By mieć pewność spłaty każdej złotówki

Kamil Kosiński
opublikowano: 2008-09-22 00:00

Nabywca towaru lub usługi nie zapłacił?

Pieniądze można odzyskać. Wystarczy się ubezpieczyć.

Zdecydowanej większości transakcji typu business to business dokonuje się na zasadach kredytowych, czyli z odroczonym terminem płatności. Z jednej strony pozwala to firmom sprzedającym towary lub usługi powiększać grono klientów i wypracowywać coraz większe obroty, z drugiej jednak — naraża je na straty w razie niewywiązania się kontrahenta z zobowiązań finansowych. Jest kilka sposobów, by się przed takim ryzykiem ustrzec. Jeden z nich to ubezpieczenie kredytu kupieckiego.

Z takiego ubezpieczenia korzysta np. firma Finco-Stal Serwis z Żabiej Woli na Mazowszu. To szybko się rozwijający dystrybutor wyrobów stalowych, laureat zestawienia Gazel Biznesu w latach 2005, 2006 i 2007. Już kilkakrotnie otrzymał wypłatę ubezpieczenia z firmy Euler Hermes.

— Jak w przypadku każdego innego ubezpieczenia, kupujemy poczucie spokoju. Gdy jednak dochodzi do jakichś problemów z wypłacalnością klientów, to i tak je odczuwamy. Procedury wypłaty odszkodowań są bowiem takie, że pieniądze od ubezpieczyciela dostajemy dopiero po 8-9 miesiącach od terminu wymagalności faktury. No, ale z drugiej strony, bez ubezpieczenia moglibyśmy ich nigdy nie dostać — opowiada Rafał Palczuk, współwłaściciel Finco-Stal Serwisu.

Zasady asekuracji

Ubezpieczenie kredytu kupieckiego kosztuje zazwyczaj ułamek procenta prognozowanych na dany rok obrotów wykupującej je firmy. Jak duży to ułamek, zależy od negocjacji z ubezpieczycielem. Składki płaci się miesięcznie lub kwartalnie. Na koniec roku następuje dodatkowe rozliczenie — jeśli rzeczywista sprzedaż firmy nie osiągnęła przekazanej ubezpieczycielowi prognozy, zwraca on klientowi nadpłaconą składkę. Jeżeli sprzedaż wypadła lepiej niż prognozy, to — w zależności od rodzaju polisy — zdarza się, że ubezpieczony musi dopłacić.

— Składka jest naliczana od całości rocznej sprzedaży, bo nikt nie jest w stanie przewidzieć, przy której fakturze pojawią się jakieś problemy z płatnością. Jako ubezpieczyciel ponosimy ryzyko przez cały rok — podkreśla Rafał Turski, kierownik regionu w spółce Euler Hermes Zarządzanie Ryzykiem.

Jedno przedsiębiorstwo może swoje faktury ubezpieczać w kilku towarzystwach. Tak robi np. polskie przedstawicielstwo Corus Colors, producenta stali powlekanej. Jeżeli dostawy do Polski są realizowane z Francji, to ubezpieczycielem jest Coface, jeśli z Holandii — Euler Hermes, jeśli z Wielkiej Brytanii — Atradius. Tak są asekurowane transakcje Corus Colors m.in. z firmą Blachy Pruszyński.

Poza ustaleniem składki, zależnej od ogólnej rocznej sprzedaży klienta, polisa zawiera też maksymalne salda należności poszczególnych kontrahentów płatnika składek, za które towarzystwo bierze odpowiedzialność. Jeśli dla firmy X saldo takie wynosi np. 100 tys. zł, a ubezpieczony wystawi tej firmie faktury z odroczonym terminem płatności opiewające łącznie na 101 tys. zł, to za dodatkowy tysiąc złotych ubezpieczyciel nie bierze odpowiedzialności. Za to liczba w pełni asekurowanych faktur jest nielimitowana. Byle przed otrzymaniem każdej następnej firma X spłaciła dostawcy kwotę gwarantującą, że po wystawieniu nowej faktury limit jej zadłużenia nie przekroczy 100 tys. zł.

W praktyce wygląda to tak, że mali klienci ubezpieczających się firm są dla towarzystw ubezpieczeniowych zupełnie anonimowi. Bez szczegółowych analiz hurtowo przyznaje im się limit salda należności, nieprzekraczający zazwyczaj kilkudziesięciu tysięcy złotych. Dopiero tym firmom, z którymi ubezpieczeni realizują większe transakcje, towarzystwa przyznają na wniosek swoich klientów indywidualne limity.

— Zdarzyło się nam, że chcieliśmy dostać dla naszych kontrahentów większy limit, niż otrzymaliśmy. Analityk ubezpieczyciela odmawiał np. dlatego, że firma, z którą współpracowaliśmy, miała krótką historię — mówi Rafał Palczuk.

Wedle Rafała Turskiego, w przypadku rozbieżności, firmy ubezpieczeniowe mogą np. zaproponować naliczanie składki od wysokości salda zadłużenia kontrowersyjnej firmy.

Biznes to biznes

Corus Colors stara się namówić nabywców swoich wyrobów do większej przejrzystości wobec ubezpieczyciela, np. poprzez udostępnienie mu bilansów.

— Informuję firmy, które chcą z nami współpracować, zarówno o cenach i parametrach wyrobów, jak i o tym, że ubezpieczamy transakcje w takim czy innym towarzystwie ubezpieczeniowym i że jego przedstawiciel może się z naszym klientem skontaktować w celu sprawdzenia jego wiarygodności — informuje Bolesław Grzywnowicz, przedstawiciel Corus Colors na Polskę.

Ale nawet uzyskane w ten sposób dodatkowe informacje mogą nie przekonać ubezpieczyciela do zwiększenia salda zadłużenia konkretnej firmy, za które jest gotów odpowiadać. W końcu on też chce zarobić i zanadto ryzykował nie będzie. l