„PB”: W polskim sektorze usług finansowych nasila się trend oferowania przez banki usług BNPL [z ang. buy now, pay later, czyli kup teraz, zapłać później - red.]. Niektóre instytucje umożliwiają klientom odroczenie płatności praktycznie w przypadku każdej transakcji dokonywanej kartą lub za pomocą Blika. Czy to właściwy kierunek rozwoju? Czy może to oznaczać koniec karty kredytowej?

David Birch: Klienci, zwłaszcza młodzi, często zadłużają się na znaczne kwoty, nie do końca rozumiejąc konsekwencje swoich działań. Wzrasta ryzyko z tym związane, co z pewnością wymaga zaangażowania organów regulacyjnych. Aby zapobiec szkodom, konieczne jest odpowiednie uregulowanie tej dziedziny.
Karty kredytowe tracą na znaczeniu, a coraz większą rolę odgrywają karty debetowe, portfele elektroniczne oraz płatności bezpośrednie z rachunku na rachunek - co jest bardzo popularne w Polsce. Jestem przekonany, że wkrótce zobaczymy rozbicie karty kredytowej na poszczególne elementy, tzw. unbundling. Należy zauważyć, że karta kredytowa jest złożona z wielu składników spakowanych w jedno - to instrument płatniczy, gwarancja zapłaty dla sprzedawcy, forma płatności, metoda uwierzytelniania i kredyt. Wszystko w jednym. Dawniej był to najlepszy sposób na konstrukcję produktu - połączyć wiele funkcji w jednym pakiecie. Obecnie to nie jest już tak oczywiste. Wyraźnie widać, że funkcje identyfikacji i uwierzytelniania zaczynają się oddzielać od funkcji płatniczych. Prawdopodobnie to samo stanie się w przypadku kredytu. Czy karty kredytowe znikną? Raczej rozpadną się na zbiór różnych usług.
Śledzisz zapewne wiadomości na temat European Payment Initiative (EPI). Jak się dowiedzieliśmy, nie będzie ogólnoeuropejskiego systemu kart płatniczych. EPI ma się skupiać na natychmiastowych płatnościach i produktach opartych na natychmiastowych transakcjach uznaniowych. Czy jest to droga, którą twoim zdaniem należy podążać?
Byłem zawsze bardzo sceptycznie nastawiony do idei wprowadzenia paneuropejskiej karty. Uważałem to za krok wstecz. W przeszłości wielokrotnie próbowano ją stworzyć, jednak bez sukcesu. Nie ma podstaw, aby sądzić, że tym razem będzie inaczej.
Przede wszystkim karty Visa i MasterCard doskonale sprawdzają się w punktach sprzedaży. Mogę podróżować po całej Europie i swobodnie korzystać z mojej karty w sklepach, hotelach czy barach. Nie ma żadnych problemów. Nawet jeśli zrezygnowałem z tradycyjnej karty i korzystam z płatności mobilnych przez telefon, brelok lub opaskę, wszystko działa sprawnie. Dlaczego zatem wprowadzać inne rozwiązanie?
Czy to oznacza, że Europa jako wspólny obszar nie wniesie nic do rozwoju nowych schematów płatności?
Ciekawą inicjatywą wydaje się SPAA (SEPA Payment Account Access), bo jej interesariuszami są również sprzedawcy. Warto zauważyć, że EPI może odgrywać istotną rolę w wdrażaniu SPAA. Załóżmy, że jestem w Polsce i udaję się do dentysty. Dentysta wysyła mi wezwanie do zapłaty przez telefon za pomocą SPAA. Ja odpowiadam, a pieniądze są pobierane bezpośrednio z mojego konta bankowego w Wielkiej Brytanii i trafiają bezpośrednio do banku dentysty. To nie jest nierealne. Czy taka transakcja będzie przechodzić przez EPI? Nie jestem pewien, ale jestem otwarty na więcej argumentów w tej sprawie.
Musimy rozwijać się również w innych dziedzinach, na przykład w e-commerce. Jestem przekonany, że w końcu dojdziemy do momentu, w którym to, co nazywamy żądaniem zapłaty [z ang. RFP, czyli request for payment - red.] i VRP [z ang. variable recurring payments, czyli powtarzające się płatności o zmiennej kwocie - red.] zostanie zintegrowane z rozwiązaniami handlowymi. Przestaną być traktowane jako odrębne elementy i będą działać jako integralna część procesu płatności.
