W 2022 r. Komisja Europejska (KE) wyznaczyła, a europarlament i Rada UE zaakceptowały wiele celów w zakresie łączności i nowych technologii, które mają zostać osiągnięte do 2030 r. Wśród nich jest m.in. zapewnienie dostępu do co najmniej gigabitowego internetu stacjonarnego oraz mobilnej sieci co najmniej w technologii 5G dla wszystkich obywateli UE, całkowicie scyfryzowana administracja publiczna czy osiągnięcie przez UE 20-procentowego udziału w globalnej produkcji półprzewodników.
Nie zanosi się na to, by cele zostały zrealizowane, przynajmniej nie w całości.
W lutym KE przedstawiła białą księgę „Jak sprostać potrzebom Europy w zakresie infrastruktury cyfrowej?”, w której diagnozuje problemy na europejskim rynku telekomunikacyjnym i proponuje remedia.
— W Europie nadal mamy 27 krajowych rynków telekomunikacyjnych z różnymi strukturami sieci, różnymi poziomami zasięgu sieci, różnymi krajowymi systemami zarządzania częstotliwościami oraz różnymi regulacjami. Rozdrobnienie to stracona szansa gospodarcza. W białej księdze określiliśmy różne rozwiązania polityczne, które mają pomóc w stworzeniu jednolitego rynku usług telekomunikacyjnych. To ważne, ponieważ potrzebujemy infrastruktury cyfrowej zapewniającej bezpieczną, szybką i niezawodną łączność dla wszystkich, wszędzie w Europie — wskazywała Margrethe Vestager, komisarz ds. konkurencji.
Europa na hamulcu
Diagnozy i scenariusze zaprezentowane w białej księdze są właśnie konsultowane z branżą w całej Europie. W połowie maja w Warszawie z przedstawicielami telekomunikacyjnych izb i stowarzyszeń spotkała się w tej sprawie Kamila Kloc z dyrekcji generalnej DG Connect odpowiedzialnej w KE za rynek telekomunikacyjny (patrz wywiad).
— Oficjalne stanowisko w sprawie białej księgi przedstawimy do końca czerwca. Jest sporo uwag, ale dokument spotkał się z w miarę przychylnym przyjęciem. Naszym zdaniem brakuje jednak szerszego spojrzenia — dyskutujemy o rynku telekomunikacyjnym, a powinniśmy zająć się tworzeniem gospodarki cyfrowej. W globalnym wyścigu przegrywamy — byliśmy w czołówce przy wprowadzaniu sieci 4G, a przy 5G jesteśmy na końcu — mówi Stefan Kamiński, prezes Krajowej Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji (KIGEiT) zrzeszającej m.in. małych operatorów.
Oficjalne kompleksowe stanowisko przygotowuje też Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji (PIIT), której członkami są cztery największe telekomy.
— Jesteśmy obecnie na etapie przygotowywania ostatecznego stanowiska w sprawie unijnej białej księgi. Na pewno popieramy postulat budowy jednolitego unijnego rynku telekomunikacyjnego w świetle tego, jak dużym wyzwaniem jest budowa nowoczesnej sieci telekomunikacyjnej. Europa nie jest dziś liderem w zakresie łączności, trzeba o tym jasno mówić i szukać rozwiązań — ograniczyć nadmierne regulacje i stworzyć jednolite ramy prawne wspierające inwestycje i zwiększające bezpieczeństwo usług — mówi Andrzej Dulka, prezes PIIT.

PB: Na czym zależy Komisji Europejskiej na rynku telekomunikacyjnym?
Kamila Kloc, dyrektor w Dyrekcji Generalnej CNECT: Wspólnie z krajami członkowskimi wyznaczyliśmy cele w zakresie łączności w tzw. dekadzie cyfrowej. Dwa z nich są kluczowe. Jeden dotyczy sieci stacjonarnej i pokrycia całej wspólnoty siecią gigabitową. Głównie chodzi tu o światłowody. Osiągnięcie tego celu do 2030 r. wydaje się obecnie ambitnym wyzwaniem, choć oczywiście w różnych krajach postępy są różne, ciekawymi przykładami są np. Portugalia i Hiszpania, gdzie dzięki bardzo dobrej polityce regulacyjnej duża część populacji znajduje się już w zasięgu światłowodów. Polska pod tym względem nie jest w czołówce, ale nie jest też na szarym końcu. Uważamy, że w 2030 r. pełne pokrycie infrastrukturą światłowodową będzie konieczne, by zachować tempo rozwoju, ale osiągnięcie tego celu będzie bardzo trudne. Problemem jak zwykle jest ostatnie 10-20 proc. populacji na terenach o niskiej gęstości zaludnienia, ale uważamy, że nikt w Unii Europejskiej nie może być wykluczony telekomunikacyjnie. Drugi cel dotyczy pokrycia siecią 5G jak największej części populacji i wszystkich głównych szlaków transportowych. Na realizację tych dwóch celów do 2030 r. potrzebnych jest 200 mld EUR inwestycji, z czego największy wkład powinien pochodzić z sektora prywatnego.
