Kilka dni temu w Kanale Gliwickim zebrano prawie pół tony śniętych ryb, a sztab kryzysowy zalecił natlenienie jego wód. Na 13 czerwca zaplanowano natomiast w Sejmie pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o rewitalizacji Odry. Przewidziano w nim rozwiązania mające na celu m.in. skłonienie przemysłu do ograniczenia zrzutu zasolonych wód do rzek. Rok temu upały, susza oraz duże stężenie chlorków i siarczanów w Odrze przyczyniły się do rozwoju tzw. złotych alg, co skutkowało śnięciem ryb. W tym sezonie glony i śnięte ryby nadal są wykrywane. Przed wyborami parlament ma przyjąć przepisy, których celem jest ograniczenie ryzyka, że ekologiczna katastrofa się powtórzy. Wśród ekspertów, przedsiębiorców i urzędników słychać jednak głosy że skutek może być odwrotny do zamierzonego.
Będą ulgi i podwyżki opłat za zrzut zasolonych wód
Ministerstwo Infrastruktury (MI), autor projektu, chce skłonić przemysł do inwestycji np. w odsalanie, oczyszczanie i gromadzenie wód z zbiornikach retencyjno-dozujących, mających ograniczyć zrzut zasolonych ścieków do rzek. Postanowili posłużyć się kijem i marchewką.
„W art. 270 ust. 9 Prawa wodnego zakłada się uzależnienie wysokości stawki opłaty zmiennej za wprowadzanie do wód lub do ziemi ścieków lub wody od zastosowanego w przedsiębiorstwie systemu oczyszczania lub podczyszczania lub systemu retencyjno–dozującego” – czytamy w uzasadnieniu projektu.
Od przyszłego roku w grę wchodzą ulgi i zwolnienia z opłat dla podmiotów ograniczających zrzut i oczyszczających ścieki. Od 2030 r. firmy, które nie zrealizują inwestycji prośrodowiskowych, zapłacą więcej. Pierwotnie MI zakładało podwyżkę opłat od 2027 r., ale rząd zgodził się dać firmom więcej czasu na inwestycje.
Niektóre już je realizują. KGHM Polska Miedź mający kopalnie w dorzeczu Odry w marcu zakończył projekt dotyczący poprawy możliwości technicznych zrzutu wód. Informuje, że pozwoli to na jego modyfikowanie w zależności od stanu rzeki, zwiększając bezpieczeństwo. „W oddziałach górniczych planowane jest rozpoczęcie iniekcji [metoda osuszania - red.] do otworów wiertniczych, czego celem jest ograniczenie objętości wód dołowych koniecznych do ujęcia w zrzucie powierzchniowym. Jeszcze w tym roku planowane jest również rozpoczęcie nadbudowy grobli w obrębie Kwatery Południowej Obiektu Unieszkodliwiania Odpadów Wydobywczych Żelazny Most, które pozwoli zagospodarować zwiększone dopływy z kopalń oraz odtwarzać retencję technologiczną” – czytamy w odpowiedzi biura prasowego kombinatu na pytania PB.
Grupa rozpoczyna także modernizację i budowę rurociągów zwiększających możliwości odprowadzania wód. Przyspieszy to odbudowywanie retencji na wypadek wysokich stanów Odry.
Spółka Restrukturyzacji Kopalń (SRK) odprowadzająca wodę z nieczynnych wyrobisk, by nie zalać działających, jest zwolniona z opłat i nie planuje inwestycji w odsalanie, retencję ani dozowanie wypływu wód. Nie znaczy to jednak, że wszystkie ścieki wylewa do rzek.
- SRK odprowadza z podległych oddziałów wody kopalniane miernie zasolone. Maksymalne zasolenie tych wód nie przekracza kilku gramów na litr. Dla takich wód zastosowanie procesów odsalania lub zbiorników retencyjno-dozujących jest technologicznie, technicznie i ekonomicznie nieuzasadnione. Z tych przyczyn SRK nie planuje inwestycji dotyczących zasolonych wód kopalnianych. Ogranicza ich zrzut poprzez likwidację pompowni i retencję wód w górotworze. W ten sposób „pod ziemią” w ciągu ostatnich dwóch dekad zgromadzono ponad 110 mln m sześc. wody w zlikwidowanych kopalniach – informuje Mariusz Tomalik, rzecznik SRK.

