Banki poradzą sobie z drogim frankiem

Eu ge niusz Twa róg
opublikowano: 2015-01-16 00:00

Wyskok franka przepłoszył inwestujących w akcje banków. Rynek bardziej obawia się jednak ryzyk regulacyjnych i politycznych niż pogorszenia jakości portfela

W październiku 2014 r. premier Ewa Kopacz poprosiła Komisję Nadzoru Finansowego o przygotowanie symulacji, jaki wpływ na sytuację kredytobiorców i sektora finansowego będzie miał wzrost kursu franka do 4 zł. Jesienią ubiegłego roku taka cena za CHF wydawała się czymś teoretycznym, scenariuszem kreślonym przez gorące głowy, wystraszone szykowanym wtedy w Szwajcarii referendum dotyczącym rezerw trzymanych przez bank centralny w złocie. Wczoraj czarny sen frankowego kredytobiorcy spełnił się w biały dzień. Kurs poszybował do 5 zł. W przeciwnym kierunku poleciały kursy banków, szczególnie tych z najmocniej obciążonymi kredytami frankowymi bilansami: Getinu Noble, Millennium, mBanku, ale też np. PKO BP.

Nerwowi inwestorzy

Reakcja inwestorów była w ocenie ekspertów przesadzona, ponieważ jak na razie nie ma bezpośredniego zagrożenia dla sektora bankowego, co w komunikacie — nader lakonicznym — podkreślił NBP. KNF późnym popołudniem opublikowała komunikat, będący, jak się zdaje, wyciągiem z raportu wysłanego jesienią ubiegłego roku premier Kopacz. Komisja pisze, że trwałe umocnienie franka do 4,49 zł spowoduje spadek współczynnika kapitału najwyższej jakości do 13,28 proc. z 13,48 proc. (stanowi procent aktywów ważonych ryzykiem, czyli głównie kredytów w banku). Gdyby kurs poszedł jeszcze w górę do 5,19 zł, to współczynnik kapitałowy skurczyłby się jeszcze tylko do 12,49 proc. Przypomnijmy, że zgodnie z regulacjami bank musi obowiązkowo utrzymywać bufor kapitałowy na poziomie 8 proc. Getin Noble, będący na pierwszej linii ognia, jeśli chodzi o wymogi kapitałowe, podał, że przy cenie franka 5 zł współczynnik wypłacalności wyniesie 9 proc., a przy 6 zł za CHF — 8 proc. Wojciech Kaczorowski, rzecznik Millennium Banku, stwierdza natomiast:

— Sądzimy, że przy nowym kursie CHF nie nastąpi zasadnicze pogorszenie jakości naszych kredytów hipotecznych. Częściowo efekt wysokiego kursu franka zostanie załagodzony dzięki niższym odsetkom płaconym przez klientów ze względu na spadek stawki LIBOR. Do ostatecznej oceny wpływu wyższego kursu CHF na jakość portfela kredytów hipotecznych potrzebny jest dłuższy horyzont czasowy — mówi rzecznik banku.

Skąd więc paniczna reakcja inwestorów?

— Ryzyko sektora istotnie rośnie, ale nie dlatego, że banki w tej chwili przy tym poziomie kursu franka miałyby problem z kapitałami, lecz dlatego, że w przyszłości tak może się stać oraz ze względu na możliwe oczekiwania regulatora dotyczące wymaganego bufora kapitałowego — wyjaśnia Marta Jeżewska-Wasilewska z Wood & Company. Już dzisiaj wspomniane 8 proc. to wymóg czysto podręcznikowy, ponieważ krajowy nadzór wymaga utrzymywania bufora na poziomie 10 proc., a banki, które chcą płacić dywidendę, muszą utrzymywać poduszkę w wysokości 12 proc. Kto zaręczy, że KNF, w świetle tego, co zadziało się z frankiem, nie zażąda podniesienia współczynnika adekwatności do 12 proc.? Inwestorzy obawiają się też potencjalnych skutków na wyniki banków, które mogą pogorszyć się wskutek wyższych kosztów finansowania i potencjalnej wojny depozytowej, spowodowanych przez franka i pogorszenia jakości portfela kredytowego.

