GreenArt stawia na własne projekty OZE

Kamila WajszczukKamila Wajszczuk
opublikowano: 2025-06-01 20:00

Założyciele GreenArt zaczęli od zarządzania farmami wiatrowymi i słonecznymi dla innych. Dziś kreślą plany budowy odnawialnych źródeł energii i myślą o tym, by firma zajęła się też wytwarzaniem prądu.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jaka jest historia powstania GreenArt Development
  • jakie spółka ma plany rozwoju
  • dlaczego widzi przestrzeń na budowę kolejnych OZE
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Dynamiczny wzrost mocy w energetyce odnawialnej w Polsce to kwestia ostatnich kilku lat, ale polskie i zagraniczne firmy rozwijały projekty OZE już od pierwszej dekady XXI wieku, Doświadczenie w tych przedsiębiorstwach zdobywała trójka menedżerów, którzy dziś tworzą zarząd GreenArt Development i są udziałowcami spółki.

Renata Król-Głowacka to była dyrektor finansowa i członkini zarządu Geo Renewables. Była również członkiem zespołu finansowego EDPR w Polsce. Adrian Kutarba też pracował w EDPR, a później między innymi jako niezależny konsultant do spraw energetyki odnawialnej. Z Geo Renewables związana była również Joanna Domachowska. W 2020 r. założyli w trójkę spółkę Green Asset Management a w 2021 r. - GreenArt Development.

– Pierwotnie nasza firma miała być butikowa i zajmować się zarządzaniem wybranymi aktywami OZE na zlecenie inwestorów finansowych. Z czasem jako trójka założycieli uzyskaliśmy wsparcie dwóch prywatnych inwestorów kierujących funduszem inwestycyjnym, który wcześniej powierzył GreenArt zarządzanie swoimi instalacjami – mówi Renata Król-Głowacka, dyrektorka generalna GreenArt.

Dodaje, że dwaj prywatni inwestorzy nadal wspierają firmę, ale z samym funduszem GreenArt nie ma już relacji biznesowej. Ze sprawozdania spółki za 2023 r. wynika, że zaangażowanym w nią funduszem był CEE Equity Partners.

Dziś GreenArt zatrudnia prawie 50 osób. W portfelu ma projekty odnawialnych źródeł energii i magazynów o łącznej mocy 2,6 GW. Większość z nich jest w Polsce, ale spółka obecna jest także we Włoszech i w Grecji. Spółka zarządza też farmami wiatrowymi o mocy 163 MW w Polsce.

Wiatraki mimo wszystko

– Zaczęliśmy jako spółka zarządzająca aktywami, ale wszyscy mamy korzenie w firmach deweloperskich z branży OZE. Dlatego w pewnym momencie postanowiliśmy pójść o krok dalej – mówi Renata Król-Głowacka.

Współzałożyciele zdecydowali się sami zająć przygotowywaniem do budowy farm wiatrowych. Nie zniechęciła ich obowiązująca wówczas zasada 10h, określająca odległość elektrowni wiatrowej od zabudowań na dziesięciokrotność jej wysokości. Chcieli skorzystać ze swojego doświadczenia w przygotowywaniu budowy wiatraków, zamiast konkurować z licznymi deweloperami fotowoltaiki.

– Stwierdziliśmy też, że wiatr jest dla Polski naturalnym zasobem energetycznym i że rozwój energetyki wiatrowej można wstrzymać, ale nie zatrzymać. Udało nam się przekonać do tego naszych inwestorów – dodaje dyrektorka generalna.

Zajęli się więc szukaniem gruntów pod przyszłe farmy wiatrowe, które mogły zacząć powstawać dopiero po liberalizacji przepisów. Wybierali lokalizacje pod kątem wietrzności oraz minimalizacji wpływu na środowisko. Dopiero nowelizacja ustawy z 2023 r. - kiedy minimalną odległość wiatraków od zabudowań określono na 700 m - pozwoliła na rozpoczęcie w tych miejscach jakichkolwiek formalnych procedur.

Modelowy projekt hybrydowy

– W niektórych lokalizacjach, gdzie społeczność lokalna sprzyjała OZE, trafialiśmy na grunty, na których farmy wiatrowe nie byłyby dobrym rozwiązaniem. Tam, mając na uwadze opinie mieszkańców, zdecydowaliśmy się realizować projekty fotowoltaiczne czy magazynowe – mówi Renata Król-Głowacka.

