Ze schroniska na Skrzycznem do etycznej mody: Siostry ze Szczyrku podbijają rynek wełną merino

Natalia Grzebisz-Zatońska
opublikowano: 2025-11-07 14:00

Zofia Lohman-Ndou i Karolina Orłoś pochodzą ze Szczyrku. Siostry wychowały się w schronisku na Skrzycznem, którym ich rodzina zarządza od ponad 60 lat. Nie stanęły jednak za ladą bufetu, bo dekadę temu postanowiły stworzyć markę odzieży z wełny merino. Zaczęły od czapek, ale z czasem oferta się rozrosła.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Kopyto to producent certyfikowanej odzieży z wełny, która – jak podkreślają właścicielki firmy – nie gryzie.

– Owce merynosowe wywodzą się z gór, gdzie warunki są surowe, a amplituda temperatur wysoka. Wełna musi z jednej strony utrzymywać ciepło, a z drugiej nie przegrzewać organizmu. Dlatego pozyskiwana z nich wełna nadaje się do noszenia latem i zimą. Do tego nie przesiąka zapachami, bo ma antybakteryjne właściwości. Po użyciu wystarczy wywietrzyć czapkę lub koszulkę i będzie świeża – przekonuje Katarzyna Twardowska, która od 2019 r. jest współwłaścicielką i odpowiada za marketing Kopyta.

Właściwości termiczne i użytkowe to niejedyna przyczyna, dla której w firmie używa się niemal wyłącznie wełny merynosów.

– Wełna jest naturalna w przeciwieństwie do ropopochodnych tekstyliów zaśmiecających planetę. Zależało nam, żeby tworzyć kolekcje ponadczasowe i użyteczne. Wełna merino jest przy tym bardzo trwała i biodegradowalna. W warunkach kompostowalnych rozkłada się po około roku – mówi Karolina Orłoś, współwłaścicielka Kopyta.

Dożywotnia gwarancja

Docelowo marka dąży do cyrkularnego modelu.

– Chcemy działać w duchu zamkniętego obiegu. Dlatego jesteśmy transparentne i poddajemy się audytom, co pozwala m.in. rozwijać projekt recyklingu naszej wełny. Uważamy, że odpowiedzialność za produkt powinna ciągnąć się za producentem aż do końca żywotności produktu. Posprzedażowa, uczciwa obsługa klienta, dożywotnie gwarancje, naprawy i przyjmowanie produktów zużytych, by dać im drugie życie – to jest cyrkularność, do której dążymy. Tak rozumiemy przyszłość odpowiedzialnej mody – mówi Zofia Lohman-Ndou współwłaścicielka Kopyta.

Firma zdobyła certyfikat RWS (Responsible Wool Standard), który zapewnia branży narzędzia do weryfikacji dobrych praktyk. Daje pewność, że wełna pochodzi z gospodarstw o odpowiedzialnym podejściu do hodowli zwierząt i zarządzania ziemią oraz zapewniających opiekę społeczną. To także potwierdzenie monitorowania transparentności surowca od gospodarstwa do produktu, by konsumenci mieli pewność co do pochodzenia wełny.

– W przyszłości chciałybyśmy zapewnić dożywotnią gwarancję na odzież i odpowiedzialność za produkt. Obecnie producenci tacy jak my kończą kontakt z odzieżą, gdy ją sprzedadzą. Chciałybyśmy to zmienić. Naszym celem jest docenienie wartości używanego produktu i surowca, gdy nadaje się jeszcze do użycia, ale znudził się konsumentowi lub gdy jest już znoszony. Dlatego mamy w planach przejęcie odpowiedzialności za odsprzedaż takich rzeczy i ich ponowne użycie w drugim obiegu – mówi Katarzyna Twardowska.

Szacunek dla surowca

Firma stara się unikać nadprodukcji i nadwyżek magazynowych, a jednocześnie wyprzedaży.

– Przeceny zdarzają się rzadko. Produkujemy w sposób przemyślany i umiarkowany, skrojony względem popytu. Co za tym idzie, nie stosujemy dużych wyprzedaży mających na celu robienie miejsca na nowe – wyjaśnia Katarzyna Twardowska.

Według Międzynarodowej Organizacji Tekstyliów Wełnianych (IWTO) ceny wełny są historycznie niskie, ale i tak niezbyt konkurencyjne względem cen włókien syntetycznych i bawełny. To jednak, jak wskazują właścicielki Kopyta, nie wpływa na rozwój ich firmy.

– Mama kupowała nam odzież z wełny merino w second handach, bo tylko tam takie rzeczy były dostępne. Na nartach sprawdzały się świetnie. Czapki, koszulki i swetry z wełny kojarzyły się wtedy w Polsce z gryzącymi materiałami. Tworząc markę, wiedziałyśmy, że pojawią się uprzedzenia na tym tle. W merino jest zupełnie inaczej – komfortowo. Wyzwaniem było także przekonanie klientów do zakupu odzieży, która jest droższa od tej w sklepach sieciowych, produkowanej z włókien ropopochodnych czy bawełny. Uznałyśmy, że wskaźnik cost per use/cost per wear może przekonać, że to inwestycja na lata w jakość i jednoczesny świadomy, zrównoważony wybór tego, w co się ubieramy – mówi Zofia Lohman-Ndou.

– Na początku zderzyłyśmy się z realiami rynku i mentalnością branży, w której często brakuje szacunku do surowca. Wełna merino jest dużo droższa niż akryl, ale dla nas to był oczywisty wybór. Zdarzało się, że dostawałyśmy propozycje produkcji z domieszką akrylu – plastiku, z sugestią, by nie wykazywać tego w składzie. To był moment, w którym utwierdziłyśmy się w przekonaniu, że nie chcemy iść na skróty i musimy mieć transparentny łańcuch produkcji. Bardzo dbamy, żeby wszyscy nasi dostawcy rozumieli i podzielali nasze wartości. Tylko wtedy możemy końcowy produkt nazywać produktem zrównoważonym, jeśli etyczny był cały łańcuch dostaw – mówi Katarzyna Twardowska.

Etyczna produkcja to dobry kierunek

Karolina Orłoś podkreśla, że u podstaw wspólnego biznesu leży troska – o producentów, z którymi współpracuje Kopyto, o ludzi, relacje i wartości.

– Nie chcemy budować firmy na cwaniactwie. Biznes może i powinien być uczciwy. Dla nas to najważniejsze. Mamy zasady i w tej kwestii jesteśmy absolutnie bezkompromisowe. Dlatego też nie szukałyśmy inwestora zewnętrznego. Zawsze chcemy mieć pewność, że pracujemy na własnych zasadach. Nawet jeśli czasami przez to zyski są mniejsze – dodaje Karolina Orłoś.

Jej zdaniem zmienia się podejście części klientów, którzy wybierają firmy, z jakimi mogą się identyfikować.

– Marki mające wyraźne wartości, uczciwe, stawiające na jakość i trwałość zyskują lojalność. Dziś społeczeństwo coraz bardziej tego poszukuje. Dlatego wierzymy, że etyczna wełna merino to dobry kierunek – podsumowuje Karolina Orłoś.