Chcesz zyskać? Rób jak Buffett

Włodzimierz Uniszewski
opublikowano: 2008-08-18 07:32

Dwa niedawne posunięcia słynnego inwestora doskonale odzwierciedlają jego długoterminowe przewidywania.

Gdy starożytni Grecy chcieli poznać przyszłość z pewnego źródła, wyruszali do Delf wysłuchać słynnej wyroczni. Podobnie do Omaha w amerykańskim stanie Nebraska podążają wyznawcy kultu dwucyfrowych zysków, by na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy Berkshire Hathaway (BH) usłyszeć z ust Warrena Buffetta, co czeka ich ulokowany w akcjach holdingu kapitał. Każdy z nich marzy, by przyszłość była wierną kopią przeszłości.

Buffett został liderem rankingu bogaczy magazynu "Forbes" dzięki niezwykłemu talentowi do zarabiania na cudzych sposobach na zarabianie. I tak jak chłodno analizuje czyjeś przedsięwzięcia, równie trzeźwo ocenia perspektywy swojej firmy. Dlatego ostatnio coraz wyraźniej daje akcjonariuszom do zrozumienia, że oprócz śmierci i podatków nie da się również uniknąć prawa malejących przychodów, które coraz silniej wpływa na wyniki wartego już grubo ponad 100 mld USD holdingu. Wszystkim zaś liczącym na kontynuację historycznego trendu zysków szczerze doradza sprzedaż akcji.

Od 2000 r. roczne tempo przyrostu wartości księgowej BH spadło do 8 proc. z 29 proc. w latach 80. i 24 proc. w ostatniej dekadzie XX wieku. Opublikowane niedawno wyniki spółki z II kwartału nie napawają optymizmem, gdyż trzeci raz z rzędu zmalał zysk operacyjny, a portfel akcji został odchudzony przez bessę. Kurczą się marże firm ubezpieczeniowych ze stajni BH, a przynoszą one aż połowę zysków inwestycyjnego giganta. Także spółki budowlane przeżywają trudny okres, a inwestycje w akcje m.in. Wells Fargo i American Express zabolały, gdy w sektor finansowy uderzyło tsunami wyprzedaży. Akcje holdingu straciły od początku roku 17 proc., notując najgorsze półrocze od 18 lat.

Pomimo niesprzyjających wiatrów Buffett zdołał w nowym stuleciu ponownie pokonać indeks S&P500, który w ponad osiem lat zyskał zaledwie 1 proc. wraz z dywidendami, podczas gdy akcjonariusze BH zarobili 62 proc. Jego legenda wciąż ma się dobrze, ale on sam przestrzega, że minęły czasy, kiedy wyceny wielu spółek były atrakcyjne w porównaniu z ich wzrostowym potencjałem. Akcje nie są tanie, a inwestycyjnych rodzynków jest jak na lekarstwo. Przy średniej dywidendzie wynoszącej zaledwie 2 proc. nie można liczyć na roczną, dwucyfrową stopę zwrotu z indeksów. Do wieloletniej giełdowej zapaści co prawda nie dojdzie, gdyż amerykańska gospodarka będzie mimo wszystko rosnąć, ale wielu inwestorów będzie rozczarowanych. Warto za to zwrócić uwagę na wysokodochodowe obligacje korporacyjne, które zawierają obecnie atrakcyjną premię za ryzyko.

Te przewidywania kierują miliardera z Omaha w stronę nietypowych dla niego źródeł przychodów. Mimo że nazwał kiedyś instrumenty pochodne finansową bronią masowej zagłady, wcale od nich nie stroni. Ponad 2 mld dolarów zarobił na obstawieniu w 2002 r. spadku wartości amerykańskiej waluty. W ubiegłym roku zainkasował 3,2 mld dolarów jako premię za sprzedaż instrumentów zabezpieczających przed niewypłacalnością emitentów obligacji. Próbował także przejąć klientów MBIA i Ambac, balansujących na granicy bankructwa spółek ubezpieczających obligacje municypalne. Te działania są biznesowym rozwinięciem jego spostrzeżenia, że jeśli ludzie skłonni są za coś przepłacać, to przede wszystkim za poczucie bezpieczeństwa.

