Co nas różni od Warrena Buffetta? Wiadomo — bogactwo. Jego majątek netto szacowany jest na 113 mld USD — to około 113 mld USD więcej, niż udało się zgromadzić większości z nas. Ale jest jeszcze inna różnica: gdy typowy korpolud narzeka na codzienną mitręgę za biurkiem, geniusz inwestowania zza oceanu nie może się doczekać, kiedy znów pójdzie do pracy. Tak przynajmniej wyznał kilka lat temu podczas wywiadu, a zbliżał się wtedy do dziewięćdziesiątki.
Pragnienie wyroczni z Omaha można potraktować jako jedną z fanaberii ludzi obrzydliwie bogatych. „Ciekawe, czy śpiewałby tak samo, gdyby miał głupiego szefa, upierdliwych klientów i pustkę na koncie bankowym” — obruszy się niejeden z nas.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia — to jasne. Czy jednak zamiast oburzać się na Warrena Buffetta, nie lepiej przejąć odrobiny jego zapału? Najłatwiej zyskać satysfakcję z pracy, zadając sobie proste pytanie: jak byśmy się czuli bez niej?
Poznaj program cyklu webinarów “Akademia Lidera: silny szef na trudne czasy” >>
„Bez pracy całe życie bierze w łeb” — mówił Albert Camus. Według jednego z brytyjskich badań już samo posiadanie zatrudnienia podnosi poziom szczęścia mniej więcej o tyle samo, co dodatkowe 100 tys. GBP rocznie. Wszyscy od czasu do czasu narzekamy na swoją firmę — dominujący w niej sposób zarządzania, wynagrodzenie, atmosferę w zespole. Nie zmienia to faktu, że najmniej zadowolone z życia są osoby bezrobotne, chyba że udzielają się jako wolontariusze lub mają absorbujące hobby. Andrew Oswald, ekonomista z Uniwersytetu Warwick, podkreśla, że utrata posady ma bardziej niszczycielski wpływ na psychikę niż rozstanie z życiowym partnerem. Największą korzyścią z codziennego przychodzenia do fabryki czy biura — nie licząc pieniędzy — są relacje z ludźmi i poczucie, że jesteśmy komuś potrzebni.
Zaryzykowałbym twierdzenie, że lepsza jest praca zła niż żadna. To nie znaczy, że powinniśmy utknąć w miejscu, które nas tłamsi, uwstecznia i unieszczęśliwia. Zanim jednak zaczniemy szukać czegoś innego, upewnijmy się, czy nie narzekamy z przyzwyczajenia lub na wyrost. Do zmian często popycha nas to, że nie umiemy docenić tego, co mamy.