W trzecim kwartale sWIG80 stracił po korekcie o dywidendy 8,5 proc. To oznaczało najgorszy wynik od trzeciego kwartału 2011 r., kiedy przez globalne rynki przetoczyła się fala wyprzedaży związana z uderzeniem USA w limit zadłużenia oraz rozpędzającym się kryzysem w strefie euro. We wrześniu indeks znalazł się najniżej od blisko trzech lat, a seria zakończonych spadkiem kwartałów wydłużyła się do sześciu, co w historii zdarzyło się jedynie w czasie kryzysu finansowego (dodatkowo w bessie lat 2000-2002 sWIG80, tym razem bez korekty o dywidendy, zamknął spadkiem osiem z dziewięciu kolejnych kwartałów).
Z uporczywością zniżek w parze nie szła ich głębokość – w sześć kwartałów skorygowany o dywidendy sWIG80 zniżkował o 25,7 proc. Dla porównania w kryzysie finansowym skala zniżek sięgnęła aż 68,0 proc., a w czasie bessy z początku XIX wieku indeks spadł w dziewięć kwartałów o 57,9 proc. (w obu przypadkach bez korekty o dywidendy). Paradoksalnie, tak długa zła passa może oznaczać, że bessa w segmencie małych i średnich spółek zmierza do końca.
Gdyby ktoś kupił akcje z indeksu sWIG80 na koniec jedynego do tej pory szóstego spadkowego kwartału z rzędu, czyli na koniec 2008 r., w ciągu kolejnych 12 miesięcy zarobiłby 61,8 proc. Sytuacja jest już jednak mniej klarowna, jeśli pod nieprzerwaną passę kwartalnych zniżek podciągnąć bessę lat 2000-2002 (wówczas spadkowe kwartały rozdzielił kwartał ze zwyżką sWIG80 sięgającą zaledwie 0,1 proc.). Wówczas kupno akcji po szóstym kwartale przyniosłoby w ciągu 12 miesięcy stratę 22,6 proc. Odbicie, choć późne, pozwoliło jednak inwestorom odrobić prawie całość strat z bessy. Zakup na koniec dziewiątego kwartału akcji z sWIG80 przyniósłby wówczas inwestorowi 93,3-procentowy zarobek.
