Jasiński wyjaśnił, że w sprawie restrukturyzacji stoczni otrzymał od Fortis nie ofertę, a list intencyjny "nie więcej, niż 2- stronicowy". Dodał, że w dodatku nie był to inwestor, tylko reprezentant inwestora, który proponował wstrzymanie wszystkich procedur na 2 miesiące, nie dając żadnych gwarancji.
"Co by było, gdybym ja wszystko wstrzymał, dał wyłączność negocjacyjną na 2 miesiące, a inwestorzy powiedzieliby, że się wycofują. Nie mogłem wszystkiego zaryzykować, żeby później wszystko przegrać" - powiedział były minister.
Dodał, że do oferty Fortis podchodził "poważnie". "Memorandum informacyjne w sprawie Gdyni i Szczecina poszło do Fortis, ale nie mogłem powiedzieć, że zrywam stosunki w sprawie Gdańska z firmą ukraińską (ISD - PAP). Gdańsk był bardzo mocno zaawansowany" - zaznaczył.
Jasiński powiedział, że w liście znajdowała się informacja, że w konsorcjum zainteresowanym restrukturyzacją stoczni chcą wziąć udział polskie banki.
W środę minister skarbu Aleksander Grad zarzucił Jasińskiemu, że jako
minister skarbu nie rozpatrzył oferty Fortis Banku dotyczącej trzech stoczni,
która wpłynęła do MSP w czerwcu 2007 roku. Powiedział, że Fortis zgłosił się do
MSP z prośbą o 2-miesięczny okres wyłączności, po którym chciał przedstawić
ofertę zakupu polskich stoczni. (PAP)