- Rozmawiamy – tak na pytania o Jastrzębską Spółkę Węglową odpowiadał wczoraj Piotr Utrata, rzecznik ING Banku Śląskiego.

To uspokajające, zważywszy na fakt, że do przedwczoraj górnicza firma miała czas na wykupienie od ING obligacji o wartości ok. 75 mln zł. W środę JSW podała, że papierów nie wykupiła. Teoretycznie ING mogłoby już zaprzęgnąć komornika, domagać się zajęcia kont lub ogłoszenia upadłości JSW. Tego, póki co, nie robi.
„Trwają intensywne rozmowy z obligatariuszami dotyczące restrukturyzacji zadłużenia, w tym zawarcia umowy typu standstill” – podał zarząd JSW.
Umowa standstill to rodzaj wakacji od zobowiązań – wierzyciele zgadzają się dać firmie kilka miesięcy oddechu, by ta mogła się zrestrukturyzować, a następnie wróciła do spłaty zobowiązań. Szanse na porozumienie są duże, bo JSW to firma państwowa, podobnie jak większość obligatariuszy: PKO BP, Bank Gospodarstwa Krajowego oraz PZU FIZAN BIS1. ING to jedyny prywatny podmiot w tym gronie i tylko on, jak na razie, skorzystał z możliwości zażądania wykupu obligacji.
Łączna wartość obligacji, które już od lipca mogą podlegać żądaniu wykupu, sięga 1 mld zł. Tymczasem JSW miała po pierwszym półroczu grubo ponad 600 mln zł straty netto, a na koniec sierpnia na jej kontach leżało 500 mln zł gotówki, co w kapitałochłonnym sektorze górniczym nie imponuje. Dlatego Paweł Puchalski, szef działu analiz w DM BZ WBK, nie zmienia zdania na temat JSW.
- To, że JSW nie uiściła na rzecz ING 75 mln zł, nie powinno zmieniać postrzegania tej firmy. JSW już od lipca jest przecież technicznym bankrutem - banki w każdej chwili mogą zażądać od firmy zapłaty 1 mld zł w gotówce, podczas gdy na koncie JSW jest przecież tylko kilkaset milionów – zauważa Paweł Puchalski.
Jest jednak optymistą i nie przewiduje formalnego bankructwa JSW.
- Zarówno JSW, jak i banki, mają teraz tylko jedna opcję - muszą się porozumieć – mówi Paweł Puchalski.
Środową sesją na GPW akcje JSW zakończyły przeceną rzędu 0,74 proc. do poziomu 13,35 zł.