Notowany na GPW Eurocash już w marcu zapowiadał zakup 49 proc. (docelowo 50 proc.) udziałów w Arhelanie – mającym ponad 100 sklepów i przeszło 500 mln zł przychodów w 2020 r. W czwartkowy wieczór poinformował o otrzymaniu zgody Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK).
Szansa dla obu stron
– Nie podajemy, do kiedy sfinalizujemy transakcję, ale nie zostało nic, co wymagałoby dłuższego czasu. Formalne warunki zostały spełnione i teraz pozostało tylko doprecyzowanie ostatnich niezbędnych kwestii – informuje Jan Domański, rzecznik Eurocashu.
Pozyskany partner ma działać docelowo w ramach struktur franczyzowych Delikatesy Centrum pod logo Polskie Sklepy Arhelan oraz Delikatesy Centrum. W lipcu Eurocash zapowiedział cięcie własnej sieci o 59 nierentownych sklepów.
– Dotychczasowe trudności w naszej części detalicznej były związane z integracją przejętych już z problemami sklepów Mili i Eko, które stały się naszymi placówkami własnymi. Współpraca z Arhelanem to dla nas modelowy format rozwoju – w spółce zostaje mocny zarząd i łączymy siły, koncentrując się na jej rozwoju. Dla nas to duże wzmocnienie w północno-wschodniej Polsce, a Arhelanowi zapewnimy dobre warunki do dalszego wzrostu. Od ogłoszenia zamiaru połączenia ta sieć kontynuowała obraną strategię, z której jesteśmy zadowoleni i która bardzo dobrze rokuje na przyszłość – mówi Jan Domański.

Ryzyko nietrafionej inwestycji
Rynek nie zareagował optymistycznie na zielone światło dla akwizycji Eurocashu. Jego kurs podczas piątkowej sesji zaczął szybko nurkować i skończyło się ponad 2-procentowym spadku.
– Nie łączyłbym obniżenia się kursu ze zgodą UOKiK na przejęcie Arhelanu, ponieważ to formalność, której można było spodziewać się już od miesięcy. Eurocash już bardzo długo jest w trendzie spadkowym [w ciągu ostatnich pięciu lat mowa o niemal 70-procentowym spadku – red.], a przyczyn upatrywałbym gdzie indziej, np. w spadających dynamikach przychodów, słabej sprzedaży porównywalnej w cash&carry i detalu, czy erozji i tak niskich marż – komentuje Dariusz Dadej, analityk Noble Securities.
Ma mieszanie uczucia co do zakupu udziałów w Arhelanie, ponieważ nie widział jego sprawozdania.
– Eurocash skokowo zwiększy przychody w detalu, co by się mu przydało, ale nie wiadomo, co z rentownością nowych sklepów oraz integracją po przejęciu. Wyniki sprzedaży będą widoczne już w pierwszym kwartale po sfinalizowaniu transakcji, jednak na ocenę jej opłacalności może będzie potrzeba nawet lat. Dopiero w tym roku się potwierdziło, że inwestycja w sieć Mila z 2018 r. była nietrafiona – wyjaśnia Dariusz Dadej.
Podkreśla, że na razie plusy z przejęcia Arhelanu przeważają, jednak istnieje ryzyko powtórki z inwestycji w Milę. Podobne obawy wyrażał w rozmowie z „PB” w lipcu Krzysztof Kawa, analityk Erste Group (wówczas Ipopemy): „dokładanie kolejnego elementu do słabo zachowującego się biznesu nie jest najlepszym posunięciem”.
Nieoptymistyczne perspektywy
W pierwszym półroczu przychody Eurocashu wyniosły 12,36 mld zł (+2 proc. r/r), EBITDA 202,6 mln zł (-39,8 proc.), a strata netto 165,4 mln zł (wobec 20,2 mln zł rok wcześniej).
– Eurocash nie bez powodu ogłosił przegląd opcji strategicznych, na którego rozwiązanie wciąż czekamy. Dlatego biorąc pod uwagę jeszcze dane dotyczące rynku podawane przez Polską Izbę Handlu, nie spodziewam się rewelacji w wynikach spółki w III i IV kw. – mówi analityk Noble Securities.