Ten rok nie jest rokiem funduszy obligacji skarbowych. Jest raczej rokiem funduszy inwestujących w dług korporacyjny. Natomiast w roku 2022 będzie prawdopodobnie dobry moment, by przypomnieć sobie o obligacjach skarbowych – twierdzi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
W trackie konferencji zorganizowanej przez iWealth Management zastrzegł jednak, że nie można liczyć na takie stopy zwrotu jak w latach 2019-2020, gdy fundusze obligacji skarbowych potrafiły zarabiać po 6 proc. rocznie. Uczulał też na to, że problemem może być wyczucie dobrego momentu do inwestycji.
- Uważam, że dobrym momentem do kupna może być końcówka 2021 r. lub pierwszy miesiąc 2022 r., bo moim zdaniem wtedy będziemy mieli szczyt inflacji – zaznacza Grzegorz Chłopek, dyrektor zarządzający iWealth.
Powrót do przeszłości
Według Jarosława Jamki ze Skarbca TFI szoki podażowe, popytowe, monetarne i fiskalne jakie wywołała pandemia COVID-19 mogą trwać nawet dwa lata. Potem światowa gospodarka wróci do trendów sprzeda pandemii.
- Czyli w największym skrócie możemy oczekiwać podobnej reakcji rynków kapitałowych i gospodarki jak w cyklu 2009-2020 – mówi Jarosław Jamka.
Jego zdaniem będzie to oznaczało wzrosty cen i akcji, i obligacji. W tym ostatnim przypadku oznaczałoby to kontynuację trendu spadku rentowności trwającego w skali globalnej już od lat 80. XX wieku.
Menedżer Skarbca zaznacza przy tym, że od pandemicznego krachu minęło już 1,5 roku.
- Inflacja jest przejściowa. Oczywiście możemy dyskutować, czy oznacza to jeszcze miesiąc-dwa, czy dwa kwartały. Ale za rok będziemy mieli efekty bazy w drugą stronę. Inflacja będzie dużo bliżej zera – uważa Jarosław Jamka.
Podkreśla, że obecna inflacji jest wywołana głównie szokami podażowymi, a nie popytem. Pandemia wywołała zaś nie tylko różnego rodzaju zakłócenia w łańcuchach dostaw, ale też skłoniła wiele przedsiębiorstw do jeszcze większych inwestycji w technologie. To zaś zwiększyło produktywność.
- Wzrost produktywności to zabójca inflacji, który nie pozwala na nią w dłuższym terminie – podkreśla Jarosław Jamka.

Marcin Żółtek, wiceprezes TFI PZU, zwraca uwagę, że przecenione zostały obligacje skarbowe zmiennokuponowe, co sprawia, że fundusze mające je w portfelach wydają się obecnie atrakcyjne. Papiery takie będą bowiem pozytywnie reagowały na podwyżki stóp procentowych. W miarę podnoszenia stóp procentowych przez NBP każdy kolejna transza wypłacanych odsetek będzie bowiem wyższa. Byłoby to tym bardziej atrakcyjne, gdyby równocześnie spadała inflacja.
Ujemne realne stopy procentowe
Wiceprezes TFI PZU nie jest jednak przekonany do najbardziej optymistycznego scenariusza. Przyznaje, że jego stanowisko ewoluuje. Jeszcze w połowie 2021 r. uważał, że inflacja wróci do normy i nie ma powodów by być przesadnie ostrożnym jeśli chodzi o reakcję banków centralnych. Uważa jednak, że patrząc na inflację nie można się już koncentrować na pandemicznych szokach. Czynnik psychologiczny jakim są oczekiwania inflacyjne, może dalej windować wzrost cen, na który bankom centralnym trudno będzie stanowczo odpowiedzieć. Uruchomione na świecie programy pomocowe związane z pandemią bazują bowiem na długu.
- Musimy spłacić te długi i inflacja jest doskonałą metodą na ich spłacenie. Poza tym banki centralne wierzą, że potrafią sobie radzić z inflacją, a obawiają się deflacji. W związku z tym czują się znacznie bardziej komfortowo z inflacją i ich reakcja będzie bardzo umiarkowana – mówi Marcin Żółtek.
- Jeżeli chodzi o perspektywę, to też zaliczyłbym się do pesymistów. Miesięczne odczyty inflacji powinny być w przyszłym roku niższe ze względu na efekt bazy. Natomiast spadek inflacji może być mniejszy niż się spodziewamy i z podwyższoną inflacją możemy zostać na dłużej – dodaje Zbigniew Wójtowicz, prezes Investors TFI.
A to by oznaczało, że atrakcyjność funduszy, mających nawet obligacje zmiennokuponowe, będzie mocno względna.
- To, co pewne w inwestycjach w najbliższym czasie, to że będziemy funkcjonować w środowisku ujemnych realnych stóp procentowych - podsumowuje Michał Kurpiel, wiceprezes iWealth.