Boją się fiskalizmu

Marcin BołtrykMarcin Bołtryk
opublikowano: 2012-07-06 11:04

TRANSPORT MORSKI: Na razie przewoźnicy wolą transport przez Hamburg i Rotterdam niż przez polskie porty. Jest droższy, ale mniej skomplikowany.

W 2010 r. w przygotowanym na zlecenie Balticonu raporcie szacowano, że przez kilka lat krajowe przeładunki kontenerowe będą rosły po 10-15 proc. rocznie.

Fot. portgdansk.pl
Fot. portgdansk.pl
None
None

— Te prognozy się potwierdzają. W przypadku gdańskiego Deepwater Container Terminal (DCT) tendencja jest jeszcze wyższa. W 2011 r. przeładował 650 tys. TEU, czyli o ponad 200 tys. więcej niż w 2010 r. Pod koniec tego roku ma to być już 900 tys. TEU, czyli byłby to wzrost o kolejne 27 proc. — mówi Tomasz Szmid, prezes Balticonu.

Drugi Hamburg

Czy szybki rozwój utrzyma się po 2015 r.? W świetle informacji, jakie przekazał ostatnio zespół zarządzający terminalem DCT, i planowanych inwestycji innych portów — tak.

— Plany samego DCT zakładają zwiększenie przeładunków do 4 mln TEU rocznie przy nakładach rzędu 280 mln euro i osiągnięcie przez gdański hub pozycji „drugiego Hamburga” w 7–8 lat. Bałtycki Terminal Kontenerowy (BCT) również inwestuje. Uzyskał dofinansowanie na największy w jego historii program inwestycyjny o wartości 153 mln złotych. O pogłębieniu wejścia do portu myśli też Szczecin. Te i pozostałe inwestycje w rozwój portów mogą zapewnić polskiemu rynkowi kontenerowemu kolejne lata prosperity — opowiada Tomasz Szmid.

Także Thomas Bagge, prezes zarządu i szef regionu Europy Środkowo-Wschodniej Maersk Polska, jest optymistą.

— Gdańsk należy do portów na Bałtyku na trasie z Azji do Europy przyjmujących jednostki E-Type, czyli największe kontenerowce. Ich wprowadzenie było reakcją na sytuację na rynku. Nie przewidujemy, by liczba transportowanych ładunków na tych trasach miała spadać. Jak wskazują analizy, kierunkiem rozwoju będzie nadal Rosja i kraje azjatyckie — mówi Thomas Bagge.

Więcej w archiwum "Pulsu Biznesu">>