Banki przegrały wszystko w grze o interchange. Wpływy z prowizji kartowych wysychają jak Wisła latem i w rachunku wyników kurczą się do niepozornej pozycji. A jeszcze w 2013 r. przychody z tego źródła wyniosły około 1,6 mld zł (po odliczeniu opłat na rzecz organizacji kartowych około 1,5 mld zł). W pierwszym półroczu 2014 r. bankom wpadło do kasy jeszcze około 800 mln zł. To szacunki, bo nie ma jeszcze danych NBP o wysokości obrotów kartowych w drugim kwartale. W pierwszym wartość transakcji bezgotówkowych wyniosła 33,7 mld zł i była o 12 proc. wyższa niż rok wcześniej. Zakładając stałą dynamikę, obroty na rynku można szacować na 35,4 mld zł (32,7 mld zł), co daje w pierwszym półroczu około 68 mld zł
przepływów z kart przy interchange na poziomie 1,1-1,2 proc., obowiązującym do końca czerwca.
![COŚ ZA COŚ: Drastyczne cięcie prowizji kartowych zmusi banki, by na nowo przyjrzały się kosztom. Zdaniem analityków, oszczędnościowy potencjał kryje się w sieci oddziałów. [FOT. WM] COŚ ZA COŚ: Drastyczne cięcie prowizji kartowych zmusi banki, by na nowo przyjrzały się kosztom. Zdaniem analityków, oszczędnościowy potencjał kryje się w sieci oddziałów. [FOT. WM]](http://images.pb.pl/filtered/06190b14-263a-483c-bb3d-110c3dfe1b65/6b244d04-ad85-5409-8791-d2dc8dbdc414_w_830.jpg)
W drugiej połowie roku na prowizjach banki zarobią najwyżej połowę tej sumy. Przy kwartalnej dynamice na poziomie z pierwszego kwartału, czyli 12 proc., wartość płatności kartowych wyniesie około 80 mld zł. 0,5 proc. interchange od początku lipca przyniesie bankom brutto około 400 mln zł. To i tak dużo — w całym 2015 r. przychody prowizyjne z kart mogą być jeszcze mniejsze niż w drugiej połowie 2014 r. Wszystko wskazuje na to, że od 1 stycznia interchange spadnie do 0,2 proc. dla kart debetowych i 0,3 proc. dla kredytowych. Albo stanie się tak za sprawą nowelizacji ustawy o prowizjach kartowych, albo wskutek porozumienia Visy Europe z Komisją Europejską, wprowadzającego taki poziom opłat w całej Unii od nowego roku.
Nie wystarczy na koszty
Dla krajowych banków będzie to kolejny potężny cios w przychody prowizyjne. Nawet jeśli założymy, że obroty na kartach w przyszłym roku wzrosną o 20 proc., wartość transakcji bezgotówkowych wyniesie około 190 mld zł (wobec 133 mld zł w 2013 r.). 0,25 proc. prowizji od tej sumy stanowi tylko 470 mln zł.
— Przy obecnej stawce 0,5 proc. dla banku zostaje niewielka marża, z której może np. pokryć koszt wydania i obsługi karty. Przyjęcie stawki 0,2-0,3 proc. może sprawić, że przychody z obrotu kartowego nie wystarczą na zrównoważenie kosztów jego uzyskania, zwłaszcza w przypadku kart kredytowych, gdy bank finansuje zadłużenie klienta w ramach w grace period — mówi Wojciech Małaszewicz, kierujący wydziałem kart płatniczych Banku Millennium.
Niedochodowe, a nawet kosztowne dla banków mogą okazać się transakcje zbliżeniowe na niskie kwoty, od których opłaty naliczane są kwotowo, a nie procentowo. Gdy klient zapłaci kartą za batonik, 0,2 proc. prowizji nie pokryje nawet opłat na rzecz Visy i Mastercarda.
Marcin Chruściel, dyrektor departamentu kart kredytowych Raiffeisen Polbanku, uważa, że musi zmienić się system promowania płatności kartowych, wspierany dotychczas głównie przez banki.
— Akceptanci partycypowali w minimalnym stopniu w promowaniu obrotu bezgotówkowego. Banki aktywizowały klientów poprzez programy lojalnościowe związane z kartami. Wraz ze spadkiem interchange będą one modyfikowane. Teraz organizacje kartowe muszą znaleźć sposób na to, by w promocję kart zaangażować akceptantów — mówi Marcin Chruściel.
Robert Łaniewski, szef Fundacji Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego, wspieranej przez sieciowych akceptantów: hotelarzy i stacje paliw, przypomina, że organizacje kartowe już gromadzą na ten cel fundusze. Pieniądze czerpią z kieszeni agentów rozliczeniowych, a ci z prowizji od akceptantów. Wraz ze spadkiem interchage Visa i Mastercard podniosły opłaty marketingowe. W obydwu organizacjach fundusz na promowanie kart przed obniżką prowizji wynosił łącznie 104 mln zł rocznie. Po redukcji opłat — 132 mln zł.
Oddziały do zamknięcia
Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) alarmuje, że po spadku interchange w górę poszły również opłaty w bankach. Na zlecenie ZPP firma ARC Rynek i Opinie przeanalizowała ceny usług bankowych od czerwca 2013 r. do marca 2014 r. Suma średnich opłat wzrosła w tym czasie o 80 proc.
— Na poziomie rachunku wyników całego sektora bankowego nie widać tych podwyżek. W pierwszym półroczu był spadek o 1 proc. Pytanie, czy wzrost opłat, o którym mówi ZPP, nie jest związany z wyższymi prowizjami za usługi realizowane w oddziałach, co jest elementem polityki banków zmierzającej do zamiany droższych kanałów obsługi klienta na tańsze, czyli oddziałów na internet — mówi Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowego.
Dokładna analiza raportu ARC potwierdza te przypuszczenia. Taka też jest logika podwyżek ogłoszonych niedawno przez PKO BP i Credit Agricole. W górę idą opłaty za transakcje kasowe w oddziałach, rosną też limity transakcji kartowych, zwalniających z opłat abonamentowych.
— Zmiana tabeli opłat w niewielkim stopniu wynika ze spadku interchange. Nie liczymy na to, że zwiększając prowizje, zniwelujemy spadek przychodów z tego źródła. To element strategii motywowania klientów do używania kart płatniczych, prowadzącej do wzrostu ich lojalności. Klient, który częściej korzysta z produktów bankowych, czuje się mocniej związany z bankiem. Łatwiej też sprzedać mu dodatkowe usługi — mówi Paweł Placzke, dyrektor Departamentu Produktów Klienta Indywidualnego w PKO BP.
Andrzej Powierża uważa, że łatanie dziury po interchange podwyżkami opłat nie ma większego sensu. Z pewnością trzeba będzie pomyśleć o urealnieniu opłat za karty i rachunki, ale przede wszystkim trzeba zastanowić się nad nową strategią kosztową. Analitycy DM Citi Handlowego przygotowali niedawno raport pod znamiennym tytułem: „Podążając za klientem: czy nadszedł czas na zamykanie oddziałów?”.
— W przeszłości przychody z wysokich opłat zapewniały ponadprzeciętny zwrot na kapitale. To już się skończyło. Rośnie świadomość klientów, obostrzenia regulacyjne, spadają przychody z bancassurances, interchange, sprzedaży produktów inwestycyjnych i spreadów walutowych, trwa migracja z oddziałów do internetu. Uwzględnić trzeba też niskie stopy. Biorąc to wszystko pod uwagę, uważamy, że banki powinny zacząć rozważać istotną redukcję liczby oddziałów — mówi Andrzej Powierża.