Dla polskich firm handel z partnerami z obcych kręgów kulturowych to często szansa na wysoką stopę zwrotu. Niestety, taka współpraca wiąże się też ze sporym ryzykiem. Zdarza się, że kontrahent, który wydaje się solidny i rzetelny, po pomyślnej realizacji kilku zamówień nagle się ulatnia, nie wysyłając opłaconego wcześniej towaru.
Wojciech Marciniak, dyrektor firmy Pro Profit, zwraca uwagę, że w relacjach z zagranicznymi partnerami warto korzystać z zabezpieczeń. Najbardziej popularne to akredytywa i inkaso. Polegają one na przekazaniu dokumentów handlowych oraz płatności między kontrahentami za pośrednictwem ich banków. Przy tym w przypadku inkasa bank pobiera należności od kupującego na rzecz sprzedającego w zamian za wydanie powierzonych przez niego dokumentów. Natomiast akredytywa to zobowiązanie banku importera do wypłacenia eksporterowi należności w zamian za złożenie dokumentów reprezentujących towar.
– W przypadku handlu z Azją i Afryką warto zastosować tzw. akredytywę z potwierdzeniem. W tym przypadku bank eksportera potwierdza, że jego partner finansowy, czyli bank importera, zabezpieczył pieniądze na przeprowadzenie transakcji. W momencie złożenia odpowiednich dokumentów zawartych w akredytywie eksporter dostanie swoje pieniądze. Natomiast dochodzenie ewentualnych roszczeń od banku importera będzie po stronie instytucji reprezentującej eksportera. Jest to najdroższe, ale najbezpieczniejsze rozwiązanie – mówi Wojciech Marciniak.
W przypadku inkasa banki ograniczają się tylko i wyłącznie do roli skrzynek pocztowych.
– Dzięki zastosowaniu inkasa importer nie otrzyma towaru, jeżeli nie zapłaci za dokumenty. Jednak z drugiej strony nie jest zobligowany do jego odbioru, tak jak w przypadku akredytywy. Dlatego też eksporter będzie musiał sprowadzić towar na własny koszt, jeśli importer go nie odbierze – tłumaczy Wojciech Marciniak.
Dodaje, że inkaso najlepiej się sprawdza w przypadku zaufanych kontrahentów, z którymi już pewien czas współpracujemy.
Kolejne rozwiązanie to gwarancje płatności. Dzięki nim w sytuacji, gdy importer nie uiści należności, będzie można wysłać żądanie zapłaty do jego banku.
– To rozwiązanie nie do końca chroni importera. Natomiast eksporter może mieć problem z dochodzeniem wypłaty z gwarancji, jeżeli będzie miał do czynienia z niewielkim bankiem działającym w Azji czy Afryce, który odrzuci takie żądanie – zwraca uwagę Wojciech Marciniak.
Handel można zabezpieczyć także faktoringiem.
– W takim wypadku w momencie wystawienia faktury do zapłaty udajemy się z nią do faktora. Ten ją wykupuje, a następnie wypłaca należność naszemu kontrahentowi. Warto tylko pamiętać, żeby kupić faktoring bez regresu, czyli z przejęciem ryzyka za brak zapłaty. Jeśli zdecydujemy się na faktoring z regresem, to w przypadku braku płatności faktor pobierze kwotę odpowiadającą nieopłaconej fakturze z naszego rachunku – mówi Wojciech Marciniak.
Podkreśla, że faktoring bez regresu wiąże się z koniecznością zakupu ubezpieczenia należności. To kolejny produkt zabezpieczający handel międzynarodowy.
– Jest to bardzo pomocne rozwiązanie nie tylko dlatego, że eksporter dostanie pieniądze z polisy, jeśli importer nie zapłaci, ale też dlatego, że dzięki niemu można zidentyfikować ryzykownych partnerów. Ubezpieczyciel nie przyzna bowiem limitu dla importera, który nie przejdzie pomyślnie jego weryfikacji – mówi Wojciech Marciniak.