W czasie pandemii zerwane łańcuchy dostaw mocno dały się we znaki europejskim firmom. Dlatego nasz region, a w szczególności Polska miały być miejscem, do którego będzie przenoszona produkcja z Azji. Na razie jednak nic takiego się nie dzieje.
Widać nawet odwrotną tendencję — europejski import z Chin rośnie dużo szybciej niż z Polski. Kliknij w link, przeczytaj analizę, a poniżej znajdziesz komentarze przedstawicieli biznesu.
Protesty społeczne w Chinach
prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC
To mnie nie dziwi. Trzeba pamiętać, że przewidywania dotyczące skracania łańcuchów dostaw i przenoszenia produkcji z Azji do Europy były oparte m.in. na tym, że analitycy obawiali się dalszych kłopotów związanych z pandemią covidu w Chinach. Faktycznie — mieliśmy do czynienia z nawrotem masowych zachorowań i wprowadzonymi przez władze głębokimi restrykcjami administracyjnymi. Jednak — co bardzo trudno było przewidzieć — na skutek protestów społecznych wycofały się z nich. Wróciliśmy więc do sytuacji sprzed COVID-19. Relacje handlowe Stany Zjednoczone—Chiny i Unia Europejska—Chiny są jednak różne. W USA nadal obowiązuje twardy kurs, natomiast Europa, obawiając się nałożenia przez Chiny ograniczeń eksportowych, opowiada się za bardziej liberalnymi zasadami współpracy. Stąd też wciąż wysoki import chińskich towarów na nasz rynek.
Cła Donalda Trumpa
Michał Strzelecki, dyrektor biura Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli
Zauważamy sporo mebli z Chin zarówno w Polsce, jak też na innych rynkach Unii Europejskiej. Powodów może być kilka. Pierwszym jest to, że po wprowadzeniu kilka lat temu przez administrację prezydenta Donalda Trumpa ceł na chińskie meble tamtejsi eksporterzy stale aktywnie szukają innych rynków zbytu. Jednym z nich jest oczywiście Europa. I tu pojawia się drugi bardzo aktualny powód, czyli wysoka inflacja. Przy tak szybko rosnących cenach nabywcy chętniej kupują tańsze towary, a do nich właśnie należą chińskie meble. W tej sytuacji trudno dziś przewidzieć, czy eksport mebli z Chin do Europy z czasem spadnie, a tym bardziej kiedy może to się stać.
Bardzo niejednoznaczne sygnały
Grzegorz Krupnik, prezes i współwłaściciel firmy Protech
Działamy w wielu różnych branżach i dostrzegamy bardzo niejednoznaczne sygnały. W sektorze komponentów do elektrycznych rowerów np. jest bardzo duża presja na przenoszenie produkcji do Europy. Wynika to z nadal zdarzających się kłopotów z dostępnością asortymentu i długiego czasu realizacji zamówień. Pandemiczne doświadczenia pokazały jednak, że bliżej oznacza szybciej, choć niekoniecznie taniej. Natomiast w branżach, w których czas dostawy nie jest aż tak kluczowy, czyli np. w wentylacji, ogrzewaniu czy automotive, tendencji do nearshoringu nie zauważamy prawie wcale. To zresztą jest dla nas dość zaskakujące, bo spodziewaliśmy się, że taki trend się pojawi.
Mniejsze możliwości inwestycyjne
Maciej Krzysztoszek, rzecznik prasowy Grupy Amica
W przemyśle, który mocno ucierpiał na skutek pozrywanych w pandemii łańcuchów dostaw, część firm planowała sprowadzenie produkcji do Europy. Także my rozważaliśmy taki krok dla wybranej kategorii produktów, ale wybuchła wojna w Ukrainie, która radykalnie zmieniła otoczenie rynkowe i możliwości inwestycyjne. W rezultacie część planów związanych z inwestycjami w produkcję musieliśmy ograniczyć lub zawiesić. Przed poważnymi problemami stanęły zresztą wszystkie firmy, które miały dużą ekspozycję eksportową na rynki wschodnie. Do tego doszedł wynikający z wysokiej inflacji spadek mocy nabywczych klientów i rosnąca konkurencja produktów z Chin.
Unijne regulacje prawne
Aneta Mielewczyk, prezes firmy Waltoria
Zgadzam się z tezą, że nie widać trendu przenoszenia produkcji z Chin do Polski. Tak jest też w branży wyrobów hutniczych. Z roku na rok produkcja stali czarnej, nierdzewnej i aluminiowej w Chinach rośnie. Mimo kryzysu tamtejsze produkty znajdują nabywców. Nie można tego powiedzieć o Polsce, która bardzo mocno odczuła skutki najpierw pandemii, następnie wojny w Ukrainie oraz znaczące podwyżki płac, cen energii elektrycznej i gazu. Ponadto unijne regulacje związane zieloną energią oznaczają dla firm produkcyjnych kolejne opłaty i obwarowania. W efekcie przenoszenie produkcji do Europy jest coraz mniej opłacalne. Wzrost eksportu z Chin do Polski to także wynik poszukiwania jak najtańszych materiałów do produkcji konstrukcji stalowych. Mimo dodatkowego kosztu transportu i tak opłaca się ściągać stamtąd materiały. Nie zapowiada się także, żeby w najbliższym czasie ten trend się odwrócił.
Dywersyfikacja nie będzie gwałtowna
Michał Szlachetka, wiceprezes i dyrektor operacyjny Krossa
Kross stawia na zwiększanie zdolności produkcyjnych w Polsce i dlatego unowocześniliśmy i rozbudowaliśmy nasz zakład produkcyjny w Przasnyszu. Po wydarzeniach z ostatnich lat, m.in. po zmianie wielu przepisów i regulacji, zdecydowaliśmy się w dużym stopniu ograniczyć zakupy z Chin. Nie importujemy gotowych rowerów z Azji i praktycznie całość naszej produkcji odbywa się w naszych zakładach w Polsce. Nadal jednak korzystamy z niektórych podzespołów produkowanych w krajach azjatyckich. Tam bowiem fabryki ma wielu czołowych, światowych producentów części rowerowych. Myślę, że wynikająca z dużej specjalizacji ulokowanej na Dalekim Wschodzie dywersyfikacja będzie możliwa, ale nie nastąpi to gwałtownie.
Opinie zebrał Bartłomiej Mayer