Dał nam przykład Viktor Orban

Uspokajające komunikaty płynące na rynek niespecjalnie studzą nastroje, ze względu na niepewność, jak zachowa się frank — to przede wszystkim. Poza tym inwestorzy chyba bardziej obawiają się ryzyk regulacyjnych, czyli np. podniesienia progu kapitałowego, co dla niektórych banków może oznaczać konieczność dokapitalizowania, oraz ryzyka politycznego.

— Największe ryzyko polega na tym, że klienci banków pójdą do polityków po pomoc — mówią Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowego. Biorąc pod uwagę to, że jesteśmy w roku wyborczym, oraz zapatrzenie części propozycji w rozwiązania stosowane na Węgrzech, gdzie rząd Orbana zmusił banki do przewalutownia kredytów walutowych na forinty po kursie zaciągania długu, taki scenariusz wcale nie jest nierealny. Realizacja takiego scenariusza skończyłaby się według KNF katastrofą dla sektora bankowego i gospodarki. Z analizy z 2013 r. wynika, że 3 banki musiałyby ogłosić upadłość, a 7 wymagałoby pilnego dokapitalizowania. Strata sektora przekroczyłaby 44 mld zł, a jego fundusze skurczyłyby się o 31 proc. Wszystko to pociągnęłoby za sobą spadek akcji kredytowej i recesję w gospodarce.

Nie będzie palenia opon

Pytanie, czy kredytobiorcy rzeczywiście zaczną palić opony przed Sejmem. Cezary Stypułkowski, prezes mBanku, na czwartkowym spotkaniu z dziennikarzami mówił, że kluczowe w obecnej sytuacji jest pytanie o to, jak zachowa się portfel kredytowy. Jego zdaniem, nie ma obaw o branżę bankową, bo jest dobrze skapitalizowana i płynna. Co do jakości portfela, to dotychczasowe doświadczenia są takie, że spłaty trafiają na konta banków wręcz wzorowo. Według danych KNF, na koniec III kwartału 2014 r. tylko 3,3 proc. kredytów mieszkaniowych miało opóźnienie w spłacie, a 3,2 proc. zakwalifikowano jako zagrożone. To łącznie 22,6 mld zł. W raporcie o sytuacji banków w 2013 r. nadzór podał, że 37,5 tys. kredytobiorców z obciążoną hipoteką ma problemy z regulowaniem długu. Jak na 1,9 mln czynnych umów kredytów mieszkaniowych to niewiele. Niemniej, na co uwagę zwracają KNF i NBP, spory odsetek kredytobiorców ma mieszkanie o wartości mniejszej niż wysokość zadłużenia. Dotyczy to 200 tys. gospodarstw domowych. Bank centralny w lipcowym raporcie o stabilności finansowej sektora bankowego podkreśla jednak, że duża część kredytów walutowych została zaciągnięta w latach 2005-10. Od tamtego czasu do marca 2014 r. rata kredytu frankowego wzrosła o około 18 proc., tymczasem płace poszły w górę o 46 proc. Paweł Borys, szef strategii w PKO BP, zwraca też uwagę na amortyzujący wpływ na zwyżki kursu spadek stóp w Szwajcarii.

— Wskutek osłabienia złotego raty kredytowe wzrosną o 10-15 proc. Będzie to bolesne dla kredytobiorców, jednak nie spowoduje skokowych problemów z regulowaniem rat. Zarówno dla kredytobiorców, jak i sektora bankowego poważne zagrożenie niesie deprecjacja złotego o 30-40 proc. do 5 zł za franka. Taki czarny scenariusz ma niewielkie szanse realizacji — mówi Paweł Borys.

Biuro strategii banku szacuje, że kurs franka zatrzyma się w przedziale 4-4,2 zł.