Ginekolog zastosował hormonalny środek antykoncepcyjny na prośbę 32-letniej kobiety, która miała już dwójkę dzieci. Niedługo po zastosowaniu implantu kobieta zaczęła odczuwać zmiany w swoim organizmie. Ginekolog uznał to jednak za uboczne skutki zastosowania środka antykoncepcyjnego. Po czterech miesiącach okazało się jednak, że kobieta jest w ciąży i będzie miała bliźnięta. Sprawa trafiła do sądu.

Reprezentująca rodzinę prawniczka Beate Steldinger podkreśliła, że choć jest ona szczęśliwa i dzieci „nie są szkodą”, to dodatkowa dwójka pociech jest „ekstra-kosztem”. Wskazywała, że rodzina musiała znaleźć nowe, większe mieszkanie w związku z dwójką nowych dzieci. Koniecznością stało się również kupno większego auta. Matka musiała również na dłużej wycofać się z pracy zawodowej.
Dowodem w sprawie były testy krwi kobiety, które wykazały brak śladów hormonów ze środka antykoncepcyjnego. Sąd uznał zatem, opierając się na opinii ekspertów, że jedynym wytłumaczeniem jest błąd ginekologa.