Ekoprawnicy mają swój czas

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2012-10-03 00:00

Inwestycję w Opolu prawie pogrzebali, w innych branżach też sieją postrach, czasem nawet oskarżani są o szantaż

Wczoraj ekologom prawie się udało. Naczelny Sąd Administracyjny miał zadecydować o losach największej inwestycji energetycznej w polskiej historii — budowie dla PGE dwóch bloków węglowych w Opolu, wartych ponad 11 mld zł. Decyzję środowiskową dla tego projektu skutecznie zaskarżyła wcześniej organizacja ekologiczna ClientEarth, blokując inwestycję na wiele miesięcy. NSA przyznał jednak rację PGE. Budowa może ruszać.

Prawnicy się mnożą…

„Jesteśmy prawnikami działającymi dla dobra ludzi i środowiska” — pisze na swojej stronie ClientEarth. Właśnie, prawnicy. Największym planowanym w Polsce inwestycjom przyglądają się dziś bacznie organizacje środowiskowe zatrudniające znawców prawa.

— Organizacje ekologiczne można podzielić dziś na trzy grupy. Po pierwsze, są to społecznicy, często o charakterze lokalnym. Po drugie — ekolodzy profesjonalni, przemieszczający się po kraju, również za granicę, „dla sprawy”. Wreszcie po trzecie — prawnicy — zauważa Krzysztof Prasałek, szef Polskiej Organizacji Przemysłu Wiatrowego (PSEW).

Aktywność trzeciej grupy polskie firmy odczuwają ostatnio najboleśniej. Dlatego, że polscy ekolodzy po prostu się profesjonalizują, co naturalne. Ale także dlatego, że wielkie inwestycje w Polsce nabierają rozpędu. A to oznacza… pieniądze.

...dla pieniędzy, np. od KGHM…

Oficjalnie wystąpił ostatnio w tej sprawie Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP (w liście do „Rzeczpospolitej”). Nie przebierając w słowach, oskarżył fundację Czysta Energia o szantażowanie KGHM, miedziowego giganta, który prowadzi w Polsce wiercenia. Zarzucił fundacji banalny wręcz szantaż: nie będzie blokować inwestycji, jeśli inwestor da jej solidnie zarobić, np. na usługach analityczno-doradczych.

— Nasze kontakty z KGHM miały zupełnie inną intencję — zaprzecza tymczasem Michał Tarka z kancelarii T-Legal.

W imieniu Czystej Energii wypowiadają się prawnicy z kancelarii T-Legal, specjalizującej się w… sprawach energetycznych, gazowych i środowiskowych. Dzwoniących petentów fundacja od razu kieruje właśnie do T-Legal.

— Owszem, fundacja oferuje usługi analityczno-doradcze, ale robi to nieodpłatnie. A kancelaria tylko obsługuje fundację — broni się tymczasem Michał Tarka. Na Czystą Energię uskarżała się w rozmowie z „PB” również inna firma poszukiwawcza, z kapitałem zagranicznym. Kontakty z fundacją mieli też przedstawiciele PGNiG, wiercącego w całej Polsce w poszukiwaniu gazu konwencjonalnego i z łupków.

…ale również od innych firm…

Oddech ekoprawników czują na plecach nie tylko firmy energetyczne i poszukiwawczo-wydobywcze, ale również przedsiębiorcy z branży wiatrowej.

— Robiliśmy wśród naszych członków wywiad na ten temat. Zdecydowana większość ma do czynienia z eko-prawnikami. Głównie z Instytutem Kajetana Koźmiana — mówi Christoph Sowa, wiceprezes PSEW.

Kiedy chcieliśmy się skontaktować z Instytutem Kajetana Koźmiana, skierowano nas do… T-Legal.

— Rzeczywiście, wyspecjalizowaliśmy się w branży poszukiwawczej i wiatrowej. Organizacji ClientEarth pozostawiamy energetykę konwencjonalną — wyjaśnił nam w kolejnej rozmowie Michał Tarka. Nie dziwi to menedżera z jednej z firm poszukiwawczych.

— Obserwuję ludzi, którzy wynajdują sobie nośne w danym momencie tematy. Kiedyś była to np. telefonia komórkowa, a teraz choćby łupki. W tym drugim obszarze widać zresztą rosnącą aktywność ekoprawników, zwłaszcza po pojawieniu się pierwszych raportów o zasobach — wyjaśnia nasz rozmówca. Kiedyś ofiarami pseudoekologicznych organizacji padali też deweloperzy — zwłaszcza duzi i zasobni. Najbardziej znanym przykładem jest CEFIC Polska, inwestor największego w Polsce centrum handlowego Arkadia w Warszawie. W 2001 r. blokadę inwestycji przez Stowarzyszenia Przyjazne Miasto (SPM) przełamały 2 mln zł darowizny i wart 200 tys. zł kontrakt na koncepcję zieleni. SPM słabiej poszło przy blokadzie Złotych Tarasów. Inwestor ING Real Estate przez pół roku zaciskał zęby, ale sąd oddalił zarzuty organizacji.

…a przyroda w potrzebie

Tymczasem ClientEarth kategorycznie odcina się od T-Legal, której nawet — podobno — nie zna. Podkreśla, że nie świadczy żadnych usług na zasadach komercyjnych. I zachęca do zajęcia się meritum, czyli kwestiami środowiskowymi. Przykładowo, w projekcie opolskim widzi poważne zagrożenie dla otoczenia naturalnego i zdrowia mieszkańców.

— Sama tylko emisja dwutlenku węgla z dwóch nowych bloków w Elektrowni Opole przekroczy 9 mln ton rocznie. To suma porównywalna z emisją CO 2, wytworzonego przez ponad 3 miliony samochodów. Ponadto można szacować, że rozbudowany obiekt będzie emitował do Odry ponad 30 kg rtęci rocznie. Problem ten został całkowicie pominięty w zakwestionowanej przez nas decyzji środowiskowej — argumentuje Marcin Stoczkiewicz, prawnik ClientEarth.