Domowy barek to proces, nie lista zakupów

Partnerem publikacji jest Stock Spirits Group
opublikowano: 2025-09-09 13:36

Nie ma nic gorszego niż domowy barman, który po godzinie jest już zmęczony, bo zamiast bawić się na imprezie, stoi w kuchni i walczy z shakerem – mówi Janusz Trendewicz, portfolio education manager STOCK Polska. W rozmowie z PB opowiada, jak krok po kroku zbudować funkcjonalny barek, który nie zrujnuje budżetu, a zrobi wrażenie na gościach.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wiele poradników o domowych barkach zaczyna się od listy „co kupić”. Pan mówi: „stop”. Dlaczego?

Janusz Trendewicz: Bo to trochę jak kupowanie walizki, zanim zdecydujemy, dokąd jedziemy. W większości domów i tak stoją jakieś alkohole – dostajemy je w prezencie, zostają po świętach czy weselach, czasem leżą od lat na górnej półce w barku czy kredensie. To jest nasz punkt wyjścia i pierwszy kapitał. Zamiast od razu biec do sklepu i wydawać kilkaset złotych, warto otworzyć szafkę i zobaczyć, co już mamy – często okazuje się, że mamy pół barku gotowe. Wiele z tych butelek można wykorzystać w zupełnie nowy sposób, mieszając je z prostymi dodatkami, jak tonik, sok cytrusowy czy zioła. Potem dopiero, krok po kroku, zgodnie z naszymi upodobaniami, rozbudowujemy kolekcję – i dzięki temu barek rośnie razem z nami, a nie jest przypadkową zbieraniną butelek.

Od czego zatem zaczynamy?

Pierwszy krok to inwentaryzacja zasobów – w szafkach często stoją butelki, które traktujemy schematycznie. Przykład? Żołądkowa Gorzka – dla wielu to alkohol „na kieliszek” po obiedzie. A wystarczy dodać sok grejpfrutowy i odrobinę toniku, by powstał lekko gorzkawy, bardzo orzeźwiający long drink. Takich zaskoczeń jest mnóstwo: rum, który leży od wakacji, może być bazą do domowego mojito; resztka wermutu świetnie zagra w sprytnie skomponowanym sprycerze. To trochę jak gotowanie z tego, co akurat jest w lodówce – odkrywamy nowe połączenia i uczymy się, że nie potrzeba pełnej listy z poradnika, by zrobić coś smacznego.

Czyli najpierw odkrywamy potencjał tego, co mamy. A później?

Drugi krok to ustalenie własnych preferencji. Barek robimy przede wszystkim dla siebie – to my mamy czerpać z niego frajdę. W miksologii często wystarczą dwa–trzy składniki, żeby zrobić coś świetnego. Kiedy już wiemy, co lubimy, możemy inwestować w kolejne elementy, które otwierają nowe możliwości.

A sprzęt? Co warto mieć na start – i co potem wciąga barmanów w kolekcjonowanie akcesoriów?

Na początek wystarczy podstawowy zestaw: shaker dwuczęściowy – tzw. boston, bo trzyczęściowe potrafią się zakleszczać – szklanica barmańska, długa łyżka i jigger. Ale gdy ktoś „wsiąknie” w temat, łatwo wpaść w świat pięknych, często historycznych akcesoriów. Sam mam shakery z lat 20. XX wieku – wtedy były elementem luksusowych serwisów obiadowych. Dziś to kolekcjonerskie perełki, które potrafią kosztować fortunę. I choć rzadko ich używam, to mają duszę. Podobnie jest ze szkłem: uwielbiam stare coupette – szerokie czarki, w których świetnie prezentuje się daiquiri czy margarita. W latach 60. w Polsce produkowano piękne, ręcznie zdobione kieliszki z cienkiego szkła. Picie z nich to zupełnie inne doświadczenie – koktajl smakuje lepiej, bo pijemy także oczami.

Czy są pewne klasyki gatunku, które powinny się znaleźć w każdym barku?

Wódka, rum, gin, tequila – to cztery bazy, z których zrobimy dziesiątki drinków. Do tego syrop cukrowy i świeży sok z cytryny – absolutne podstawy. Potem można dołożyć wermuty, likiery, Campari. Ważne, żeby każdy nowy składnik dawał co najmniej kilka możliwości, a nie tylko jeden koktajl.

I tu dochodzimy do sezonowości...

