„Dobre dla ciebie”, czyli trend po angielsku nazywany „better-for-you” zawitał do... alkoholi. O tym, że po przejściu przez wiele innych spożywczych kategorii — jak „zdrowsze” przekąski, słodycze itd. zawitał na ten rynek pisze branżowy serwis just-drinks.com. Sypie przykładami ze Stanów Zjednoczonych oraz Europy.

Wśród alkoholi z mniejszą zawartością procentów serwis wymienia piwa i „hard seltzers”. Przedstawiciele branży alkoholowej w Polsce, z którymi rozmawialiśmy, nie znali polskiego określenia na ten drugi napój — to alkohol na bazie gazowanej wody, fermentowego cukru trzcinowego i liści herbaty, owoców czy ziół. Szybko zajmuje amerykańskie półki — rodząca się kategoria przez 12 miesięcy (zakończonych w czerwcu) miała mieć około 260 mln USD sprzedaży, choć eksperci spodziewali się, że będzie zaledwie krótką modą. Ten nowy rodzaj alkoholu ma dawać w kość browarom, ale i wśród nich dziennikarze just-drinks.com zauważają zainteresowanie zdrowymi składnikami — przywołują przykład polskiego Browaru Fortuna, który wypuścił w tym roku piwo z cascarą (to suszone owoce kawowca, cenione za prozdrowotne właściwości).
— My w Kormoranie podkreślamy, że piwo dzięki mikroelementom jest niezłym izotonikiem. Dzięki tym właściwościom te z małą zawartością alkoholu jest wybierane przez biegaczy. Wiele browarów regionalnych weszło już w ten „prozdrowotny” trend — rozwijają np. piwa na bazie orkiszu zamiast pszenicy. Tego typu ciekawe produkty widać coraz częściej. Jednocześnie jednak ze względu na ograniczenia w promocji nie mamy jak tego komunikować. To informacje, które konsument musi sam połączyć, nam nie wolno mówić o tym wprost — przyznaje Andrzej Olkowski, prezes Browaru Kormoran i szef Stowarzyszenia Regionalnych Browarów Polskich.
Przykłady widać też na wysokoprocentowym rynku. Pernod Ricard, do któregou nas należy Wyborowa, wypuścił na brytyjskim rynku specjalną edycję swoich wódek Absolut zawierających „prawdziwy truskawkowy i jabłkowy sok”, by przemówić do tych konsumentów, którzy cenią sobie naturalne składniki — konkluduje just-drinks.com. U nas producenci mocnych alkoholi jednak nie szykują się do „prozdrowotnej” rewolucji.
— Naturalne dodatki smakowe czy sokowe,bez sztucznych aromatów, to nie jest nowy trend, ale coś co jest w alkoholachwidoczne od dłuższego czasu. Kupując obecnie surowce do produktów zaopatruję się u tych samych dostawców, z którymi handlowałem będąc w branży sokowej. Teraz być może przyszedł po prostu czas na ogłaszanie tego. To pewnie więc bardziej nowość w sensie marketingowym niż faktycznie rewolucja w składzie. Pewnie można próbować iść dalej i łączyć alkohole np. z superfoods, mocniej podbijając element „prozdrowotności”, ale pytanie, czy tego od alkoholu oczekuje konsument — komentuje Marek Sypek, szef Stock Polska.
Ryszard Woronowicz, rzecznik prasowy Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy, sceptycznie podchodzi do rozprzestrzenienia się tego trendu, ale z innych powodów.
— Kluczowe jest to, że my — jako branża alkoholi mocnych — mamy kompletnie ograniczone pole promocji. Wprowadzanie nowych, ciekawych elementów „zdrowotnych”, z samego założenia ma na celu chwalenie się tym, czego nie jesteśmy w stanie zrobić. Do tego branża w Polsce na wszelkie możliwe sposoby informuje, że trzeba pić odpowiedzialnie i edukuje o szkodliwości nadmiernego spożywania alkoholu. Dlatego, moim zdaniem, promowanie „wellbeing” czy „zdrowotności” w alkoholach u nas jeszcze przez długie lata nie będzie widoczne — uważa Ryszard Woronowicz.