Rząd złagodził przepisy niekorzystne dla górników
Polska Grupa Górnicza (PGG) nie odpowiedziała na pytania PB. Wpływ nowych przepisów na kopalnie dogłębnie przeanalizowało jednak Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP). Protestowało przeciwko wielu zapisom pierwotnej wersji projektu, ale po uzgodnieniach międzyresortowych spora część z nich została złagodzona. Wątpliwości budziło zwłaszcza proponowane pierwotnie wstrzymywanie zrzutu wód przez 20 dni w razie trudnej sytuacji środowiskowej. MAP uznało, że w takiej sytuacji zbiorniki retencyjno-dozujące szybko się zapełnią i konieczne będzie spuszczanie z nich dużej ilości wód zasolonych, co zamiast chronić, przyczyni się do zniszczenia środowiska bardziej niż cykliczne odprowadzanie ścieków. Przestrzegało też, że kopalnie nie mają miejsca na duże zbiorniki. Resort ocenił, że dla kopalń o średnich dopływach wód na poziomie 10-30 m sześc./min trzeba zbudować zbiornik o pojemności od 300 tys. do 1 mln m sześc. Dla zakładów o dużych dopływach, sięgających 60 m sześc./min, pojemność zbiornika musiałaby wynieść co najmniej 2 mln m sześc.
Ostatecznie okres wstrzymywania zrzutu skrócono do 10 dni. W ocenie skutków regulacji (OSR) rząd bierze jednak pod uwagę budowanie przez firmy zbiorników nawet o pojemności 2 mln m sześc. Koszt takiego obiektu nadpoziomowego szacuje na ponad 70 mln zł, ale na podstawie wyceny inwestycji realizowanych przez Wody Polskie podaje także przedział 40-110 mln zł. Koszt utrzymania takiego zbiornika sięga natomiast, według OSR, od 40 do 750 tys. zł rocznie.
Firmy chemiczne, których także dotyczy odrzańska ustawa, na ochronę wód już przeznaczają 12 proc. funduszy na inwestycje. Ich działania dotyczą m.in. modernizacji instalacji oczyszczalni ścieków, wdrożenia technologii ograniczających ilość pobieranej wody oraz zmniejszających jej straty w procesie produkcji oraz wtórnego wykorzystania wody.
Do rozwiązań proponowanych w projekcie odrzańskiej ustawy, branżowi specjaliści podchodzą ostrożnie. „Możliwości inwestowania w systemy retencyjno-dozujące, o których mówi ustawa, często są bardzo ograniczone lub wręcz niemożliwe ze względu na brak odpowiednich terenów. Co więcej, systemy te nie będą umożliwiać ograniczenia wielkości zrzutu na dłuższy czas” – czytamy w odpowiedzi Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego na pytania PB.
Odsalanie ścieków wiązałoby się natomiast ich zdaniem, z koniecznością realizacji inwestycji wartych setki milionów złotych, w instalacje które znacznie zwiększyłyby zapotrzebowaniem na energię. Izba zwraca także uwagę, że proces odsalania zwiększy emisję CO2. Na domiar złego firmy nie będą miały co zrobić z solą, bo popyt na nią jest niski.
Zatrzymanie zrzutu i retencja pomogą albo zaszkodzą
Wśród przedsiębiorców opinie dotyczące czasowego wstrzymania zrzutu i gromadzenia wód są podzielone. KGHM ocenia projekt pozytywnie, przypominając, że w ubiegłym roku wstrzymywał odprowadzanie zasolonych wód i w tym także się do tego przygotowuje. Nieco inne zdanie ma SRK.
- Czasowe wstrzymanie zrzutu wód kopalnianych jest korzystne, jeżeli po okresie suszy hydrologicznej, po napełnieniu zbiorników retencyjno-dozujących i rozpoczęciu zrzutu przepływy w odbiorniku powierzchniowym są średnie lub duże. Jeżeli tak nie jest, wtedy zbiorniki działają odwrotnie do zamierzonego celu – twierdzi Mariusz Tomalik.