Tak, bo koktajle – tak jak jedzenie – mają swój sezon. Latem unikamy ciężkich, mocno wytrawnych miksów, które po prostu męczą w upale. Wtedy świetnie sprawdzają się szprycery i lekkie, musujące kompozycje – na przykład limoncello z prosecco i wodą w proporcji 3–2–1. Są orzeźwiające, cytrusowe, mają w sobie odrobinę bąbelków, więc już sam widok napoju w kieliszku potrafi ochłodzić. Zimą natomiast możemy pozwolić sobie na coś bardziej treściwego – Old Fashioned, Negroni czy Manhattan rozgrzewają, mają głębię smaku, a wolniejsze sączenie idealnie pasuje do długich wieczorów. I tu działa prosta zasada: jeden nowy składnik powinien dawać kilka nowych receptur. To w gruncie rzeczy jest esencja miksologii – umiejętność patrzenia na butelkę nie jak na „przepis do jednego drinka”, ale jak na źródło wielu smakowych wariacji. Kupując butelkę, od razu zastanawiam się, w jakich trzech–czterech koktajlach mogę ją wykorzystać.

A jak powinno wyglądać przechowywanie alkoholi?

Większość alkoholi spokojnie może stać w temperaturze pokojowej, byle w zaciemnionym miejscu. Wyjątkiem są trunki musujące, jak prosecco czy szampan, a także wina i piwa – te najlepiej przechowywać w chłodzie, żeby zachowały świeżość i nie straciły aromatu. I tu obalę popularny mit: „mało lodu, żeby drink się nie rozwodnił”. To działa dokładnie odwrotnie. Im więcej lodu w szklance, tym wolniej on się topi, bo kostki chłodzą się nawzajem, a koktajl dłużej trzyma temperaturę. Dlatego zawsze warto przygotować spory zapas lodu. Jeśli mamy ochotę pójść krok dalej, możemy zamrozić kostki z kawałkami owoców czy ziołami – to prosty trik miksologiczny, który nie tylko chłodzi, ale i dodaje charakteru drinkowi.

Jakie szkło powinno się znaleźć w domowym barku?

Warto postawić przede wszystkim na podstawowe rodzaje szkła, które sprawdzą się przy większości koktajli. Niskie szklanki „whiskówki” są idealne do serwowania drinków na bazie whisky czy koktajli „on the rocks”. Wysokie collinsy świetnie sprawdzą się do orzeźwiających long drinków, gdzie potrzebujemy dużo lodu i dodatków. Nie może zabraknąć kieliszków koktajlowych – doskonałych do serwowania klasycznych koktajli, takich jak Martini czy Cosmopolitan. Warto też mieć kieliszki do wina, które poszerzą nasze możliwości o bardziej eleganckie przyjęcia, oraz coupette – szerokie czarki z charakterystycznym kształtem, w których koktajle prezentują się nie tylko smacznie, ale i efektownie.

Ważne, by szkło w barku pochodziło z jednej linii – dzięki temu łatwiej utrzymać spójność estetyczną i uzupełniać braki, gdy coś się stłucze lub gdy zdecydujemy się na dokupienie kolejnych sztuk. To także kwestia wygody – kiedy wszystkie kieliszki mają podobny design, łatwiej je przechowywać i serwować.

Podsumowując: dobry wybór szkła to podstawa, bo przecież pijemy także oczami – odpowiednia oprawa potrafi wzbogacić całe doświadczenie picia koktajlu.

Co w ofercie STOCK Polska pasuje do takiego barku?

Wódki premium, takie jak Orkisz, to baza do wielu ciekawych koktajli – ich delikatny, ale wyrazisty smak świetnie współgra z różnymi dodatkami. Do tego gin Roku, który jest wyjątkowy dzięki subtelnym nutom japońskich botaników – świetnie smakuje z plasterkiem świeżego imbiru, który dodaje mu lekko pikantnego charakteru. Nie można też zapomnieć o likierach – cytrynowy Limonce z wyraźną, świeżą kwasowością, brzoskwiniowy Peach, który wnosi słodycz i owocową soczystość, oraz Elderflower z delikatnym aromatem bzu. Do tego prosecco – lekkie, doskonałe do miksów. Mając te składniki, można przygotować kilkanaście różnych koktajli, od prostych i orzeźwiających po bardziej złożone i wymagające.

Jaki jest pana ulubiony drink?

Latem najchętniej wybieram Hugo – delikatny, kwiatowy, z likierem Elderflower, prosecco, świeżą miętą i plasterkiem limonki. To koktajl lekko musujący, z zielonym akcentem mięty, od razu wprowadza w wakacyjny nastrój. A kiedy mam ochotę na coś jeszcze prostszego, robię Limonce z prosecco i wodą w proporcji 3:2:1. To banalnie szybki miks, ale bardzo włoski w charakterze – lekki, cytrusowy, pełen słońca. I to jest właśnie piękne w domowym barku – możemy w minutę przygotować coś, co wygląda efektownie, smakuje świetnie i sprawia, że goście pytają o przepis.

Na koniec poproszę o złotą radę dla początkujących.

Inwestujmy w jakość, próbujmy przed zakupem droższych butelek, bawmy się smakami. Barek to nie muzeum butelek, tylko źródło radości i pretekst do spotkań z ludźmi.

Partnerem publikacji jest STOCK POLSKA