Udany początek środowych notowań na amerykańskich giełdach sugerował, że po kilku spadkowych sesjach, inwestorzy zaczną wreszcie kupować mocno przecenione walory. Poziom obrotów nie dał jednak jasnej odpowiedzi na pytanie, czy są szanse na dłuższy wzrostowy trend. Handel akcjami nie odbiegał niczym od średniej, zaś popyt nie zdołał osiągnąć większej przewagi nad rynkiem.
Mimo że wszyscy mają już dość tego marazmu na rynku, tak gracze, jak i analitycy są bardzo ostrożni w ocenie perspektyw. Poddające się niewielkiej korekcie ceny ropy naftowej, ciągle pozostają na wysokich poziomach z dużymi szansami na ponowny wzrost. Ożywienie amerykańskiej gospodarki może doprowadzić do wzrostu inflacji, podrożenia kredytów i paradoksalnie – do spadku nakładów na nowe inwestycje i zadyszki wielkiego boomu. Obawy te najlepiej uwidoczniły się pod koniec notowań, kiedy siła byków topniała w oczach. W efekcie, wartość indeksu Dow Jones IA nie zdołała na dłużej zagościć ponad psychologicznym poziomem 10 tys. pkt.
Ewidentnie rynki akcji zdominowane są przez krótkoterminowy, spekulacyjny kapitał. Duże pieniądze cierpliwie czekają na rozwój wypadków.
A na parkiecie szalały w środę spółki technologiczne. Na Wall Street wśród spółek tworzących średnią indeksu Dow Jones karty rozdawał Hewlett-Packard i IBM. Drugi co do wielkości producent sprzętu komputerowego na świecie poinformował przed sesją o przekraczających prognozy analityków zyskach w pierwszym kwartale. HP podgrzał przy tym atmosferę deklaracją, że sprzedaż w drugim półroczu będzie wyższa od wcześniejszych szacunków. Reakcja inwestorów na te dane mogła być tylko jedna – ostro rosnący kurs. Chwilami cena akcji HP zyskiwała nawet 6 proc. w stosunku do wtorkowego zamknięcia.
Z kolei rosnąca o ponad 2 proc. wycena IBM to zasługa informacji o spodziewanym przez komputerowego giganta wyższym - od szerokiego rynku technologicznego – wzroście. Ma mu to zapewnić skoncentrowanie się na wartym niemal 500 mld USD rynku serwisowym, co zapowiedział jeden dyrektorów zarządzających - Samuel Palmisano.
Tym razem o pechu mogli mówić udziałowcy Home Depot – największej amerykańskiej sieci sklepów z artykułami wyposażenia domów. Po kilku udanych wcześniejszych sesjach, podczas których impulsem do zakupów akcji były nadspodziewanie dobre wyniki finansowe, w środę gracze realizowali zyski na tej spółce, co doprowadziło do automatycznej korekty wyceny. Sięgała ona ponad 1,5 proc.
Dobre nastroje w sektorze zaawansowanych technologii umocniły kwartalne rezultaty notowanego na rynku Nasdaq - Applied Materials. Największy na świecie producent sprzętu stosowanego w fabrykach chipów, którego kapitalizacja rynkowa oscyluje obecnie na poziomie 32 mld USD, poprawił kwartalną sprzedaż aż o 82 proc. To wynik znacznie przewyższający prognozy. Dane te jednak w mniej spektakularny w porównaniu z HP i IBM sposób przełożyły się na kurs akcji. Dodatnia zmiana sięgała bowiem w szczytowym momencie zaledwie 0,2 proc.
Ostatnia godzina handlu stała pod znakiem strony podażowej, której udało się przejąć kontrolę tylko nad nowojorską Wall Street. Inwestorów wystraszyły doniesienia z New York Mercantile Exchange, gdzie cena baryłki ropy z terminem dostawy w czerwcu ponownie zamknęła się powyżej poziomu 41 USD.
Odwrót z rynku zaowocował ujemną zmianą wartości indeksu DJ IA. Stracił on ostatecznie 0,3 proc. Na niewielkim, sięgającym ledwie 0,02 proc. plusie zakończył środowe kwotowania Nasdaq Composite.
WST, Big Charts, CBS News