Amerykanie poszukają kapitału dla Biottsa

Mariusz BartodziejMariusz Bartodziej
opublikowano: 2024-05-26 20:00

Biotts, pracujący m.in. nad insuliną w plastrach wspólnie z giełdowym Biotonem, robi postępy w badaniach przedklinicznych. W szukaniu kapitału na dalsze prace pomoże mu amerykański Chardan.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie wyniki osiągnęli w najnowszym badaniu Biotts i Bioton
  • kiedy chcieliby wprowadzić produkt na rynek i z jakimi kosztami certyfikacji się liczą
  • na co pieniędzy potrzebuje Biotts i dlaczego nawiązał współpracę z Chardanem
  • dlaczego bank inwestycyjny z USA myśli o współpracy z kolejnymi firmami z Polski
  • jakie warunki muszą spełnić europejskie biotechy, by zaistnieć w Stanach Zjednoczonych
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Nawet 200 mln osób na świecie wymaga leczenia insuliną, która po 100 latach wciąż jest podawana podskórnie, za pomocą zastrzyku – tymi słowami Jeremy Launders, prezes notowanego na GPW Biotonu (producenta insuliny), uzasadniał nawiązanie współpracy ze start-upem Biotts, który stworzył system umożliwiający podawanie leków przez skórę (transdermalnie). Start-up właśnie zakończył kolejny etap badań przedklinicznych.

Biotts i Bioton krok dalej

Biotts dowiódł, że jest w stanie skutecznie podawać w formie plastra cząsteczki prawie dwunastokrotnie większe niż obecnie. Badanie przeprowadził w niezależnym laboratorium na większej niż dotychczas grupie małych zwierząt. Dostarczał insulinę w dawkach na pięć dni (jednorazowo przez kilka godzin), co zastąpiłoby 20 zastrzyków u osoby chorej na cukrzycę typu 1 (autoimmunologiczną).

Start-up osiągnął 55 proc. biodostępności wobec 100 proc. w przypadku iniekcji. Jego przedstawiciele tłumaczą, że konkurowanie pod tym względem jest niemożliwe z uwagi na bezpośrednie podanie leku do krwiobiegu przy zastrzyku, chodzi jednak o zapewnienie alternatywy wobec kłucia. Koszt terapii ma być porównywalny, a jednocześnie ograniczy się odpady medyczne.

– Spodziewaliśmy się powtórzenia już i tak dobrych wyników, a okazały się jeszcze lepsze i to przy mniejszym błędzie statystycznym z uwagi na większą grupę małych zwierząt. Mamy zielone światło na badanie wśród dużych zwierząt. Planujemy zakończyć je jeszcze w tym roku. Badania kliniczne chcielibyśmy rozpocząć na początku 2025 r., równolegle z FDA i EMA [amerykański i europejski regulator – red.], w celu wprowadzenia produktu na rynek już w 2027 r. Mamy zabezpieczone finansowanie tego projektu do I fazy badań klinicznych włącznie. Koszt przeprowadzenia certyfikacji, współdzielony z partnerem, szacujemy na 10-15 mln USD, z czego najwięcej pochłonie III faza badań klinicznych – mówi dr Paweł Biernat, współzałożyciel Biottsa.

– Pomyślny transfer insuliny przez skórę jest pierwszym, niezwykle ważnym kamieniem milowym. Nowe metody podawania leków odgrywają istotną rolę w zapewnianiu skutecznych metod leczenia i poprawie jakości życia pacjentów. To nasz kolejny innowacyjny projekt, który ma pomóc chorym na cukrzycę – dodaje Jeremy Launders.

Partner z USA do zbiórki kapitału

Tymczasem polski start-up zawarł umowę z Chardanem, bankiem inwestycyjnym z USA. Będzie z nim współpracował w zakresie zdobycia niezbędnego finansowania. Wyspecjalizowany w technologiach z zakresu opieki zdrowotnej Chardan uczestniczył od 2002 r. w ponad 600 transakcjach (przejęciach i rundach inwestycyjnych) o łącznej wartości ok. 85 mld USD. Z tej kwoty 10 mld USD przypada na finansowanie pozyskane dla klientów z rynku ochrony zdrowia.

– Chardan to dla nas świetny partner z uwagi na specjalizację i doświadczenie w sektorze ochrony zdrowia oraz pozycję na rynku finansowym w USA. Jesteśmy jego pierwszym klientem z Polski. Dostrzegł nie tylko duże szanse na wdrożenie naszej technologii, ale też jej platformowy charakter. Skutecznie podając insulinę w systemie transdermalnym zrobiliśmy coś, czego już wielu próbowało, ale jeszcze nikomu się nie udało. Otwiera nam to drogę do aplikowania w tej formie nawet dziesiątek tysięcy cząsteczek z lepszym efektem, mniejszym ryzykiem działań niepożądanych i znacznie większym komfortem niż obecne na rynku terapie – komentuje Jan Hendriks, prezes Biottsa.