Sektor telekomunikacyjny na nadmiar pieniędzy na inwestycje nie narzeka...
Tradycyjny sektor telekomunikacyjny nie jest teraz w łatwej sytuacji finansowej i nie jest postrzegany jako atrakcyjny przez inwestorów. Dużym sukcesem Unii Europejskiej w ciągu ostatnich lat było poprawienie dostępu do usług i obniżenie cen dla użytkowników końcowych. W efekcie jednak ARPU [średni przychód na użytkownika — red.] jest wyraźnie niższe niż w innych regionach. W dobrej sytuacji są operatorzy czysto infrastrukturalni, którzy przejmują elementy sieci i udostępniają je odpłatnie telekomom. Tradycyjne firmy są jednak w gorszej sytuacji i wyzwaniem jest zgromadzenie przez nie pieniędzy na inwestycje konieczne choćby ze względu na zmiany technologiczne.
Co Komisja Europejska chciałaby zmienić na rynku?
Musimy stworzyć nowe ramy regulacyjne, bo obecne przygotowano 20 lat temu i zaktualizowano w 2019 r. kodeksem [w Sejmie trwają prace nad ustawą wprowadzającą Europejski kodeks łączności elektronicznej — red.] nie w pełni odzwierciedlającym zmiany technologiczne i rynkowe. Widzimy wyraźny deficyt pod względem rozwoju jednolitego rynku telekomunikacyjnego, którego zmniejszenie nie jest jednak proste — w obecnych realiach wspólny rynek oznaczałby, że operatorzy telekomunikacyjni masowo przenieśliby się do najbardziej atrakcyjnej pod kątem podatkowym jurysdykcji. Na pewno mamy też problem ze sposobem rozdysponowania częstotliwości, co najwyraźniej widać po tym, że wdrażanie technologii 5G trwa już osiem lat. Poszczególne kraje mają różne strategie, niektórym przy przetargach czy aukcjach pasma radiowego zależy na jak najszybszym pokryciu powierzchni siecią nowej generacji, innym na maksymalizacji wpływów budżetowych. Brakuje też koordynacji między krajami. Naszym zdaniem powinno to być zorganizowane bardziej paneuropejsko — z podobnymi zasadami postępowań, jednakowym okresem obowiązywania rezerwacji, identycznymi kryteriami ich przedłużania. Potrzebna jest też większa koordynacja w postępowaniu wobec krajów trzecich, o czym Polska — z jej problemami z koordynacją pasma 700 MHz z Rosją — wie bardzo dobrze. To są kwestie techniczne, ale bardzo istotne dla spójnego funkcjonowania rynku.
Czy wobec dostawców z krajów trzecich, głównie z Chin, potrzebujemy wspólnej polityki?
Ta polityka już jest, w Unijnym Zestawie na potrzeby Cyberbezpieczeństwa Sieci 5G [Toolbox 5G — red.] nakreśliliśmy jej ramy. To niepokojące, że dostawcy, którzy nie są w pełni bezpieczni, są obecni w sieciach europejskich operatorów. To infrastruktura krytyczna, trzeba nad nią czuwać i kontrolować, co się w niej dzieje. Jednocześnie trudno sobie wyobrazić, by Komisja Europejska narzucała konkretne rozwiązania legislacyjne.
Rozmawiała pani ostatnio z przedstawicielami polskiej branży. Czego pani od nich oczekuje?