Innymi słowy, jeśli w rzece będzie niski przepływ wody, opróżnienie zbiornika zapełnionego słonymi ściekami tylko pogorszy sytuację.
W tym obszarze założenia projektu ustawy negatywnie oceniają przedstawiciele organizacji ekologicznych.
- Zbiorniki retencyjne niestety nie rozwiązują problemu zasolenia wód. Pozwolą jedynie podzielić zasolone wody pokopalniane na mniejsze partie, ale całość i tak trafi do Odry – twierdzi Marta Gregorczyk z Greenpeace Polska.
Podkreśla, że problem powinien zostać rozwiązany u źródła.
- Należy przede wszystkim ograniczyć dopuszczalne limity stężenia chlorków i siarczanów w ściekach zrzucanych do rzek, nakazać spółkom górniczym korzystanie z nowoczesnych metod odsalania wód, które są odprowadzane do Odry i innych polskich rzek, oraz przeprowadzić wymagane prawem oceny oddziaływania kopalń węgla kamiennego na środowisko – uważa Marta Gregorczyk.
Przedstawiciele WWF także twierdzą, że budowa systemów retencyjno-dozujących nie poprawi stanu środowiska, pozwoli natomiast zakładom górniczym płacić mniej za zrzut ścieków, jeśli będą je magazynować minimum pięć dni.
Oprócz rozwiązań dotyczących odprowadzania ścieków przez przemysł projekt ustawy wprowadza przepisy istotne dla innych podmiotów, nie tylko z dorzecza Odry. WWF za dobrą wiadomość uważa plan budowy oczyszczalni ścieków, rozszerzenie listy przesłanek pozwalających cofnąć pozwolenie wodnoprawne oraz wprowadzenie kar od 5 tys. zł do 1 mln zł za niedostosowanie zrzutu soli do ostrzeżeń przed suszą hydrologiczną.
Przedstawiciele organizacji zwracają uwagę, że wiele zapisów projektu dotyczy realizacji i zabezpieczenia finansowania inwestycji budowlanych, np. w stopnie wodne Lubiąż i Ścinawa, zbiorniki zaporowe, jazy i inne obiekty piętrzące wodę. „Realizacja tego typu inwestycji w ramach programu odbudowy ekosystemu Odry jest sprzeczna z wnioskami i rekomendacjami rządowego raportu z katastrofy na Odrze w 2022 r., celami Ramowej Dyrektywy Wodnej oraz ogólną, dobrze udokumentowaną wiedzą na temat funkcjonowania ekosystemów rzecznych” – twierdzi WWF. Wylicza, że spośród 51 inwestycji aż 48 to projekty budowlane silnie ingerujące w systemy rzeczne.
W podobnym tonie wypowiada się prof. Tomasz Kowalczyk z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
- Wygląda na to, że głównym celem projektu jest przeforsowanie tylnymi drzwiami zaplanowanych inwestycji hydrotechnicznych na Odrze i jej dopływach, które w żadnym stopniu nie poprawią jakości ani nie zmniejszą ilości wody w zlewni, ale raczej przyczynią się do zwiększenia ryzyka wystąpienia kolejnych katastrof ekologicznych. W dokumencie nie rozróżnia się pojęcia stanu wody - uzyskiwanego dzięki stopniom wodnym - od przepływu wody, kluczowego parametru dla rozcieńczania dopływających zanieczyszczeń – twierdzi Tomasz Kowalczyk.
Zwraca uwagę na brak planów i funduszy na działania dotyczące retencjonowania wody na potrzeby rolnictwa i leśnictwa, renaturyzację zlewni oraz odtwarzania mokradeł i ekosystemów zależnych od wody.
- Długofalowo tylko takie działania dają szansę na odbudowę zasobów retencji wód podziemnych, co przekłada się na wyrównanie zasilania cieków i trwałe zwiększenie przepływów, nawet przy cyklicznie powtarzających się suszach glebowych – podkreśla Tomasz Kowalczyk