700 mln zł — taką wartość mają wierzytelności GetBacku, które nie wchodzą do układu, co oznacza że ich posiadacze otrzymają cały dług, podczas gdy obligatariusze, którzy zainwestowali około 2 mld zł, tylko 31 proc. Zdecydowana większość tej kwoty (ponad 80 proc.) należy do siedmiu banków: Getin Noble Banku, Idea Banku, Raiffeisen Polbanku, Haitong Banku, BGŻ BNP Paribas, mBanku i Alior Banku. Prezes GetBacku w liście otwartym przekonuje, że gdyby zgodziły się zwolnić zabezpieczenia, to znacząco wzrosłaby pula pieniędzy, która na mocy układu trafiłaby do obligatariuszy. Kwota wypłaty wzrosłaby z 31 do 47 proc. W piątek w urzędzie Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) odbyło się spotkanie banków z zarządem GetBacku. Rozmawiano właśnie o apelu, jaki do banków wystosował w liście otwartym prezes windykatora.

— Spotkanie było bardzo potrzebne, rozpoczęło nowy etap rozmów z bankami. Inicjatywa KNF jest dla nas bardzo ważna, bo uwiarygodnia nasze działania wobec banków. Zostały nam trzy tygodnie na wypracowanie porozumienia, szykujemy indywidualne propozycje dla banków i będziemy dalej negocjować — mówi Przemysław Dąbrowski, prezes GetBacku.
Według naszych ustaleń, zarząd GetBacku zaproponuje bankom tzw. haircut, czyli — wzorem obligatariuszy — spłatę tylko części długu lub poczekanie na pieniądze dłużej, by w pierwszej kolejności otrzymali je obligatariusze. Propozycje będą indywidualne, bowiem sytuacja każdego z banków jest inna: różna jest kwota, jaką jest im winien GetBack, jakość zabezpieczeń, ale także skłonność do kompromisu. Banki mają twardy orzech do zgryzienia. Wierzyciele, m.in. Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI, przekonują, że w imię „sprawiedliwości i społecznej wrażliwości” powinny zwolnić zabezpieczenia (sam deklaruje zwolnienie zabezpieczenia przez fundusz Quercusa, który ma obligacje warte 80 mln zł). Jednak banki mają akcjonariuszy, którzy mogą nie być szczęśliwi z tego powodu, że nie realizują zabezpieczeń, o które zadbali, i godzą się na poniesienie straty, której nie muszą ponosić. Przede wszystkim muszą uwzględniać rygory zarządzania ryzykiem — nie mogą bez uzasadnienia restrukturyzować kredytów. W tym kontekście kluczowa jest postawa KNF. Według naszych ustaleń wiceprzewodniczący Marcin Pachucki na piątkowym spotkaniu zadeklarował, że nadzór spojrzy życzliwym okiem na działania banków.
Zapytaliśmy banki, czy rozważają zwolnienie zabezpieczeń. Wszystkie zasłoniły się tajemnicą bankową. Według naszych nieoficjalnych ustaleń, nastawienie jest różne: część jest gotowa do rozmów, ale są też takie, które twardo odmawiają, co może być tłumaczone ich kondycją finansową (Getin Noble Bank jest w programie naprawczym), ale także tym że jako oddziały nie podlegają polskiemu nadzorowi (Haitong Bank).
Czystszy bilans i gotówka
Niemal wszystkie banki na rynku sprzedawały GetBackowi wierzytelności, dzięki czemu czyściły bilanse z kredytów i inkasowały gotówkę. Od powstania w 2012 r. banki dostały od niego, albo funduszy, które serwisował, 3,124 mld zł w gotówce, a z ich bilansów spadły wierzytelności warte ponad 20 mld zł. W wielu przetargach GetBack przebijał rynkowe stawki, co oznaczało dla banków ponadprzeciętny zysk na sprzedaży portfeli, ale oczywiście nie można mieć do nich pretensji, że kupiec dawał wysoką cenę. Niektóre banki miały jednak z windykatorem dużo bliższe relacje, na których zarabiały.