Odpowiedzi na to, co zamieściliśmy w białej księdze. Nakreśliliśmy w niej podstawowe scenariusze dla branży telekomunikacyjnej i teraz sprawdzamy, czy nasza diagnoza jest właściwa. Celem tej procedury jest przygotowanie pola pod regulacje, nad którymi będzie pracować następna komisja. Trzy kwestie są najważniejsze: odpowiedź na pytanie, co można zderegulować, zastanowienie się, czy nadal potrzebujemy silnej regulacji operatorów niegdyś dominujących czy też konkurencja jest już wystarczająca, a także praca nad rozwiązaniami zwiększającymi bezpieczeństwo sieci szkieletowej, transgranicznej itp. Teraz czekamy na komentarze.
Rozmawiał Marcel Zatoński
Szukanie pieniędzy
W białej księdze KE wskazuje m.in. na duże rozdrobnienie rynku telekomunikacyjnego. W Unii Europejskiej funkcjonuje około 50 dużych operatorów mobilnych (od trzech do pięciu w każdym kraju) i ponad 100 znaczących graczy na rynku telekomunikacji stacjonarnej. Tylko nieliczne firmy działają w co najmniej kilku państwach: hiszpańska Telefonica, brytyjskie Vodafone, a także niemiecki Deutsche Telekom (właściciel T-Mobile) oraz francuskie Orange i Iliad (właściciel Playa). Ze względu na odmienne regulacje w poszczególnych krajach nawet one nie mają wspólnych ofert i centrów operacyjnych.
KE wskazuje również, że osiągnięcie celów w zakresie nowoczesnej infrastruktury telekomunikacyjnej na poziomie całej wspólnoty będzie wymagało około 200 mld EUR inwestycji, a pieniądze na to będą musiały znaleźć przede wszystkim prywatne firmy. Reprezentanci telekomów uważają, że bez wstrząsów dla konsumentów o prywatne finansowanie będzie trudno.
— Komisja mówi o 200 mld EUR koniecznych inwestycji, tymczasem ARPU na unijnym rynku telekomunikacyjnym jest na niskim poziomie w porównaniu z rynkami USA, Japonii czy Korei Południowej. Ustawodawcy muszą być świadomi, że z tego powodu rynek telekomunikacyjny staje się coraz mniej atrakcyjny dla inwestorów. W tym kontekście postulat odejścia od regulacji cen detalicznych może brzmieć kontrowersyjnie, ale bez tego finansowanie rozbudowy sieci będzie problematyczne. Należy też przemyśleć sposób publicznego wspierania inwestycji i zastanowić się, czy oprócz światłowodów nie powinno się dotować budowy sieci mobilnej, bo dla użytkownika końcowego to w gruncie rzeczy bez różnicy, w jaki sposób jest mu dostarczany internet szerokopasmowy — mówi Andrzej Dulka.
Jarosław Tworóg, wiceprezes KIGEiT, krytycznie ocenia unijne podejście do rozbudowy sieci.
— Diagnoza jest błędna — nie ma kłopotu ze znalezieniem 200 mld EUR na inwestycje telekomunikacyjne, problem leży w braku wizji. Gdyby była polityczna wizja, gdyby jasno zostały określone kierunek i cel, to pieniądze by się znalazły. Potrzebujemy jednolitego unijnego rynku i konsolidacji branży, by uzyskać efekty skali. Potrzebujemy też zrozumienia tego, po co właściwie modernizujemy sieć. Rozwój 5G jest powolny, bo na razie nie ma realnego popytu na tę technologię ze strony biznesu — 5G jest siecią dla przemysłu 4.0, a takiego przemysłu nie mamy. Musimy mieć polityczne wsparcie dla tej ewolucji — infrastruktura telekomunikacyjna ma ją wspierać i umożliwić m.in. lepsze zarządzanie zapotrzebowaniem na energię. By to osiągnąć, musimy zainwestować w cyfryzację energetyki na poziomie lokalnym — mówi Jarosław Tworóg.
W liczącej ponad 40 stron Białej księdze KE przedstawia w zarysie kilkanaście scenariuszy działań, jakie może podjąć na rynku telekomunikacyjnym. Dzieli je na trzy filary.
Filar 1: Połączone przetwarzanie danych
- KE może zaproponować duże programy pilotażowe w sektorze chmury i edge computingu (przetwarzanie brzegowe). Na bazie stworzonej w ich ramach infrastruktury mogłaby następnie wspierać rozwój nowych technologii AI.
- KE może zaproponować nowy, skoncentrowany na infrastrukturze program IPCEI (dofinansowanie projektów o strategicznym znaczeniu dla wspólnoty).
