Od początku roku kurs euro do złotego spadł o 0,8 proc. i choć nie jest to tak imponująca zmiana, jak kursu USD/PLN (obniżył się aż o 12,8 proc.), to notowania utrzymują się na poziomie zbliżonym do najniższego w ostatniej dekadzie. Analitycy są przekonani, że obraz rynku w drugim półroczu będzie podobny.
- Zdecydowane osłabienie dolara obserwujemy już od początku roku, co jest związane z dużą zmianą w postrzeganiu prezydentury Donalda Trumpa. Oczekiwano stabilnej i wyważonej polityki w ramach stopniowej deglobalizacji i pragmatycznego podejścia do kwestii ceł, co miało być pozytywnym impulsem dla amerykańskiej waluty. Już w kwietniu doszło jednak do ogromnego zamieszania z cłami, co podważyło zaufanie inwestorów i doprowadziło do przeceny dolara – mówi dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
Nałożyła się na to seria słabszych danych z USA, przy jednoczesnej poprawie sytuacji gospodarczej w innych częściach globu, co istotnie zmieniło sentyment i preferencje inwestorów.
- Prezydent USA wywiera presję na obniżkę stóp procentowych, co znajduje odzwierciedlenie na rynku walutowym. Efekty widac na parze USD/PLN - kurs spadł do 3,60 zł, choć jeszcze na początku roku było to powyżej 4 zł. Nie widać też czynników, które mogłyby zacząć sprzyjać dolarowi – dodaje Przemysław Kwiecień.
Przy stabilizacji kursu EUR/PLN nieco powyżej 4,20 zł (przy braku bardziej istotnych czynników o charakterze wewnętrznym) sprawia, że notowania złotego poruszają się przede wszystkim w rytm globalnych wahań na parze EUR/USD.
- Pamiętajmy, że dolar jest obecnie dużo tańszy niż jeszcze kilka miesięcy temu, co może być też postrzegane z perspektywy wpływu na skalę możliwej obniżki stóp procentowych i mniejszy proinflacyjny wpływ na polską gospodarkę – dodaje dr Mirosław Budzicki, strateg w PKO BP.
Odporni inwestorzy
- Obecnie kluczowe znacznie dla kursów walut ma pozytywny sentyment inwestorów do ryzykownych aktywów, co skutkuje napływem kapitału, a jednocześnie przejawia się systematycznym osłabieniem dolara – mówi Marek Rogalski, główny analityk walutowy Domu Maklerskiego BOŚ.
Jego zdaniem widać też, że rynek walutowy staje się coraz bardziej odporny na zawirowania geopolityczne, co szczególnie uwidoczniło się w czasie eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie.
- Choć po ataku na Iran mogło dojść do większej korekty, inwestorzy zareagowali dosyć spokojnie, a szybkie zakończenie tej fazy konfliktu wywołało bardzo pozytywną reakcję. Nie oczekuję także przełomu w kwestii wojny w Ukrainie, co w istotny sposób mogłoby zmienić w najbliższym półroczu perspektywy głównych par walutowych – dodaje Marek Rogalski.
Zdaniem Przemysława Kwietnia na koniec roku dolar powinien być jednak trochę droższy niż obecnie, choć w krótkim horyzoncie trend wydaje się mocny i na razie nic nie wskazuje, by szybko się zmienił.
Według eksperta, wśród potencjalnych czynników ryzyka można wymienić negocjacje w sprawie ceł, które – zgodnie z ostatnimi deklaracjami prezydenta USA – mogą być jeszcze przedłużone, a decyzja nie zapadnie w lipcu. Otwarta pozostaje też kwestia zapowiadanej przez Donalda Trumpa nominacji nowego szefa Fedu.
- Wizerunkowo byłby to zły sygnał świadczący o próbie upolitycznienia Rezerwy Federalnej przez administrację prezydencką, co skutkowałoby dalszym osłabieniem dolara. Liczyłbym w tej sytuacji na wybicie pary EUR/USD powyżej 1,2, co w konsekwencji może doprowadzić do sytuacji, że za amerykańską walutę zapłacimy w najbliższych tygodniach około 3,50 zł, a na koniec roku zaledwie 3,40 zł. Natomiast EUR/PLN wróciłby poniżej poziomu 4,20 zł – mówi główny analityk walutowy DM BOŚ.
Zdaniem Przemysława Kwietnia na koniec roku dolar powinien być jednak trochę droższy niż obecnie, choć w krótkim horyzoncie trend wydaje się mocny i na razie nic nie wskazuje, by szybko się zmienił.
- Przejściowo dolar może być jeszcze tańszy, ale w grudniu widziałbym kurs USD/PLN na poziomie około 3,75 zł, natomiast EUR/PLN w pobliżu 4,30 zł – dodaje ekspert XTB.
Konsensus analityków ankietowanych przez agencję Bloomberg zakłada wzrost kursu USD/PLN na koniec III kwartału do 3,74 i ponowny spadek na koniec roku do 3,69 zł.
Stabilny frank
Wśród wewnętrznych zagrożeń dla złoteog Marek Rogalski wskazuje na spodziewaną raczej trudną współpracę premiera i nowego prezydenta, co może być nieco negatywnie odbierane przez inwestorów na rynku walutowym.
- W razie mocniejszego od oczekiwań cięcia stóp przez Radę Polityki Pieniężnej mogłoby dojść do wyhamowania obecnego trendu na złotym. Z pewnością na lipcowym posiedzeniu nie dojdzie do redukcji stóp procentowych, natomiast we wrześniu koszt pieniądza spadnie o 50 pkt baz. Później oczekuję raczej korekcyjnych ruchów – dodaje Marek Rogalski.
Zdaniem Mirosława Budzickiego w ostatnim czasie widać także pewne usztywnienie członków RPP w sprawie tempa luzowania polityki pieniężnej.
- Mamy dużą rozbieżność między tym, co mówią członkowie rady a przyszłą wyceną rynkową stóp. Wolniejsze cięcia i mniejsza skala redukcji kosztu pieniądza byłaby wsparciem dla złotego – dodaje strateg w PKO BP.
Marek Rogalski zwraca uwagę na franka szwajcarskiego, który pozostaje bardzo silny do innych walut, mimo zerowych stóp procentowych Banku Szwajcarii. Specjalista spodziewa się lekkiego osłabieniu franka na koniec roku.
- Pamiętajmy, że mamy dobrą sytuację na globalnych rynkach, co nie sprzyja przepływowi kapitału do tzw. bezpiecznych przystani. Nie oczekuję zmian do momentu, aż nie wystąpi jakiś głębszy kryzys skutkujący wówczas wzrostem wartości franka. Na koniec roku możemy założyć, że będzie on kosztował 4,50 zł – podsumowuje Przemysław Kwiecień.