W 2026 r. zespół GreenArt zacznie budować farmę fotowoltaiczną o mocy 30 MW z magazynem energii.

– Będzie to nasz pierwszy projekt, przy którym jako organizacja prowadziliśmy cały proces rozwoju – mówi dyrektorka generalna.

Z kolei inwestycja określana przez firmę jako modelowa realizowana jest w Przytułach w województwie podlaskim. To projekt hybrydowy, a więc łączący różne rodzaje instalacji. Powstaną tam turbiny wiatrowe o łącznej mocy 75 MW, fotowoltaika o mocy 100 MW i magazyn energii.

– Tutaj mogliśmy liczyć na przychylność i zrozumienie ze strony lokalnej społeczności, która dzięki projektowi zyskała szansę na podwojenie swojego budżetu z tytułu podatków – mówi Renata Król-Głowacka.

Przestrzeń do wzrostu

Zespół GreenArt zdecydował, że będzie też realizować projekty OZE na własne potrzeby. W przyszłości firma chce stać się także wytwórcą energii elektrycznej. Podobne decyzje podjęli już także inni deweloperzy OZE, tacy jak szwedzkie OX2 i polskie Onde.

– Takie decyzje inwestycyjne chcielibyśmy podejmować pod koniec 2025 albo w 2026 r. Rozmawiamy z potencjalnymi partnerami, którzy mogliby nas w tym obszarze wspomóc od strony finansowej. Natomiast w ramach obecnej strategii nie zamierzamy już realizować projektów na sprzedaż – dodaje dyrektorka generalna.

Do 2030 r. firma planuje zrealizować projekty o łącznej mocy 1,7 GW w trzech technologiach: wiatrowej, fotowoltaicznej i magazynowej. Nie wyklucza akwizycji.

Renata Król-Głowacka uważa, że wciąż jest przestrzeń na rozwój energetyki odnawialnej, bo to kwestia ekonomiczna, a nie ideologiczna.

– Uważam, że wciąż jest to branża perspektywiczna, tym bardziej że celujemy jako Polska w ponad 50 proc. udziału OZE w miksie energetycznym do 2030 r., a do tego celu jeszcze daleko – mówi Renata Król-Głowacka.

Z jej doświadczeń wynika, że Polska jest przez zagranicznych inwestorów oceniana jako dobre miejsce do inwestowania w OZE.

W 2024 r. GreenArt miał 41,5 mln zł przychodów ze sprzedaży i 25,8 mln zł zysku netto. Wzrost przychodów sięgnął 286 proc. rok do roku.

– Zakładamy dalszy dynamiczny rozwój w 2025 r., z dużym naciskiem na inwestycje w obecne i nowe projekty. Planujemy wzrost przychodów netto ze sprzedaży na poziomie 40 proc. rok do roku – mówi Renata Król-Głowacka.

Okiem ekspertki
Polska wciąż potrzebuje OZE
Paulina Grądzik
Zastępczyni dyrektora Departamentu Energii i Zmian Klimatu w Konfederacji Lewiatan

Zdecydowanie w Polsce wciąż potrzebujemy rozwoju źródeł odnawialnych, ponieważ nasze zapotrzebowanie na tanią, zieloną energię będzie tylko rosnąć, zwłaszcza w obliczu elektryfikacji gospodarki. Jest zarówno przestrzeń, jak też ogromna potrzeba ich rozwoju zarówno ze względu na cenę energii, zieloną transformację, ale także kwestię konkurencyjności polskich usług i produktów na rynku międzynarodowym – bez wykorzystania zeroemisyjnych źródeł nasz poziom konkurencyjności spada.

Oczywiście, kwestia bilansowania systemu stanowi wyzwanie, któremu branża energetyczna musi sprostać. Nasz sektor aktywnie poszukuje rozwiązań, a jednym z nich jest cable pooling, czyli w uproszczeniu współdzielenie przyłącza przez dwie lub więcej instalacji. Obecnie planowana jest długo wyczekiwana modyfikacja przepisów, która pozwoli na dodanie do już istniejących elektrowni, np. fotowoltaicznych czy wiatrowych, magazynu energii. Dzięki temu taka instalacja staje się dużo bardziej konkurencyjna z uwagi na brak kosztu przyłącza. W dodatku cable pooling pozwala na produkcję energii z różnych źródeł, które często się uzupełniają.