Jeśli Michał Sołowow, najbogatszy Polak, i PKN Orlen, państwowy gigant, rzeczywiście porozumieją się w sprawie współpracy przy rozwoju technologii małych reaktorów atomowych, będzie to kolejny w polskiej energetyce przykład podążania państwowej firmy nowy szlakiem, przetartym przez prywatnego przedsiębiorcę.
Synthos potrzebuje Orlenu
Chemiczna firma Synthos, kontrolowana przez Michała Sołowowa, w sprawie małego atomu porozumiała się z GE Hitachi Nuclear Energy już jesienią 2019 r. Chcą razem wdrażać model małego reaktora modułowego BWRX-300 i przekonują, że pierwszy reaktor o mocy 300 MW może powstać w Polsce do 2030 r.

- Pomysł rozwijania i budowy małych reaktorów wydaje się bardzo atrakcyjny, ale nie ulega wątpliwości, że współpraca z państwem i regulatorem jest przy nim niezbędna. Dlatego zainteresowanie Synthosu współpracą z Orlenem nie dziwi. Dziwić może zaś fakt, że małymi reaktorami nie interesuje się np. KGHM, czyli największy odbiorca prądu w kraju - zauważa Paweł Puchalski, analityk banku Santander.
Zapytaliśmy państwowego giganta miedziowego, czy przygląda się małym reaktorom.
„Zaangażowanie KGHM w tego typu projekty zależy od możliwości ich zastosowania w głównym ciągu technologicznym, efektywności i potencjału ich rozwoju” - odpisała firma.
Zdaniem Pawła Puchalskiego miedziowy koncern takie opcje badać powinien.
- Jeśli pomysł wypali, każdy mały reaktor da energię tańszą od rynkowej, a do tego wysoce kontrolowalną – podkreśla Paweł Puchalski.
Polenergia od dawna gotowa
Państwowe molochy energetyczne i przemysłowe w transformacji energetycznej najczęściej są naśladowcami. Małymi reaktorami państwowa PGE interesowała się wprawdzie już w 2013 r., ale żadnych decyzji nie podjęto. Filarem polityki energetycznej państwa został zaś duży atom, z którego budowy Orlenowi udało się w ostatnich latach wyplątać.
Śladami inwestora prywatnego państwowe firmy idą również na morzu. To spółki nieżyjącego Jana Kulczyka dostały, jako pierwsze w Polsce, pozwolenia na budowę sztucznych wysp na Bałtyku. Za nimi były PGE i Orlen. To Jan Kulczyk, poprzez Polenergię, ruszył pierwszy z badaniami i analizami, dzięki czemu w 2016 r. jako krajowy pionier dostał zgodę środowiskową na budowę wiatraków na morzu. PGE i Orlen zajęły się tym dopiero wtedy, gdy słowa zachęty popłynęły ze strony rządu. Dziś budowa farm wiatrowych na Bałtyku to jeden z filarów strategii energetycznej państwa.
ZE PAK przekształca Wielkopolskę
Interesującą rolę w transformacji energetycznej zaczął odgrywać również Zygmunt Solorz, jeden z najbogatszych Polaków, właściciel Polsatu, ale również Zespołu Elektrowni „Pątnów-Adamów-Konin”. ZE PAK, wydobywający i spalający najbardziej emisyjny węgiel brunatny, przez kilka ostatnich lat dryfował na fali zaostrzającej się polityki klimatycznej UE, aż w końcu w październiku 2020 r. zadeklarował, że skończy z energią z węgla najpóźniej w 2030 r. Ma ambicje być przykładem pierwszej udanej zielonej transformacji firmy oraz regionu, czyli Wielkopolski. Z takim przekazem ZE PAK zabiega o unijne pieniądze na rekultywację terenów pogórniczych, ponadto szkoli górników do pracy w branży fotowoltaicznej. PGE, która ma kompleksy węgla brunatnego w Turowie i Bełchatowie, nie planuje szybkiej transformacji pierwszego, a w drugim projektuje ją dopiero na okres po 2030 r.

Polityka przeszkadza w biznesie
- Prywatni inwestorzy są z natury rzeczy bardziej efektywni, ale w energetyce pewna rola państwa jest konieczna – uważa jednak Paweł Puchalski.
Surowiej ocenia to Aleksandra Gawlikowska-Fyk, kierownik projektu elektroenergetyka Forum Energii.
- Znane są badania, pokazujące, że przełomowe dla branż decyzje nie pochodzą od firm zasiedziałych na rynku. W polskiej energetyce dodatkowym utrudnieniem dla działań odważnych i innowacyjnych jest fakt, że zasiedziałe, państwowe firmy realizują liczne cele polityczne. W celach politycznych tkwi jednocześnie główne ryzyko - wystarczy przypomnieć węglową inwestycję w Ostrołęce [budowę węglowego bloku planowały Energa i Enea, pomysł zarzucono, wydawszy ponad 1 mld zł – red.] – uważa ekspertka.
Zwraca uwagę, że transformacja w wykonaniu prywatnego inwestora jest wolna od przeszkód politycznych.
- Inwestor, który ma priorytety czysto biznesowe, współpracuje z samorządem niezależnie od barw partyjnych tego organu. Tymczasem w przypadku firm kontrolowanych przez państwo barwy polityczne mają znaczenie – mówi Aleksandra Gawlikowska-Fyk.