Ateny mają kłopoty z olimpijskimi obiektami

(Paweł Kubisiak)
opublikowano: 2006-08-18 19:55

Dwa lata po olimpiadzie w Atenach, miasto igrzysk 2004 r. usilnie stara się znaleźć "nieolimpijskie" sposoby użytkowania obiektów olimpijskich, które wybudowano kosztem 3,5 miliarda euro (4,5 mln dol.).

Dwa lata po olimpiadzie w Atenach, miasto igrzysk 2004 r. usilnie stara się znaleźć "nieolimpijskie" sposoby użytkowania obiektów olimpijskich, które wybudowano kosztem 3,5 miliarda euro (4,5 mln dol.).

Dziś te majstersztyki architektury sportowej są ogrodzone drutem kolczastym, pozamykane na kłódki i zaśmiecone. Wydaje się, że rację mają krytycy zarzucający organizatorom ateńskich igrzysk, że nie pomyśleli, co stanie się z obiektami po igrzyskach.

Dwa lata po igrzyskach (13-31 sierpnia 2004) rząd grecki szuka prywatnych inwestorów, którzy przejęliby tak świetne obiekty jak tor kajakowy, ośrodek wioślarski i hala dla podnoszenia ciężarów. Władze mają nadzieję, że sprzedaż lub wydzierżawienie zwróci choć w części gigantyczne koszty - 12 mld euro - poniesione na zorganizowanie igrzysk.

"Nie możemy wszystkich budowli utrzymywać na sowiecką modłę. Co Grecja ma robić z najlepszym w świecie obiektem dla kajakarstwa?" - pyta retorycznie Christos Hadjiemmanouil, szef firmy zarządzającej większością poolimpijskich obiektów.

Z kolei federacje sportowe denerwują się perspektywą niesportowego wykorzystywania obiektów olimpijskich. "Dlaczego federacje nie miałyby ich użytkować. To absurd, mieć wysokiej klasy obiekty i zamieniać je na kawiarnie lub centra konferencyjne" - powiedział dziennikarzowi Reutersa jeden z działaczy lekkoatletycznych.

A rząd swoje. Tor kajakowy ma przeobrazić się w komercyjny park wodnych rozrywek, a ośrodek wioślarski nie może być wykorzystywany zgodnie z przeznaczeniem i na wielką skalę ze względów... ekologicznych. Gorszy los czeka centrum strzeleckie, kilka stadionów piłkarskich, oraz wielofunkcyjny obiekt Hellenikon, które za kilka lat mogą być zburzone.

PAP/Reuters