Przyjęło się uważać, że giełda jest najlepszym barometrem sytuacji gospodarczej i wyprzedza jej zmiany. Barry Knapp przekonuje jednak, że rozdźwięk między cenami akcji a danymi makro jest zbyt duży. Wskaźnik cena do prognozowanych zysków (C/Z) spółek z indeksu S&P500 rośnie od czterech miesięcy, a równolegle wskaźnik ISM, mierzący nowe zamówienia w przemyśle wytwórczym spada — zwraca uwagę strateg Barclays.

Od czerwca wartość ISM utrzymuje się poniżej 50, co pokazuje, że większy odsetek spółek zanotował spadek niż wzrost zamówień. Poprzednio indeks znalazł się przed tym progiem w kwietniu 2009 r., kiedy amerykańska gospodarka pogrążona była w recesji.
— Wskaźniki, takie jak ISM, muszą odbić, by dać impuls akcjom, bo perspektywy gospodarki to jeden z dwóch czynników, który waży na notowaniach. Drugim jest polityka, w szczególności w obszarze zadłużenia i deficytu publicznego — przekonuje Barry Knap. Specjalista dodaje, że w obliczu słabnących danych rynki w coraz większym stopniu uzależnione są od pomocy banków centralnych.
Na GPW wyceny też rosną — prognozowany wskaźnik C/Z dla spółek z WIG wynosi prawie 11. Równo roku temu wynosił niespełna 9. Przez prognozy zysków dla spółek spadły przeciętnie o 10 proc. WIG urósł o ponad 12 proc.