Biznes mocno ograniczył inwestycje po światowym kryzysie finansowym. W latach 2008-23 w krajach OECD stopa inwestycji netto (uwzględniająca zużywanie się istniejącego kapitału) zmniejszyła się z 3,5 do 1,7 proc. PKB w ujęciu medianowym oraz z 2,5 do 1,7 proc. w ujęciu średniej ważonej. To pokazuje, że firmy nie odtwarzają zasobów kapitałowych wykorzystywanych w procesach biznesowych, a zatem nie zwiększają mocy produkcyjnych: stare fabryki, przestarzałe maszyny, wolniejsze komputery nie są wymieniane na nowe. W ten sposób gospodarka może stopniowo tracić zdolność produkcji. Na wykresie pokazana jest stopa inwestycji netto, bo ona najlepiej oddaje zmianę zasobów kapitałowych wykorzystywanych do produkcji.
Ekonomiści OECD w raporcie zatytułowanym Understanding the weakness in business investment wykazują, że za jedną trzecią spadku inwestycji w gospodarce odpowiada słabszy popyt konsumpcyjny po kryzysie z lat 2008-10. Przedstawiają wyniki modelowania, z których wynika, że wydatki inwestycyjne w ujęciu realnym (po uwzględnieniu wzrostu cen) w państwach OECD byłyby średnio o ok. 30 proc. wyższe, gdyby popyt konsumpcyjny utrzymał się na poziomie sprzed światowego krachu finansowego. Czyli firmy zaczęły inwestować mniej, bo spowolnił wzrost gospodarczy i konsumpcja, co jest zupełnie zrozumiałe. Jednak model nie tłumaczy, co się kryje za pozostałymi dwiema trzecimi obniżki inwestycji.
Model regresji wykazał, że około jednej szóstej tego spadku to efekt podwyższonej niepewności, zwłaszcza w ostatnich latach. Narastający protekcjonizm i niepewność regulacyjna w zakresie polityki klimatycznej zmniejszyły zaangażowanie się firm w długoterminowe projekty kapitałowe. Zatem słabszy popyt i większa niepewność odpowiadają za około połowę spadku.
Przedsiębiorstwa mocno zwiększyły w ostatnich latach zasoby gotówkowe, a także częściej wypłacały dywidendy. Czyli zyski w mniejszym stopniu przeznaczane były na rozwijanie biznesu, a w większym stopniu na budowanie buforów w czasach niepewności i nagradzanie akcjonariuszy za ich zaangażowanie. Wzrosła także koncentracja rynkowa, co według badań może stanowić czynnik hamujący inwestycje.
Ale najciekawsze jest to, że mniejsze inwestycje są również pochodną przejścia na gospodarkę opartą na wiedzy, czyli coraz większego znaczenia szeroko pojętych usług biznesowych w tworzeniu PKB. O ile inwestycje w aktywa materialne - budynki, budowle, maszyny i urządzenia - wręcz przestały rosnąć w ostatnich kilkunastu latach, o tyle dynamicznie zwiększają się nakłady firm na badania i rozwój, dane, oprogramowania czy sprzęt teleinformatyczny. Przykładowo, nakłady kapitałowe brutto europejskich firm w budynki i budowle kurczyły się średnio w tempie 0,5 proc. w latach 2008-22, jednocześnie wydatki na oprogramowanie i dane rosły w tempie 4,2 proc.
Dlaczego ta zmiana wywiera tak duży wpływ na ogólny spadek inwestycji?
Odpowiedź tkwi w naturze aktywów niematerialnych. Oprogramowanie czy B+R mają znacznie krótszy cykl życia. Trzeba je odtwarzać dużo szybciej niż tradycyjne środki trwałe - budynki i maszyny. Oprogramowanie może wymagać częstych aktualizacji, a badania wymagają ciągłych zastrzyków gotówki, bo mogą szybko się zestarzeć. Innymi słowy, nawet jak firmy wydają więcej na aktywa niematerialne, duża część tych wydatków inwestycyjnych pochłaniana jest przez ich szybkie zużycie, co prowadzi do spadku inwestycji netto w gospodarce.
Istnieją również inne wyjaśnienia. Inwestycje w aktywa cyfrowe trudniej jest mierzyć, więc bardzo możliwe, że jakaś ich część umyka statystykom. Jeszcze inna interpretacja: dobra cyfrowe mogą być mniej kosztochłonne niż dobra materialne, a jednocześnie przynoszące wyższą stopę zwrotu.
Może być więc tak, że dzisiejsze inwestycje są po prostu bardziej produktywne. Toteż nie muszą być tak duże w relacji do PKB jak kiedyś, bo gospodarka cyfrowa jest bardziej efektywna niż gospodarka kapitałochłonna. Może do niższej stopy inwestycji powinniśmy się po prostu przyzwyczaić.
