W ubiegłym tygodniu indeks MSCI China wzrósł o 2,4 proc., a chiński indeks blue chipów CSI 300 – o 1,9 proc.. Jak podaje Morgan Stanley, fundusze zwiększyły zakupy zarówno chińskich akcji notowanych w USA, jak i akcji klasy A notowanych na giełdach w Szanghaju i Shenzhen. W tym samym czasie ograniczyły ekspozycję na inne rynki azjatyckie, m.in. Tajlandię, Indie, Hongkong i Australię.
Wzrost optymizmu inwestorów zbiegł się z pozytywnym odbiorem zakończonych rozmów handlowych. Przed spotkaniem prezydent USA Donald Trump wyraził gotowość do deeskalacji konfliktu, sygnalizując możliwość redukcji ceł na chiński import z obecnych 145 proc. do około 80 proc.
Po wcześniejszym gwałtownym spadku, chińskie akcje zaczęły odrabiać straty. Indeksy CSI 300 i Hang Seng niemal wróciły do poziomów sprzed ogłoszenia nowych taryf 2 kwietnia.
Mimo ostatnich zakupów, całkowite zaangażowanie funduszy hedgingowych w chińskim rynku pozostaje znacznie poniżej historycznych szczytów. Dla większości inwestorów Chiny wciąż pozostają rynkiem spekulacyjnym, a nie długoterminową lokatą. Część zarządzających – jak M&G Investments – zaczęła jednak zwiększać ekspozycję, wskazując na atrakcyjne wyceny i niskie zaangażowanie inwestorów globalnych.