Po sesji we wtorek bilans WIG od początku roku to 23 proc. straty. TBPS, indeks obligacji, spadł o 10 proc. W USA nie jest wcale dużo lepiej: S&P500 jest o 16 proc. niżej niż na początku roku, a obliczany przez Bloomberg indeks amerykańskich obligacji skarbowych, korporacyjnych i hipotecznych spadł o 10,5 proc.
Akcje i obligacje tanieją równolegle w tempie nie notowanym za oceanem od 1976 r., zwraca uwagę „The Wall Street Journal”. Sytuacje, w których cały rok kończył się jednoczesnym spadkiem cen akcji i obligacji należą do rzadkości. Po raz ostatni w USA stało się tak w 1994 r.
- Wielkie dostosowanie monetarne, które miało być rozłożone na 3-4 lata, następuje de facto w pół roku. Krzywa rentowności stała się bardzo stroma i to ją inwestorzy będą obserwować, by dostrzec symptomy poprawy koniunktury – mówi Tomasz Bursa, wiceprezes Opti TFI.
Specjalista przyznaje, że jeszcze kilka miesięcy temu nie spodziewał się takiej dynamiki wydarzeń. Wybuch wojny w Ukrainie i impuls inflacyjny ze strony surowców nie pozostawił jednak większego wyboru bankom centralnym w regionie. Zaskakująco gwałtownie rosną jednak także stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych. Jerome Powell, szef Fedu, jeszcze w grudniu ubiegłego roku zapowiadał, że cykl będzie rozłożony na 2-3 lata, a w 2022 r. stopy pójdą w górę o 100 pkt baz. Teraz dojście do 2 proc. już w tym roku jest niemal pewne.
Krzywa rentowności stała się bardzo stroma i to ją inwestorzy będą obserwować, by dostrzec symptomy poprawy koniunktury.
– Oczywiście, gdyby nie było wojny w Ukrainie, to nie znaleźlibyśmy się w takiej sytuacji. Jeszce kilka miesięcy temu spółki surowcowe były na bocznym torze i spodziewano się ustabilizowania ceny baryłki ropy w przedziale 50-70 USD - przypomina Tomasz Bursa.

Skok cen surowców jego zdaniem mniej więcej w połowie tłumaczy skok inflacji. Druga połowa to ekspansja monetarna i fiskalna po wybuchu pandemii.
– Pieniądze trafiły bezpośrednio do Kowalskiego i przedsiębiorstw w innej formie niż kredyt i z tego zrobił się problem. Dopóki transmisja monetarna szła przez banki, a nie przez rządy, to inflacja była pod kontrolą. A jest jeszcze trzeci element układanki: strona podażowa nie działa, jak należy ze względu na nawrót pandemii w Chinach i restrykcyjną politykę tamtejszych władz w zwalczaniu koronawirusa. Efekt jest taki, że łańcuchy dostaw normalizują się mniej więcej na poziomie 75-85 proc. stanu docelowego. To także opóźnia spadek inflacji - wyjaśnia Tomasz Bursa.
Jeśli dług, to firm
Jego zdaniem gdyby założyć, że w 2024 r. dojdziemy do celu inflacyjnego, to będzie to można uznać za sukces. Istnieje jednak ryzyko, że podniesienie stóp procentowych przez banki centralne nie przyniesie pożądanego skutku.
– Ryzyko tego, że - jak zakłada konsens - inflacja za trzy do sześciu miesięcy zacznie spadać, jest bardzo duże. I chyba za duże z punktu widzenia inwestujących w obligacje skarbowe. To nie jest jeszcze dobry moment, żeby na ten rynek wracać, bo wszystkie gospodarki weszły w popandemiczny okres z gigantycznym nawisem długu. O ile więc spodziewam się, że w Polsce rentowności nie będą już mocno szły w górę, to nie sądzę też, że będziemy mieli powrót w kształcie odwróconej litery V - mówi Tomasz Bursa.
Zdaniem wiceprezesa Opti TFI, w USA rentowność obligacji skarbowych będzie zmierzać w kierunku 3,5 proc. W Europie proces normalizacji polityki pieniężnej dopiero się zaczyna, ale należy się liczyć z dojściem do 2 proc.