- KE może poprawić koordynację istniejących instrumentów wsparcia i wzmocnić ich synergię z inwestycjami sektora prywatnego oraz rządów krajowych.
Filar 2: Urzeczywistnienie jednolitego rynku cyfrowego
- KE może rozważyć rozszerzenie zakresów i celów ram regulacyjnych, by dostosować je do obecnych warunków i zapewnić równe prawa i obowiązki dla wszystkich uczestników rynku.
- W celu zmniejszenia obciążenia dla sektora prywatnego KE może rozważyć przyjęcie nowych rozwiązań wspierających zastąpienie sieci miedzianej światłowodowami oraz m.in. stworzenie wspólnego europejskiego rynku hurtowego.
- KE może rozważyć zintegrowane zarządzanie częstotliwościami na poziomie UE i harmonizację procesów rezerwacji pasma.
Filar 3: Bezpieczna infrastruktura
- KE będzie promować działalność B+R wspierającą technologie światłowodowe i kablowe.
- KE może rozważyć nowe instrumenty wsparcia infrastruktury kablowej o europejskim znaczeniu (łączącej co najmniej dwa państwa), w tym stworzenie specjalnego funduszu kapitałowego na jej potrzeby.
- Może powstać wspólny unijny system zarządzania podmorską infrastrukturą telekomunikacyjną.
- KE może rozważyć harmonizację wymogów bezpieczeństwa poprzez specjalny unijny system certyfikacji.
Deficyt konkretów
KE w białej księdze zwraca uwagę na powolne rozdysponowywanie zasobów częstotliwości w państwach członkowskich. W przypadku pasma 800 i 2600 MHz — wykorzystywanego przez sieć 4G/LTE — od startu procedur w pierwszym państwie do zakończenia ich w ostatnim minęło sześć lat. Przy następnej technologii — 5G — jest jeszcze gorzej. Pierwsze postępowania ruszyły w 2015 r., a ostatnie jeszcze się nie zakończyły.
W Polsce po wielu opóźnieniach dopiero jesienią ubiegłego roku udało się przeprowadzić aukcję tzw. pasma C (3400-3800 MHz wykorzystywanego do dostarczenia sieci 5G na terenach z dużą gęstością zaludnienia). W przypadku pasma 700 MHz, które może być wykorzystane do dostarczenia sieci na dużym obszarze za pomocą relatywnie niewielu masztów, postępowanie aukcyjne jeszcze nie wystartowało.
Według prezesa PIIT rozbudowa sieci mobilnej byłaby łatwiejsza, gdyby na poziomie unijnym zmieniono podejście do zarządzania częstotliwościami.
— Sens ma — po pierwsze — wydłużenie czasu rezerwacji, a po drugie — wprowadzenie modelu, w którym zamiast opłat rezerwacyjnych kierowanych do budżetu telekomy brałyby na siebie konkretne zobowiązania inwestycyjne — mówi Andrzej Dulka.
Piotr Mieczkowski, dyrektor zarządzający Fundacji Digital Poland, uważa, że potrzebny jest przegląd unijnego prawodawstwa i nowe podejście do branży. Jego zdaniem najlepiej byłoby, gdyby więcej regulacji wprowadzanych było rozporządzeniami w identyczny sposób na poziomie całej wspólnoty, a nie dyrektywami, które każdy kraj wdraża po swojemu.
— Diagnozy Komisji Europejskiej są dobre: nie mamy jednolitego rynku telekomunikacyjnego, brakuje pieniędzy na inwestycje infrastrukturalne i nie osiągniemy celów w zakresie dostępności szybkiej sieci, szczególnie w przypadku światłowodów. Za tymi diagnozami nie idą niemal żadne dobre propozycje. Komisja nie daje konkretnej odpowiedzi, skąd wziąć te pieniądze i w jaki sposób sektor publiczny może wspierać prywatny biznes. Jest mowa tylko o grantach na rozwój technologii, ale z tym w telekomunikacji na poziomie unijnym akurat nie mamy problemów. KE nie odpowiada też na wyzwanie związane z dużym rozproszeniem rynku — tu potrzebny byłby europejski regulator patrzący na konsolidację na poziomie unijnym, bo inaczej krajowe urzędy antymonopolowe będą blokowały budowę europejskich czempionów w branży — uważa Piotr Mieczkowski.