FANOM FANTASTYKI BRAKUJE PIENIĘDZY

Górecki Radosław, Surmacz Wojciech
opublikowano: 1999-09-08 00:00

FANOM FANTASTYKI BRAKUJE PIENIĘDZY

Nakład książki z gatunku fantasy sięga co najwyżej 2,5 tys. egzemplarzy

W Polsce na fantastyce nie zarabia się dużych pieniędzy. Odbiorcami literatury i produktów tego typu jest głównie młodzież ze szkół podstawowych, liceów oraz studenci. Nie jest to więc zamożna grupa klientów. Wydawcom książek ubywa czytelników, wzrastają natomiast obroty firm oferujących gry karciane i strategiczne.

Na wydawnictwach z gatunku science fiction i fantasy z reguły nie zbija się kokosów. Jak twierdzi Jacek Pniewski z wydawnictwa Zysk i s-ka, średni nakład takiej książki w polskich warunkach wynosi około 2,5 tys. egzemplarzy. Rzadko zdarzają się dodruki. Jeżeli już do nich dochodzi, to dopiero po 2-3 latach. Wówczas są to nakłady rzędu 1-3 tys. egzemplarzy.

— Na polskim rynku bardzo rzadkim zjawiskiem jest drugi dodruk. W naszym wydawnictwie zdarzyło się to tylko raz z „Władcą pierścieni” Tolkiena. Ale to jest klasyka: takie książki trafiają poza krąg fanów fantastyki i mają szersze grono odbiorców. Na klasyce zarabia się niewiele, ale pewnie — kontynuuje Jacek Pniewski.

Jego zdaniem, zaletą tego rynku jest stały klient. Niestety, to krąg odbiorców, który liczebnie maleje i który ma coraz chudszą zawartość portfela. Z tego powodu coraz mniej sprzedaje się publikacji fantastycznych.

— Do grupy tej zaliczają się przede wszystkim ludzie młodzi — licealiści i studenci, którzy niestety nie dysponują zbyt dużymi zasobami pieniędzy. Do tego dochodzi tzw. stara gwardia, czyli czytelnicy, którzy od wielu lat interesują się fantastyką. Ci są bardziej zasobni w gotówkę, ale jest ich, niestety, coraz mniej — dodaje.

Prywatne armie

Zdaniem przedsiębiorców, coraz większą popularnością cieszą się natomiast gry strategiczne. Polegają one na kompletowaniu figurek, z których buduje się całe armie kosmicznych wojowników. Gracze mają do wyboru zabawę w przeprowadzanie wojen w różnych — wymyślanych przez producentów — światach. Jednym z bardziej popularnych systemów jest Warhammer 40 000.

— Trudno porównywać polski rynek tego typu gier z rynkami światowymi. Daleko nam jeszcze do takiej sprzedaży jak we Włoszech, Francji czy Niemczech. Mimo to od 4-5 lat obserwujemy wzrost sprzedaży. Roczne obroty w Polsce szacujemy na pół miliona funtów — mówi Dariusz Wyrozebski, przedstawiciel na Polskę firmy Games Workshop.

Nasz rozmówca informuje, że sprzedaje tylko produkty anglojęzyczne. Bariera językowa ponoć nie przeszkadza w sprzedaży.

— Jest to duży plus, ponieważ część rodziców decyduje się na zakup naszych produktów, licząc, że ich dzieci zaczną się uczyć języka angielskiego. Nie jest to tania rozrywka. Podstawowa gra kosztuje 260-350 zł, dodatkowe pudełko z figurkami to wydatek rzędu 30-150 zł. Naszymi klientami są głównie dzieci w wieku 12-13 lat, uczniowie szkół średnich, a ostatnio coraz częściej studenci — twierdzi Dariusz Wyrozebski.

Kto gra w karty...

Inną rozrywką, która ma swoje korzenie w fantastycznych światach, są gry karciane. Podobnie jak w przypadku gier strategicznych — miłośnicy tej rozrywki mają do wyboru kilka światów, w których rozgrywa się akcja.

— Gry karciane znajdują się w USA w pierwszej dziesiątce przemysłu rozrywkowego. Na świecie działa 250 tys. zawodowych graczy. Organizowane są dla nich turnieje na wzór tenisowych. Wygrane w głównych rozgrywkach sięgają 10-45 tys. dolarów. Pierwszy tysiąc graczy żyje tylko z wygranych, całkowicie poświęcając się tej rozrywce. Niestety, polscy miłośnicy tego sportu jeszcze się nie kwalifikują do takich mistrzostw — uważa Grzegorz Szulc, właściciel firmy Isa.

Twierdzi on, że gry karciane kupuje głównie młodzież. Wśród fanów tej rozrywki znajdują się też ludzie biznesu.

— Naszymi dobrymi klientami są m.in. wiceprezes jednego z polskich banków oraz prezes jednego z funduszy emerytalnych — dodaje Grzegorz Szulc.

Zamiast piwa

Okazuje się, że największą konkurencją dla firm sprzedających gry karciane są inne formy rozrywki, nie zawsze najwyższych lotów.

— Początkowo myśleliśmy, że konkurencję stanowią dla nas gry komputerowe, jednak wielu graczy korzysta z obu form rozrywki. Z obserwacji wynika, że największą konkurencją jest dla nas piwo. Za jedną talię kart można kupić trzy butelki tego napoju. Trzeba docenić, że część młodzieży woli wydać swoje kieszonkowe na gry karciane, a nie na tak prostą „rozrywkę” — zauważa Grzegorz Szulc.

NIE TYLKO GRA: Każdą figurkę trzeba samemu pomalować. Miłośnicy tego typu rozrywki to nie tylko gracze, ale także hobbyści. Dla nich przygotowuje się specjalne większe figurki wojowników, które osiągają ceny rzędu 500 zł — twierdzi Dariusz Wyrozebski, przedstawiciel na Polskę firmy Games Workshop. fot. MP

POPIERANE PRZEZ RZĄDY: Grzegorz Szulc z firmy Isa twierdzi, że gry karciane są w Chinach na siódmym miejscu wśród rozrywek popieranych przez rząd. Tymczasem w USA nauka w tego typu gry została wprowadzona do szkół jako przedmiot nieobowiązkowy. fot. Małgorzata Pstrągowska