– Na tle obligacji skarbowych relatywnie atrakcyjnie wygląda segment polskich obligacji korporacyjnych, w którym dominuje zmienne oprocentowanie. Nawet nie wysilając się można zbudować z solidnych emitentów portfel o rentowności 8-9 proc., co daje zabezpieczenie przed potencjalną zwyżką WIBOR-u. Oczywiście istnieją ograniczenia dotyczące płynności i transakcyjności, ale ryzyko kredytowe jest niskie w przypadku firm z pierwszej ligi. Poradzą one sobie z obsługą długu także w scenariuszu recesji - uważa Tomasz Bursa.
Tym razem będzie inaczej
Tomasz Bursa nie zakłada odbicia cen akcji w kształcie litery V, jakiego inwestorzy doświadczyli po pandemicznym krachu.
– Trzeba pamiętać, że Fed oprócz podnoszenia stóp procentowych wyciąga także płynność z rynku. Na bardziej ryzykowne aktywa nikt się teraz nie rzuci, dlatego nie spodziewam się silnego odbicia. Rynek musi się zastanowić, jaki jest docelowy poziom stóp procentowych w Ameryce. Dziś można chyba założyć, że będzie to 3 proc. Jeśli jednak krzywa oczekiwań przesunie się o 100 pkt baz. w górę, to akcje spadną jeszcze o 10 proc. - mówi wiceprezes Opti TFI.
Gdyby tak się stało, to będzie to dobry moment na selekcję akcji, uważa Tomasz Bursa.
– Niektóre spółki przeceniono o 60-70 proc., a to przecież nie bankruci. Firmy o wzrostowym modelu biznesowym były wyceniane bardzo wysoko, teraz jednak z perspektywy inwestora, który ma np. pięcioletni horyzont, wskaźniki znalazły się na poziomach wartych zainteresowania. O dołku będzie jednak można mówić dopiero wtedy, gdy na rynku będzie przekonanie, że doszliśmy z normalizacją polityki pieniężnej do końca. Tego na razie nie dostrzegam - zaznacza Tomasz Bursa.
Za najlepszy kierunek inwestycyjny uważa Stany Zjednoczone, bo z ryzykiem geopolitycznym kraj ten poradzi sobie lepiej niż Europa. Podobnie powinno być z wyjściem ze spowolnienia gospodarczego i inflacją.
Szybkie zejście
W Polsce ta ostatnia to obecnie temat numer jeden, a mimo mniejszej od oczekiwań rynku podwyżki stóp procentowych cykl zacieśniania polityki przez RPP jeszcze nie dobiegł końca.
– Docelowy poziom stóp procentowych ma oczywiście znaczenie, ale najważniejsze jest, jak długo będziemy na nim przebywać. To jak wspinaczka na Mount Everest: na szczycie nie można być za długo, żeby nie zmniejszyć szans na bezpieczne zejście - mówi Tomasz Bursa.
Obecnie stawka WIBOR odzwierciedla wzrost stopy referencyjnej do 6,5 proc. Wszystko, co powyżej, będzie trudne dla przełknięcia dla gospodarki, zwłaszcza jeśli taka sytuacja utrzyma się dłużej niż przez pół roku, nie ma wątpliwości wiceprezes Opti TFI.
- Dojdzie wtedy do długiego spowolnienia gospodarczego i szukania winnych, co postawi radę w trudnym położeniu. Na horyzoncie są też wybory, więc utrzymujące się wysokie stopy mogą się stać problemem politycznym - mówi Tomasz Bursa,
Na razie tematem politycznym stały się oprocentowanie kredytów hipotecznych (rząd wyszedł z inicjatywą stworzenia mechanizmów pomocowych dla zadłużonych, co rynek przyjął w końcu dość dobrze) i depozytów (na co rynek zareagował nerwowo, a akcje banków są słabe na tle rynku).
– Temat kredytowy przewija się w mediach, ale to moim zdaniem nie jest duże zagrożenie. Większym problemem byłby przymus podniesienia stawek depozytowych - uważa Tomasz Bursa.
Jeśli banki unikną jednak uregulowania kwestii stawek depozytów, to w scenariuszy powrotu WIBOR w okolice 4-5 proc. w połowie przyszłego roku akcje banków znów stałyby się atrakcyjne ze względu na utrzymanie wysokiej marży odsetkowej przy równoczesnym obniżeniu presji związanej z uregulowaniem stawek depozytów i kosztów ryzyka, uważa wiceprezes Opti TFI.