jeśli chcemy mieć system, w którym 15 funduszy inwestuje tak samo, to minimalna stopa zwrotu jest dobra. Jeśli zaś chcemy mieć 15 funduszy o różnych strategiach inwestycyjnych, to jest to mechanizm bardzo szkodliwy — mówi Krzysztof Lutostański, prezes PTE Bankowy.
Odwzorowywanie strategii inwestycyjnej konkurentów jest bowiem najprostszą metodą osiągnięcia wyniku zbliżonego do średniej.
— System wymusza zachowania stadne, które polegają na tym, iż zarządzający patrzą, co robi konkurencja i inwestują w to samo — mówi Michał Szymański.
Taka sytuacja jest też niekorzystna dla rynku.
— Fundusze kupują i sprzedają jednocześnie, co powoduje większą zmienność rynku i ogranicza płynność — dodaje Michał Szymański.
Brak prostej recepty
Nawet najwięksi krytycy minimalnej wymaganej stopy zwrotu przyznają, że wprowadzenie lepszego systemu nie jest łatwe.
— Receptą byłoby jej zniesienie. Da to funduszom możliwość różnicowania portfeli i osiągania lepszych wyników. Zarządzający będą musieli być jeszcze lepsi — sugeruje Krzysztof Lutostański.
Nie wszyscy się na to zgadzają, podkreślając, że zabezpiecza ona klientów przed ryzykiem niższej emerytury z powodu błędnego wyboru funduszu. Nawet oni przyznają jednak, że obecne zasady nie są idealne.
— Można pomyśleć o modyfikacji mechanizmu przez dodanie elementów porównania stopy zwrotu nie tylko ze średnią, ale także z obiektywnymi parametrami typu: inflacja, indeks giełdowy — dodaje Ewa Radkowska, zarządzająca OFE ING.
Inne pomysły to wprowadzenie benchmarku rynkowego lub karanie finansowe dopiero wówczas, gdy fundusz nie osiągnie wymaganej stopy zwrotu więcej niż raz.
— Na pewno należy wydłużyć okres kalkulacji stopy zwrotu, przynajmniej z trzech do pięciu lat. Wówczas jeden słabszy rok ma szansę być odrobiony w kolejnych — mówi Michał Szymański.
17,798%
Taką trzyletnią stopę zwrotu zanotował Pekao OFE.
7,973%
Taką trzyletnią stopę zwrotu zanotował Bankowy OFE.
To jest temat "na później"
Mechanizm minimalnej wymaganej stopy zwrotu nie jest idealny. Jednocześnie wymyślenie lepszego jest bardzo trudne. Na świecie funkcjonują różne systemy: nominalne określenie minimalnej wymaganej stopy zwrotu czy zapis, że stopa nie może być ujemna. Spotyka się też systemy, w których nie ma w ogóle takiego mechanizmu.
Na świecie widoczna jest tendencja, w której nadzór odchodzi od określania limitów ilościowych na rzecz badania portfela i mierzenia poziomu ryzyka inwestycyjnego odpowiednimi współczynnikami. Taka koncepcja była swego czasu analizowana przez nadzór. Na pewno trzeba zastanowić się nad tym, czy system działający w Polsce jest optymalny i jeśli uda się wypracować lepszy, wprowadzimy zmianę. To jednak wymaga sporej dawki analiz, na razie koncentrujemy się na wprowadzeniem subfunduszy o różnym poziomie ryzyka.
Agnieszka Chłoń-Domińczak
wiceminister pracy i polityki społeczne
Grzegorz Nawacki