Choć unijny pomysł nałożenia na branżę finansową nowej daniny powstał już sześć lat temu, nie tylko wciąż się nie zmaterializował, ale też nie nabrał wyraźnych kształtów. W zamyśle twórców podatek od transakcji finansowych miał być rekompensatą ze strony banków za to, że koszt ratowania sektora po kryzysie finansowym został pokryty przez całe społeczeństwa. Danina, obciążająca transakcje m.in. na rynkach akcji, obligacji i instrumentów pochodnych, miała przynieść budżetom krajowym 57 mld EUR wpływów rocznie. Teraz jednak szanse na jej wprowadzenie stopniały, a powód jest co najmniej niespodziewany. Chodzi o plan opuszczenia Unii Europejskiej przez silną dzięki bankom Wielką Brytanię, który zgodnie z pierwszymi opiniami miał wesprzeć zwolenników nowego podatku. Skutki okazują się jednak dokładnie odwrotne. Francja i Niemcy, dotychczas popierające pomysł, ostrzą sobie zęby na instytucji których część emigruje z Wysp na kontynent. Podatek, którego w Wielkiej Brytanii w związku z brexitem nie będzie, mógłby je odstraszyć. Dlatego projekt, który już wcześniej utknął pośród sporu o fundusze emerytalne, gwałtownie stracił głównych promotorów, choć na potrzeby wewnętrzne politycy wciąż zachowują pozory.

— Oczywiście, że popieram podatek, jednak chciałem wziąć pod uwagę zmianę okoliczności związaną z wychodzeniem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Poza tym wszystkie decyzje powinny być podejmowane zbiorowo — mówił francuski minister gospodarki i finansów Bruno Le Maire, tłumacząc się z bierności w sprawie nowej daniny. Popierający projekt euro parlamentarzyści, Udo Bullmann i Pervenche Berès, nie mają wątpliwości, że mimo takich wypowiedzi na rząd w Paryżu liczyć już nie będą mogli. Administracja Emmanuela Macrona za priorytet przyjęła ściągnięcie do kraju nowych pracodawców. W jednej z poprzednich wypowiedzi mianowany przez nowego prezydenta Bruno Le Maire zauważał, że dzięki brexitowi do Paryża mogą zostać przeniesione tysiące etatów. O przeniesieniu europejskiej siedziby z Londynu do Paryża zdecydował między innymi bank HSBC.
— Brexit skłonił Francję i inne kraje do podjęcia wzmożonych wysiłków mających na celu przyciągnięcie instytucji finansowych. Podatek od transakcji finansowych mógłby te próby całkowicie pokrzyżować — skomentował w rozmowie z Bloombergiem Dan Neidle, partner w londyńskim oddziale firmy doradczej Clifford Chance. Największy udział w pobrexitowym podziale łupów przypadnie zapewne Frankfurtowi. Przeniesienie tam centrali na Europę zapowiedziały Standard Chartered i Nomura Holdings, a nad migracją do tego miasta zastanawiają się Citigroup, Goldman Sachs i Morgan Stanley. Bliskość wrześniowych wyborów sprawia, że niemieccy politycy o podatku wypowiadają się ostrożnie. Zdaniem Wolfganga Schäuble’a, niemieckiego ministra finansów, z wprowadzeniem podatku warto poczekać na pierwsze ustalenia w sprawie warunków brexitu.
— Wygląda, jakby temat podatku miał umrzeć z przegadania. Po sześciu latach rozmów wciąż nie są rozwiązane podstawowe kwestie dotyczące jego konstrukcji. Jeśli nie zdarzy się coś niespodziewanego w otoczeniu politycznym, nie widzę szans na wejście podatku w życie — oceniał Dan Neidle.
WĘDRÓWKA BANKIERÓW:
Najbardziej pesymistyczne prognozy mówią, że brexit może kosztować Londyn nawet 75 tys. etatów. Do 2030 r. ich liczba ma się jednak zwiększyć łącznie o 125 tys. — zapowiada Andrew Parmley, burmistrz londyńskiego City.
[FOT. BLOOMBERG]