KE: nie żądamy redukcji 40 proc. produkcji polskich stoczni

opublikowano: 2007-02-06 19:41

Komisja Europejska zdementowała informację, jakoby domagała się zredukowania mocy produkcyjnych polskich stoczni o 40 proc.

Komisja Europejska zdementowała informację, jakoby domagała się zredukowania mocy produkcyjnych polskich stoczni o 40 proc.

"To nieprawda, że zażądaliśmy zredukowania produkcji o 40 proc." - powiedział PAP we wtorek rzecznik komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes - Jonathan Todd. "Prawdą jest natomiast to, że od polskiej strony oczekujemy do końca lutego przedstawienia planu restrukturyzacji, który zapewni zdolność do prowadzenia działalności gospodarczej polskich stoczni w przyszłości" - dodał.

"Jeśli stocznie zaczną specjalizować się w produkcji statków, które wszyscy będą kupować, to wcale nie trzeba będzie zredukować produkcji" - stwierdził, odpowiadając na pytanie, o ile w takim razie, zdaniem KE, stocznie powinny zredukować produkcję.

Zapewnił, że ze strony KE żadna liczba nie padła. "To polska strona musi nas przekonać do wiarygodnego planu restrukturyzacyjnego" - powiedział.

Wtorkowa "Gazeta Wyborcza" napisała, że unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes 29 stycznia wystosowała list do ministra gospodarki Piotra Woźniaka, w którym domaga się przygotowania do końca lutego programu ograniczenia mocy produkcyjnych stoczni w Szczecinie, Gdańsku i Gdyni.

Te ograniczenia - pisze dziennik - to cena, jaką płacimy za udzielenie branży po kryzysie w 2002 r. pomocy publicznej. Ministerstwo Gospodarki przyznaje, że chodzi o pomoc rzędu 2,2 mld zł. Jeżeli program zmian nie zostanie przygotowany, Komisja Europejska nakaże stoczniom zwrot tych pieniędzy - zagroziła Kroes. A to oczywiście oznacza upadek zakładów, podkreśla "GW".

Żadna polska stocznia nie zostanie zamknięta, choć ich zdolności produkcyjne zostaną ograniczone - zapowiedział we wtorek minister gospodarki Piotr Woźniak. "To nie wchodzi w rachubę (...) wszystkie trzy stocznie (gdańska, gdyńska i szczecińska - PAP) zostają" - powiedział w TVP1 minister Woźniak. Zdaniem ministra, 40-proc. redukcja mocy produkcyjnych oznaczałaby likwidację polskich stoczni.

Woźniak potwierdził, że otrzymał list komisarz Kroes, powołującej się na przykład Niemiec, które ograniczyły moce produkcyjne o 40 proc., "ale to nie ma odniesienia do naszej sytuacji". "To nieporozumienie" - podkreślił minister.

"Problem polega na tym, że stocznie mają być prywatyzowane. To jest decyzja rządowa, jesteśmy w trakcie kwalifikacji inwestorów. A im większa zdolność produkcyjna stoczni, tym większa atrakcyjność dla inwestora" - wyjaśnił Woźniak. "Na tym polega paradoks sytuacji" - dodał.

Minister poinformował, że obecne zdolności produkcyjne polskich stoczni wynoszą 750 CGT (miernik produktywności stoczni stosowany przez kraje OECD od 1984 r.). "I rzeczywiście nie w całości te moce wykorzystywaliśmy; możemy zejść z tej kwoty" - powiedział minister, ale nie chciał ujawnić, ile mogłaby wynieść redukcja mocy produkcyjnych stoczni. "Z całą pewnością nie o 40 proc., to by była likwidacja" - zaznaczył.

Powiedział także, że obecnie rząd skłania się do koncepcji redukcji mocy produkcyjnych poszczególnych stoczni, proporcjonalnie do przyznanych im wielkości mocy. Minister podkreślił przy tym, że chodzi o "lekkie korekty" mocy produkcyjnych. Jak wyjaśnił, za taką koncepcją przemawia bardzo dobra koniunktura w przemyśle stoczniowym.

Woźniak zapewnił także, że resort gospodarki zdąży do końca lutego przesłać odpowiedź Komisji Europejskiej w sprawie redukcji mocy produkcyjnych polskich stoczni.

DI, PAP

Czytaj także:

Woźniak, stocznie