Zatem usługi typu overlay będą najbardziej aktywnym obszarem w dającej się przewidzieć przyszłości?
Spróbuję to pokazać na przykładzie. Za pięć lat wejdę do sklepu, wybiorę potrzebne rzeczy, wyjdę, a na moim telefonie pojawi się rachunek lub faktura: „Musisz zapłacić 102,50 EUR. Czy to w porządku?”. Autoryzuję transakcję, przykładając palec do czytnika, patrząc w kamerę lub uwierzytelniając się w innym sposób.
Istnieje kilka sposobów przekazania pieniędzy na konto bankowe sprzedawcy. Mogą one być przekazywane w ramach zlecenia obciążeniowego, na przykład - jak w przypadku karty debetowej - poprzez sieci rozliczeń kartowych. Pieniądze zostają pobrane z mojego konta i na pewnym etapie pojawiają się na koncie sprzedawcy.
Alternatywnie płatność może być realizowana bezpośrednio z konta na konto, bez udziału sieci kartowych. Pieniądze mogą również przyjąć postać cyfrowej waluty banku centralnego [z ang. CBDC, central bank digital currency - red.] i być przesyłane wyłącznie przez internet, niezależnie od tradycyjnych systemów rozliczeniowych banków.
Dla mnie jako klienta istotne jest, że po naciśnięciu przycisku płatność zostaje zrealizowana. Pieniądze opuszczają moje konto bankowe i pojawiają się na koncie bankowym sprzedawcy. Czy obchodzi mnie, czy była to transakcja zlecenia obciążeniowego, przelew między rachunkami, czy coś innego? Prawdopodobnie nie.
Wyobraźmy sobie, że mój inteligentny portfel dba o te kwestie, ponieważ posiada pewne informacje. Na przykład, jeśli zapłacę platynową kartą American Express, otrzymam 3 proc. cashbacku, jeśli zrobię przelew z konta na konto, mogę skorzystać ze specjalnej oferty, w której zdobędę podwójne punkty. Jeśli jednak zapłacę za pomocą CBDC, nie dostanę żadnego bonusu.
Możemy sobie wyobrazić, że inteligentny portfel i sprzedawca komunikują się ze sobą, aby wypracować najlepsze rozwiązanie. Jako klient nie jestem w to zaangażowany, to mnie nie interesuje. Chcę, żeby zajęły się tym komputery.
Przyjrzyjmy się jeszcze fintechom. Czasy są ciężkie, pieniądze z funduszy venture capital przestały napływać. Jak to wpłynie na rynek? Czy konsumenci powinni przygotować się na zniknięcie tzw. challenger banków? Czy banki przyspieszą akwizycje?
Nigdy nie lubiłem nadanej nowym graczom w sektorze finansowym nazwy „challenger banks”. Nigdy nie byli „challangerami”, bo robili to samo co tradycyjne banki, tylko niszowo. Wydaje się, że era fintechów jako odrębnej kategorii może dobiegać końca. Teraz wchodzimy w erę zintegrowanych finansów opartych na otwartej bankowości. Nowi gracze na rynku finansowym, tacy jak neobanki, wywarli presję na banki tradycyjne, żeby poprawiły swoje produkty i usługi. Dzięki temu aplikacje bankowe stają się coraz lepsze, ale nadal są to te same produkty.
Nastały czasy zintegrowanych finansów [z ang. embedded finance - red.] - dodawania usług finansowych do innych produktów i usług. Przykładowo Volkswagen, korzystając z otwartej bankowości, mógłby dodać do samochodów takie usługi jak płatności za autostrady czy spłacanie pożyczek.
Możliwości jest wiele. Grunt, żeby banki dostarczały wydajne API i wsparcie, aby przyciągnąć aktywnych uczestników rynku. Pojawiają się już w tej przestrzeni świetne firmy - pośrednicy, agregatory - które oferują rozwiązania finansowe innym firmom. Przykłade to Tink i Modular.
Reasumując: w najbliższym czasie możemy oczekiwać dynamicznego rozwoju w obszarze zintegrowanych finansów, a tradycyjne podziały między fintechami a bankami mogą się zacierać, gdy różne branże będą korzystać z otwartej bankowości i wbudowanych usług finansowych.
David Birch, ekspert i doradca w dziedzinie cyfrowych finansów, komentator i konsultant. Jest autorem książek „Identity is the new Money” (2014), „Before Babylon, Beyond Bitcoin” (2017) oraz „The Currency Cold War” (2020).