BRUKSELA (Reuters) - W piątek Czechy niechętnie zgodziły się na siedmioletni okres przejściowy, w którym ich obywatele po wejściu do Unii Europejskiej nie będą mogli w pełni korzystać ze swobody zatrudnienia. Wcześniej na podobne ustępstwa poszły Węgry i Słowacja.
Kandydaci uważają, że ograniczenie w dostępie do rynku pracy uczyni ich w praktyce obywatelami UE drugiej kategorii, ale na takie rozwiązanie nalegają Niemcy i Austria, obawiające się zalewu taniej siły roboczej ze Wschodu.
"Zaakceptowaliśmy (te ograniczenia) w poczuciu realizmu" - powiedział główny negocjator Czech, Pavel Telicka.
Telicka dodał jednak, że Praga zastrzegła sobie możliwość wprowadzenia anlogicznego ograniczenia wobec własnego rynku pracy po wejściu do UE. Dotyczyłoby ono wszystkich państw unijnych, w tym także nowych członków.
Inni kandydaci wywalczą sobie prawdopodobnie to samo prawo.
"Nie jesteśmy protekcjonistami" - zapewnił Telicka dodając, że opcja ta jest rozważana wyłącznie teoretycznie i jako ostateczność.
Pod presją Austrii i Niemiec UE przyjęła okres przejściowy w swobodnym dostępie do rynku pracy, który będzie trwał od dwóch do siedmiu lat.
Kilka krajów, między innymi Holandia i Szwecja zapewniły już jednak, że otworzą swój rynek w momencie rozszerzenia UE.
EURO-SCEPTYCY
Stanowisko Unii Europejskiej jest źle odbierane przez kraje kandydackie, a w niektórych spośród nich rośnie fala eurosceptycyzmu, co prawdopodobnie wynika z coraz większej świadomości, że kraje członkowskie niezbyt entuzjastycznie patrzą na rozszerzenie swego bogatego klubu.
"Ograniczenia (dla pracowników) mają poważny wpływ na naszą opinię publiczną" - powiedział Telicka.
Jego frustrację podziela negocjator Słowacji, Jan Figel.
"Popieramy otwarcie rynku pracy, ponieważ uważamy, że cała Europa musi stać się bardziej konkurencyjna" - powiedział Figel.
"Mamy nadzieję, że ta filozofia zwycięży po rozszerzeniu UE" - dodał.
((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 9700, fax +48 22 653 9780, [email protected]))