Idea Bank był jednym z głównych dystrybutorów obligacji GetBacku, na czym sporo zarobił. Na nieprawidłowości w tym zakresie zwracał uwagę Rzecznik Finansowy dowodząc, że dochodziło do przypadków wprowadzenia klientów w błąd.
Haitong Bank wespół z innymi instytucjami pracował przy IPO, którego koszt to ponad 50 mln zł, a także sprzedawał obligacje. Od kwietnia 2017 do marca 2018 roku bank był zaangażowany w sprzedaż obligacji w ofercie publicznej, z której spółka pozyskała 256 mln zł.
Według naszych ustaleń, Haitong zadbał przy tym o własny interes, bo zażądał zabezpieczeń ponad dwukrotnie wyższych niż wartość obejmowanych obligacji, co świadczy o tym, że uznawał kondycję emitenta za daleką od idealnej, ale nie przeszkadzało mu to oferować papierów inwestorom.
Pozostałe pięć banków udzielało GetBackowi kredytów, by mógł kupować wierzytelności. Według naszych informacji, wiele banków odmawiało windykatorowi finansowania z uwagi na to, że występowanie po dwóch stronach (sprzedawca portfeli i kredytodawca) traktowały jako konflikt interesów.
Największa pozycja na liście zabezpieczonych wierzytelności należy do grupy Getin, ale tuż za nią jest Raiffeisen Polbank, któremu GetBack jest winien 40 mln zł.
Powiązania i pożyczki
Raiffeisen Polbank był pierwszym bankiem, z którym GetBack nawiązał relacje po tym, jak otworzył się na innych partnerów niż macierzysty Getin Noble Bank. Sprzedał mu dużo portfeli i w sumie przez te lata otrzymał od GetBacku ponad 400 mln zł w gotówce. Były to głównie portfele z dawnego Polbanku przejętego przez Raiffeisena, a o tym, że nie były to kredyty najlepszej jakości, powszechnie na rynku wiadomo. To oznacza, że nie był to opłacalny zakup dla GetBacku. Austriacki bank zajął się także udzielaniem windykatorowi finansowania na zakup kolejnych wierzytelności.
Między obiema instytucjami są związku personalne. Matka Konrada K., twórcy GetBacku, który przebywa w areszcie, do lata 2016 r. była menedżerką wysokiego szczebla w Raiffeisen Polbanku. Jednak dużo istotniejsze są osoby, które pracowały w obu instytucjach. Marek P., aresztowany były członek zarządu GetBacku, do windykatora przeszedł w listopadzie 2016 r. właśnie z Raiffeisen Polbanku, gdzie jako członek zarządu miał wpływ na kredyty, których bank udzielał windykatorowi.Razem z nim przeszła grupa około 10 menedżerów z zadaniem rozkręcenia działalności pozyskiwania finansowania od klientów korporacyjnych. Osobiste relacje między menedżerami GetBacku i Raiffeisena zbiegły się w czasie z zastanawiającymi transakcjami.
— Bank za połowę wartości sprzedał windykatorowi kredyt pojedynczej osoby o wartości 3 mln zł dobrze zabezpieczony na nieruchomości. GetBack miał go szybko sprzedać do spółki na Cyprze, nie podejmując nawet próby odzyskania długu. Transakcja finalnie nie doszła do skutku, a jedyną osobą, która dobrze na tym wyszła, był posiadacz kredytu — mówi nasz informator.
Sztandarowym projektem zespołu Marka P. była firma pożyczkowa Lens, która powstała w grupie GetBacku. Według planu miała pozyskać 100 mln zł finansowania i wejść do grona największych graczy na rynku chwilówek.
— Skończyło się na tym, że udzieliła pożyczek za 8 mln zł, które na dodatek słabo się spłacają. Ponad 35-procentową prowizję zainkasowali natomiast sprzedawcy — mówi nasz informator.
Rzecznik Raiffeisen Polbanku nie odpowiedział na pytania „PB”.
WSZYSTKO O GETBACKU SPRAWDŹ NA: www.pb.pl/temat/getback