Plan Komisji przewiduje sprzedaż podzielonego na kawałki majątku stoczni w otwartym przetargu. Polski rząd chce gwarancji, że nowopowstałe spółki będą mogły się zajmować w przyszłością produkcją stoczniową. Tymczasem Bruksela wcale nie miała zamiaru jej zakazywać, bo jeśli znajdzie się inwestor, który zechce kupić cały majątek, będzie mógł to zrobić i dalej produkować statki. A co z pracownikami? Warszawa domaga się ciągłości zatrudnienia, natomiast unijni urzędnicy uważają, że nie można wymuszać na potencjalnych inwestorach takich gwarancji. Choć - jak wyjaśnia rzecznik Komisji Jonathan Todd w rozmowie z Polskim Radiem - wyjątkiem jest jedna sytuacja. "Jeśli inwestor kupuje cały majątek stoczni, a kodeks pracy nakazuje mu transfer pracowników, Komisja nie będzie się sprzeciwiać" - dodał rzecznik. Otwarty przetarg i częściowa likwidacja majątku stoczni mają pozwolić na spłatę długów i zwrot przyznanej w ostatnich czterech latach pomocy publicznej. Do tego potrzebne są jednak zmiany w polskim prawie. Prace nad specustawą już się rozpoczęły.
Zgoda Polski na ultimatum Brukseli
Polska zgadza się na propozycję Komisji Europejskiej dotyczącą sprzedaży stoczni w Gdyni i Szczecinie - to odpowiedź Warszawy na ultimatum Brukseli. W przypadku braku zgody Komisja nakazałaby stoczniom zwrot wielomiliardowego rządowego wsparcia, które otrzymały po wejściu Polski do Unii, co doprowadziłoby je do bankructwa.