Polska ma szansę wejść na nowe rynki zbytu. To przyspieszy nadrabianie gospodarczych strat wynikających z pandemii – uważa Piotr Arak, dyrektor PIE.
Mimo pandemii Polscy eksporterzy nieźle poradzili sobie na rynkach zagranicznych w tym roku. Po 10 miesiącach nadwyżka w eksporcie wyniosła ponad 100 mld zł wobec 94 mld zł rok wcześniej.
— Polskie sektory eksportowe cieszą się popularnością. Jest zapotrzebowanie na meble, artykuły spożywcze, elektronikę czy sprzęt RTV, czyli produkcję tych sektorów, w których Polska bardzo rozwinęła się w ostatnich latach, nie zostając monokulturą produkcyjną. To właśnie dywersyfikacja jest obecnie naszym atutem – mówi Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE).
Głównym odbiorcą polskich towarów nadal są Niemcy, które mają 27-procentowy udział w naszym eksporcie. Polscy eksporterzy coraz częściej pojawiają się też na nowych rynkach. 14 proc. z nich weszło na nie w trakcie pandemii, a część wyszła poza Europę.
- We współpracy z GUS przeprowadziliśmy badanie na grupie 600 przedsiębiorców. Wynika z niego, że polskie firmy są coraz częściej zainteresowane ekspansją na rynki pozaunijne – dodaje Piotr Arak.
Przed polskimi eksporterami otwiera się też kolejna szansa — Francja i Niemcy zamierzają ograniczyć inwestycje w Azji na rzecz rynków rodzimych. Będą więc poszukiwać poddostawców. Przedsiębiorcy z Dalekiego Wschodu natomiast będą szukać nowych partnerów.
Ubocznym skutkiem kryzysu wywołanego pandemią, ale pozytywnym z punktu widzenia polskich eksporterów, będzie też skracanie łańcuchów dostaw i ich przenoszenie z Chin.
– Komisja Europejska w strategii lekowej zakłada np., że zarówno leki, jak też półprodukty i surowce medyczne powinny być produkowane w Europie. To oznacza, że państwa europejskie nie będą już w Chinach kupowały wszystkich substancji leczniczych. Ich produkcję częściowo może przejąć Polska, mamy bowiem rozwinięty przemysł farmaceutyczny i potencjał w biotechnologii – uważa Piotr Arak.