Niewiara Buffetta w istotną przewagę strategii aktywnie zarządzanych nad pasywnymi może dziwić w przypadku inwestora, którego dokonania dowodzą czegoś przeciwnego. Można to jednak odczytać jako pośrednią deklarację, że nawet inwestycyjny geniusz nie potrafi osiągnąć wiele, gdy okoliczności są niesprzyjające. Buffett nie przecenia własnego udziału w swoim sukcesie. Po pierwsze wie, że przyszło mu działać w epoce wielkich sukcesów korporacyjnej Ameryki, a po drugie czuje się dłużnikiem amerykańskiego społeczeństwa, którego prawo, instytucje polityczne i system wartości umożliwiły realizację jego życiowego potencjału. Dlatego w uznaniu decydującej roli tego społecznego kapitału postanowił zwrócić go z solidnymi odsetkami, zapisując nieodwołalnie większość swojego majątku na cele charytatywne.

S&P500 nie spadnie w długim terminie
Dwa niedawne posunięcia Buffetta doskonale odzwierciedlają jego długoterminowe przewidywania. Ponieważ jest przekonany, że za kilkanaście lat główne giełdowe indeksy nie będą znajdować się niżej niż obecnie, postanowił na tej prognozie zarobić już teraz i sprzedał opcje zabezpieczające przed spadkiem czterech indeksów, m.in. S&P500 na okres 15 i 20 lat. Opcji o tak dalekim horyzoncie czasowym nie można kupić na rynku regulowanym. Oferta okazała się więc gratką dla funduszy emerytalnych i ubezpieczeniowych, a Buffett zainkasował 4,5 mld USD, którymi może obracać, nie martwiąc się długo o ewentualną wypłatę. Do momentu wygaśnięcia opcji wszelkie straty wystawcy będą papierowe, a dzięki najwyższemu ratingowi kredytowemu BH nie musi blokować depozytu zabezpieczającego.

Jeśli Buffett wygra ten swoisty zakład, cała kwota stanie się zyskiem BH. W przeciwnym razie spółka będzie musiała wypłacić należność, w skrajnie niepomyślnym wariancie nawet 14 mld USD. Prawdopodobieństwo tego jest jednak minimalne, gdyż żadnego z 15. i 20-letnich okresów po 1931 r. indeks S&P500 nie zakończył stratą. Gdyby jednak doszło do najgorszego, 4,5 mld USD zainwestowane na 8 proc. będzie po 15 latach warte 14,2 mld, a 5 lat później niemal 21 mld USD. Ta transakcja to doskonały przykład strategii Buffetta, który nigdy nie siada do gry ze słabymi kartami, natomiast siła BH daje mu do ręki atuty niedostępne innym inwestorów.

Milion kontra hedging
Drugi z zakładów Buffetta jest nim w ścisłym słowa znaczeniu, tyle że jego wymiar finansowy jest tym razem symboliczny. Miliarder zagrał o milion dolarów, które otrzyma wybrana przez zwycięzcę fundacja charytatywna, by udowodnić, że portfel złożony z funduszy hedgingowych z powodu wysokich opłat za zarządzanie przyniesie w najbliższych 10 latach niższy zysk, niż tani fundusz indeksowy. Jego zdaniem, opłaty w funduszach hedgingowych zjadają całą wartość dodaną wnoszoną przez zarządzających i ponoszenie tych kosztów nie ma ekonomicznej racji.

Buffett rzucił to wyzwanie na walnym zgromadzeniu BH w 2006 r., ale dopiero ponad rok później pojawili się chętni gotowi stanąć w szranki. Byli to właściciele firmy Protege, zarządzającej funduszem funduszy hedgingowych. Wybrali pięć portfeli funduszy hedgingowych, które będą konkurować z wybranym przez Buffetta funduszem indeksowym. Zapowiada się wyrównana walka, gdyż od 1990 r. indeks S&P500 był w ujęciu rocznym zaledwie o 1 pkt proc. lepszy od indeksu funduszy hedgingowych, a jego kiepska od początku obecnego stulecia passa może potrwać. Buffett ocenia szansę swojej wygranej tylko na 60 proc.