Na rynku walutowym sezon wakacyjny w pełni - w sierpniu nie będzie spotkań decyzyjnych Rady Polityki Pieniężnej (RPP), Rezerwy Federalnej oraz Europejskiego Banku Centralnego. Uwaga inwestorów przenosi się więc bezpośrednio na dane gospodarcze. Co ciekawe, z perspektywy złotego lokalne odczyty nie będą istotne – najważniejsza będzie sytuacja w Stanach Zjednoczonych i w strefie euro. To od rezultatu zmagań dolara z euro zależeć będą losy polskiej waluty.
Na drugim planie
Na podstawie ankiet przeprowadzonych wśród polskich przedsiębiorców firma S&P Global wyliczyła, że w lipcu wskaźnik PMI wyniósł 42,1 pkt, najmniej od maja 2020 r. Mimo że w ubiegłym miesiącu dane te wpłynęły na wartość złotego i oczekiwania co do działań RPP, to teraz rynek je zignorował, chociaż w komentarzu do badania przekonywano o bardzo słabej sytuacji polskiego sektora wytwórczego.
- Dane o PMI w lipcu były dość słabe, ale nie miału znaczącego wpływu na rynek. Część specjalistów podchodzi do nich dość sceptycznie, gdyż przygotowuje się je poprzez ankiety, których wydźwięk często jest bardziej negatywny od rzeczywistości - mówi Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.
Sceptycyzm jednak pozostaje ten sam od dłuższego czasu, a brak reakcji rynku na badania jest czymś nowym. Oprócz mniejszych obrotów spowodowanych sezonem urlopowym, powodem może być stosunkowo duża pewność co do dalszych działań RPP. Jeśli szacunkowe dane o dynamice PKB, które zostaną opublikowane 17 sierpnia nie okażą się na katastrofalne, żaden lokalny czynnik nie wpłynie na siłę złotego i oczekiwania co do ruchu bankierów.
- Widać efekty sezonu wakacyjnego, który powoduje, że reakcja na wszelkie nowe odczyty jest osłabiona. Ponadto pewność rynku co do polityki pieniężnej w Polsce czyni dane mniej istotnymi. Większym zainteresowaniem w sierpniu może się cieszyć tylko odczyt PKB – dodaje Konrad Ryczko.
O tyle według danych S&P Global spadł w lipcu wskaźnik PMI, w ujęciu r/r.
Chwila wytchnienia
Niepewność co do dalszych działań RPP do niedawna spędzała inwestorom sen z powiek. Poturbowany przez wzrost awersji do ryzyka złoty w lipcu potrzebował mocnego wsparcia, aby odzyskać siłę po wyprzedaży. Dane makro pozostawiały jednak wiele do życzenia, co utrudniało bardziej agresywny ruch stopami. Dylemat, przed jakim stali bankierzy centralni przed lipcową podwyżką stóp procentowych powodował duże różnice w prognozach analityków. Podwyżka tylko o 50 pkt. baz. zaskoczyła większość z nich i negatywnie wpłynęła na polską walutę. Teraz specjaliści są jednak zgodni.
- Obecnie wydaje się, że karty przez RPP zostały rozdane. Najbliższe posiedzenie rady będzie niedecyzyjne, przez co w kwestii oczekiwań co do dalszych ruchów stóp dużo się w Polsce nie zmieni. Konsens bierze pod uwagę jeszcze jedną podwyżkę we wrześniu i takie widać pozycjonowanie większości graczy. Część ekonomistów ostrzega przed większym ruchem RPP niż się wszyscy spodziewają, który ma być spowodowany bardziej uporczywą inflacją, jednak rynek raczej nie traktuje tego poważnie - widać to po instrumentach pochodnych - mówi Konrad Ryczko.
Stabilność, której złotemu brakowało od dawna, pozytywnie wpłynie jego siłę. Mimo, że wahania kursów pozostaną, to będą one pochodną wydarzeń poza granicami Polski.
- Spodziewamy się, że kurs EUR/PLN na koniec III kwartału będzie znajdował się w okolicach 4,60 zł. Po drodze może dochodzić do licznych zwrotów notowań, podobnie jak ubiegłym tygodniu, gdy rozpiętość przedziału wahań kursu euro przekroczyła 10 groszy. Problemy euro sprawią jednak, że odreagowanie tegorocznej siły dolara w stosunku do złotego okaże się jedynie symboliczne. W efekcie spadek USD/PLN poniżej 4,50 zł w perspektywie najbliższych tygodni będzie niemożliwy - dodaje Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.

Oczy na Zachód
W najbliższych tygodniach oczy uczestników rynku forex skupione będą na kursie EUR/USD. Od jego ruchów będzie zależeć siła złotego oraz innych walut z rynków wschodzących. Kluczowy okaże się ogólnorynkowy sentyment. Zwykle za siłą dolara stoi strach inwestorów - waluta znana jako bezpieczna przystań na czas globalnych niepokojów od dłuższego czasu przyciąga kapitał. Wspierana dodatkowo przez podwyżki stóp procentowych Fedu, zdeterminowanego w walce z inflacją przez dłuższy czas wydawała się nie przejawiać żadnych oznak słabości.
Zupełnie inaczej było w przypadku euro. Kiepskie odczyty wskaźników gospodarczych, wojna w Ukrainie i ryzyko odcięcia dopływu rosyjskiego gazu kiepsko wróżyły Europie. Iskierką nadziei była podwyżka stóp procentowych EBC, której rozmiar okazał się większy od oczekiwań. Gołębi wydźwięk wystąpienia Christine Lagarde, prezes banku centralnego, szybko pozbawił jednak inwestorów złudzeń.
- Jeżeli para EUR/USD będzie się osuwać w kierunku parytetu lub niżej, będzie to świadczyć o sile amerykańskiej waluty i kiepskich prognozach dla rynków wschodzących. Obecnie na rynku widać lekką odwilż i mniejszą awersję do ryzyka, która powoduje osłabienie dolara, jednak jest to raczej tylko chwilowe. Według większości uczestników rynku to, co się teraz dzieje na rynkach akcji i walut, to rajd niedźwiedzia, chwilowa korekta od trendu spadkowego, który w długim terminie będzie umacniał dolara – mówi Konrad Ryczko.

Niepewność co do przyszłości utrzymuje EUR/USD na poziomie 1,02, a rynek czeka na bardziej zdecydowany ruch w którąkolwiek ze stron. Byki wskazują na to, że słaby dolar nie jest na rękę również Amerykanom, którzy eksportują towar do Europy. Niedźwiedzie natomiast uważają, że amerykańskie potrzeby stracą na znaczeniu, gdy Rosja odetnie stary kontynent od gazu i pogrzebie jego nadzieje na wzrost PKB w 2022 r.
- Gdy w lipcu dolar wyjątkowo się umacniał wobec euro, rynek żył spekulacjami wskazującymi, że Fed podniesie stopy procentowe o 100 pkt baz. Inwestorzy obawiali się też, że Rosja odetnie Europę od gazu. Dziś wiemy jednak, że to ryzyko się nie zrealizowało. Inwestorzy zaczynają wierzyć, że techniczna recesja powstrzyma Rezerwę Federalną przed umacnianiem dolara, a gaz będzie płynął do Europy – dodaje Bartosz Sawicki.