Przedstawiciele Chardana wskazują, że regularnie doradzają w transakcjach transgranicznych w Europie i Azji. Wymieniają m.in. fuzję Arya Sciences z niemiecką firmą biotechnologiczną Immatics oraz emisje prywatne francuskich biotechów notowanych na Euronext Paris: GenSight o wartości 9 mln EUR i Sensorion wartości 50,5 mln EUR. Liczą na kolejne kontrakty.

– Z Biottsem współpracujemy ze względu na jego innowacyjną technologię dostarczania leków i ogromny potencjał rynkowy. Postrzegamy to jako szansę na partnerstwo z większą liczbą polskich firm w przyszłości. Atrakcyjność Polski wynika ze wzrostu gospodarczego, rosnących inwestycji zagranicznych oraz rozwijającego się sektora technologicznego, w tym biotechnologicznego – mówi George Kaufman, partner i dyrektor bankowości inwestycyjnej w Chardanie.

Poprawa warunków inwestycyjnych

Biotts potrzebuje kapitału, by przyspieszyć prace badawczo-rozwojowe w kilku prowadzonych równolegle projektach. Pracuje też m.in. nad semaglutydem w plastrach jako alternatywą dla popularnych leków Ozempic i Wegovy.

Do tej pory start-up zdobył 7 mln USD, z czego 3 mln USD to granty. Głównymi akcjonariuszami są poza założycielami (Pawłem Biernatem, dr. Janem Melerem i Konradem Krajewskim) fundusze Leonarto VC oraz Montis Capital. Teraz Biotts rozmawia z inwestorami indywidualnymi oraz instytucjonalnymi.

– Klimat inwestycyjny nadal stanowi wyzwanie, ale obserwujemy znaczną poprawę w porównaniu z ubiegłym rokiem. Dobre projekty z solidnymi biznesplanami zawsze zapewnią sobie finansowanie. W trudnym klimacie może to zająć po prostu więcej czasu – przekonuje Jan Hendriks.

Jego dołączenie do firmy rok temu to część przygotowań Biottsa do ekspansji w USA. To menedżer związany wcześniej z big pharmą, konkretnie z grupą Johnson & Johnson.

Okiem inwestora
Trudna wyprawa za Atlantyk
Stanisław Knaflewski
partner zarządzający Altamira VC
Trudna wyprawa za Atlantyk

To nie przypadek, że partnerstwa polskich biotechów ograniczają się jak na razie niemal wyłącznie do Europy, czego przykładem jest m.in. duża umowa niemieckiego BioNTechu z Ryvu Therapeutics. Wszyscy zdają sobie sprawę z potencjału rynku amerykańskiego, który przoduje w wielu technologiach, a bazowanie na prywatnych ubezpieczeniach medycznych sprzyja wprowadzaniu nowych, droższych terapii. Główną barierą dla ekspansji firm europejskich w obszarze technologii medycznych w USA jest jednak silna mentalność protekcjonistyczna w tym sektorze.

Myślimy naiwnie w Europie, że wystarczy stworzyć coś unikatowego i za oceanem będą czekać na nas z otwartymi rękami, a z racji skali rynku wystarczy zdobyć kilka procent udziałów, by osiągnąć sukces. W rzeczywistości spółki – w równym stopniu z Europy Zachodniej co z naszego regionu – zderzają się z przekonaniem, że Europa nie przoduje w rozwoju technologii, więc amerykańskie rozwiązania są lepsze, a poza tym łatwiej współpracować z osobami po tych samych uczelniach, z doświadczeniem z tych samych firm itd.

Dlatego do czasu dopiero co ogłoszonej inwestycji Tang Capital w Celon Pharmę trudno było wskazać polską firmę biotechnologiczną, która już zdobyłaby w USA partnera branżowego albo wyspecjalizowanego inwestora. Celonowi udało się to m.in. dlatego, że jego kandydat na lek przeciwdepresyjny jest już w ostatniej fazie badań klinicznych, a formą współpracy będzie utworzenie wspólnej spółki na terenie Stanów Zjednoczonych. Dla pozyskania amerykańskiego inwestora niezbędny jest nie tylko lokalny doradca, np. bank inwestycyjny, ale także amerykański zespół i spółka, a najlepiej przeniesiona centrala, co widać też m.in. w branży IT. Poza tym istotne jest jeśli nie generowanie przychodów w USA, to przynamniej dotarcie do środowiska medycznego: najważniejszych szpitali klinicznych, kluczowych liderów opinii itd. Bez tego nawet przełomowa innowacja może nie być wystarczająca.