Atrakcyjność zwiększania różnorodności posiadanych papierów szybko spada, bo rosnące powiązania między różnymi rodzajami instrumentów zwiększają straty zdywersyfikowanego portfela - pisze Reuters.
Podczas kredytowego boomu w latach 2002- początek 2007 inwestorów zachęcano do dywersyfikacji tradycyjnych portfeli akcyjno-obligacyjnych, ograniczenie ryzyka i szukania zysków przez zakup surowców, funduszy hedgingowych czy nieruchomości, które postrzegano jako inwestycje zupełnie niepowiązane z tradycyjnymi akcjami i obligacjami. Ale od kiedy w sierpniu 2007 r. rozpoczął się kryzys finansowy, te alternatywne instrumenty spadły tak samo, albo czasem nawet szybciej niż akcje. W ten sposób zagrożenie rosło, a straty były wielokrotnie wyższe niż w portfelu niezrównoważonym.
„Filozofia zdywersyfikowanego portfela działała jak zaklęcie do października ubiegłego roku… Ale przestała działać w 2008 r. Niektóre z alternatywnych instrumentów znalazły się w bańce, która pękła. Przeszacowane instrumenty nie są dywersyfikacją”, uważa Terence Moll, szef ds. strategii w Investec Asset Management.
Jego analiza dotyczy stopy zwrotu z portfela złożonego z ośmiu rodzajów
instrumentów: akcji, obligacji, akcji i obligacji rynków wschodzących,
nieruchomości, surowców, funduszy hedgingowych i funduszy wyspecjalizowanych w
instrumentach pochodnych. Strata od października 2007 r. wyniosła 29,1 proc.
Tymczasem zwykły portfel złożony z akcji i obligacji przyniósł stratę rzędu 26,3
proc. A ci, którzy w 12-instrumentowym portfelu mieli jeszcze bardziej
wyrafinowane papiery, np. związane z rynkiem drzewnym czy infrastrukturą,
stracili w tym samym czasie 43 proc.
W ubiegłym tygodniu banki
centralne Nowej Zelandii, Australii, Szwecji, Danii, Wielkiej Brytanii i strefy
euro obniżyły stopy procentowe. Szwecja zaskoczyła inwestorów agresywnym cięciem
o 1,75 punktów procentowych. Merrill Lynch ocenia, że banki centralne na całym
świecie obniżyły w tym roku stopy procentowe łącznie o 88 punktów bazowych. W
przyszłym bank spodziewa się kolejnych 86 punktów bazowych. Spekuluje się, że
stopy procentowe w głównych gospodarkach świata, przede wszystkim w USA, spadną
do zera. Zwłaszcza realne stopy procentowe – czyli stopa procentowa minus
inflacja – będą na świecie coraz bliższe zera. Credit Suisse szacuje, że
oficjalne stopy procentowe na poziomie 1 proc. w Wielkiej Brytanii i Europie
dadzą realną stopę na poziomie zero. Szwajcarski bank zbadał też, że w Europie
akcje firm spożywczych czy z sektora zdrowia, szły w górę trzy miesiące po
pierwszej obniżce stóp. Trzy miesiące po drugiej obniżce działo się to z akcjami
spółek technologicznych i samochodowych. Ale bank ostrzega przed gromadzeniem
akcji tych ostatnich, bo nie zdyskontowały one jeszcze w pełni recesji i zgodnie
z modelem stosowanym przez Credit Suisse, spadną jeszcze o 5 proc. Zarządzający
funduszami również twierdzą, że nadchodzi czas, by powrócić na rynek akcji.
„Mnóstwo ludzi przyznaje, że jest bardzo dużo okazji. Ale są one po stronie
kupujących. Jeśli ktoś zrobi zakupy w nieodpowiednim czasie, może stracić 7-8
proc. W każdym razie to nie te czasy, gdy inwestowało się 2 stycznia i nie
robiło nic z portfelem aż do końca roku”, twierdzi William De Vijlder, szef ds.
inwestycji w Fortis Investments.
